Historia opowiedziana w "Odmieńcu", pierwszym tomie nowej serii bestsellerowej brytyjskiej autorki Phillipy Gregory "Zakon Ciemności", rozpoczyna się w roku pańskim 1453. Poznajemy młodego mężczyznę Lucę Vero, który pewnej nocy zostaje doprowadzony przed oblicze tajemniczego i bardzo potężnego człowieka. Jest pełen obaw, gdyż sądzi, że spotka go kara za herezję, której ostatnimi czasy się dopuścił. Tak się jednak nie dzieje. Zamiast tego zostaje mu powierzona rola człowieka, który w imieniu Kościoła ma badać wszelkie lęki świata chrześcijańskiego - zarówno te wielkie, jak i małe. Jego zadaniem będzie sprawdzanie, co jest prawdą, a co fałszem, oraz ocena, czy to, co się dzieje może prowadzić do nadejścia końca świata. Jego pierwszym zadaniem jest udanie się do opactwa Lucretili, gdzie ma przeprowadzić dochodzenie w sprawie domniemanej obecności Szatana w murach żeńskiego klasztoru. Siostry zakonne doświadczają wizji, lunatykują, a na ich ciałach ukazują się nawet stygmaty. A wszystko ponoć zaczęło się w dniu, w którym w klasztorze pojawiła się Izolda, córka zmarłego pana Lucretili, aby objąć stanowisko ksieni. Została ona zmuszona do opuszczenia swego domu przez starszego brata Giorgio, który zapewnił ją, iż działa w zgodzie z testamentem pozostawionym przez ich nieżyjącego ojca. Jednak czy to możliwe, aby obecność dziewczyny spowodowała te wszystkie niepokojące wydarzenia w klasztorze? A może faktycznie siostry zostały opętane?
Choć nigdy dotąd sama nie sięgałam po powieści Philippy Gregory, to o jej twórczości słyszałam wiele dobrego. Jest ona autorką kilkunastu powieści historycznych, wśród których największą popularnością cieszy się cykl tudorowski. Pisze głównie fabularyzowane biografie, choć zdarza jej się również popełnić książeczki dla dzieci. Pierwsza część serii "Zakon Ciemności" zupełnie odbiega od tego, do czego autorka przyzwyczaiła swoich czytelników. Jak sama stwierdziła napisała "Odmieńca" dla samej przyjemności pisania oraz z nadzieją, że tego typu historia spodoba się jej wielbicielom. Czy tak się faktycznie stało? Odpowiedź na to pytanie znają jedynie osoby, które miały okazję czytać jej poprzednie powieści. Mogę wypowiedzieć się jedynie za siebie - osobę, dla której lektura "Odmieńca" była debiutanckim spotkaniem z piórem autorki. Historia opowiedziana przez Philippę Gregory może i nie porwała mnie od pierwszych stron, jednak w ostatecznym rozrachunku jest bardzo dobra. Z pewnością sięgnę po kolejny tom jej nowej serii.
Lektura "Odmieńca" pozwala czytelnikowi przenieść się do czasów średniowiecza i spojrzeć na realia, w jakich przyszło wówczas żyć człowiekowi. A trzeba przyznać, że nie był to zbyt przyjemny okres na kartach historii. Ludzie żyli w zabobonnym strachu przed tym, czego nie potrafili wytłumaczyć. Bali się spraw, które dla współczesnego człowieka stanowią normę codziennego życia. Wschody i zachody słońca, zaćmienie, niespodziewane burze, ataki nieznanych chorób - wszystko to było traktowane albo jako kara boska, albo przejaw czarnoksięstwa. Szybkie procesy i palenie na stosie, często bez twardych dowodów, a jedynie na podstawie czyichś słów były czymś najzwyklejszym w świecie. To były czasy, w których ludzie obawiali się wykształconych kobiet, nie poświęcających swego życia roli żony, matki bądź zakonnicy. Żyli w przeświadczeniu, że kobieta należy do mężczyzny, który jest jej panem, przez co winna jest mu posłuszeństwo. Można było je bić i źle traktować, a nikt nie ruszyłby palcem, aby im pomóc. Dlatego tak bardzo przerażały ich kobiety wyzwolone, myślące świadomie, które pragnęły żyć z pasją. Autorka bardzo wiernie oddaje nam ówczesną rzeczywistość, dzięki czemu lepiej zrozumiemy motywy, jakimi kierowali się jej bohaterowie.
Luca Vero został oddany do klasztoru jako mały chłopiec, praktycznie nie rozumiał znaczenia składanych w tak młodym wieku ślubów. Teraz, będąc już u progu dorosłości, stara się trzymać obowiązujących go zasad. Nie jest to jednak takie proste. Dotąd przebywał z dala od kobiecych wdzięków, w towarzystwie innych zakonników, a teraz w jego najbliższym otoczeniu znalazła się Izolda - młoda i piękna dziewczyna, na widok której odzywają się w nim nieznane mu dotąd uczucia. Czy będzie potrafił dochować ślubów i nie ulegnie młodzieńczemu pożądaniu? A może wręcz przeciwnie - posmakuje pierwszej miłości? W wypełnieniu jego misji towarzyszy mu skryba Piotr, który w swym życiu widział już nie jeden przejaw działalności Szatana, oraz Freize, były klasztorny kuchcik, który otoczył opieką Lucę, kiedy ten zjawił się w klasztorze jako mały chłopiec. O ile postać Piotra na każdym kroku mnie denerwowała przez jego wieczne podejrzenia i zatwardziałe wierzenia, o tyle Freize od samego początku przypadł mi do gustu. Jest niepokorny, a jego buzia nigdy się nie zamyka. Cechuje go lojalność oraz wielka miłość do zwierząt. Nie pozostaje również obojętny na krzywdę innych, zwłaszcza słabszych jednostek. Jednak dość o mężczyznach, pora przejść do kobiecych postaci - Izoldy oraz jej przyjaciółki Iszrak, uważanej przez ogół społeczeństwa za niewolnicę swej młodej pani. Pierwsza z kobiet dorastała pod okiem czujnego ojca, który obdarzył ją wielką miłością. Przez całe swoje życie wychowywana była w wierze, że pewnego dnia obejmie rządy w zamku oraz zaopiekuje się posiadłościami ojca. Dlatego też mocno zaskoczyła ją ostatnia wola zmarłego, którą przekazał jej brat, zgodnie z którą miała do wyboru - albo poślubi wyznaczonego jej na męża człowieka, albo obejmie stanowisko ksieni w żeńskim klasztorze. Z dwojga złego lepszą perspektywą był zakon, choć zdawała sobie sprawę, że stanowić on będzie dla niej więzienie do końca jej życia. Wierną jej towarzyszką jest Iszrak, która jako dziecko została sprowadzona przez ojca Izoldy ze Środkowego Wschodu. Dziewczynki dorastały razem, jak siostry. Ojciec Izoldy dopilnował, aby jej przyjaciółka nauczyła się wszystkiego, co może przydać się w przyszłości, aby zapewnić bezpieczeństwo swojej córce - posiadła umiejętności z dziedziny medycyny, jak również sztuk walki. Wykształcenie, pochodzenie, karmelowy odcień skóry, wyznawana wiara tak odmienna od chrześcijańskiej - to wszystko sprawia, że ludzie traktują ją z nieufnością, a nawet ze strachem, traktują jak odmieńca... kogoś, kto nie przynależy do miejsca, w którym się znalazł. Jednak na dobrą sprawę tym samym mianem można określić zarówno Izoldę, jak i Lucę. Obojgu bowiem został z góry narzucony los, któremu zmuszeni byli się poddać.
Spodobało mi się to, co znalazłam na kartach powieści Philippy Gregory. Ciekawa fabuła, uknute intrygi, różnorodni i jakże barwni bohaterowie. Do tego sam język autorki jest bardzo przystępny, dzięki czemu książkę czyta się lekko i przyjemnie. "Odmieniec" za mną. Czas odstawić książkę na półkę. Jednak nie rozstaję się jeszcze z bohaterami serii "Zakon Ciemności". Ma ręka sięga już po drugi tom "Krucjata", aby, mam taką nadzieję, przeżyć kolejną ciekawą przygodę.
Moja ocena: 5/6