Historia, którą miałam okazję wziąć pod swoje skrzydła jako Patronka, jest historią piękną, magiczną, zważywszy na to, że jest to fantastyka, którą uwielbiam, a której za często nie czytam. Opowiada ona o dziewczynce, która żyła w jednym z dwóch plemion ze sobą skłóconych. W wiosce, w której mieszkała, nie było nikogo w jej wieku, nie miała z kim się bawić, a więc wieczorami przesiadywała na balkonie i podziwiała tańce, które odbywały się po drugiej stronie jeziora. Strasznie chciała tam pójść i się z kimś zaprzyjaźnić, jednak rodzice nie chcieli nawet o tym słyszeć, a więc dziewczynka noc w noc mogła jedynie obserwować. Uknuła plan, który miał pozwolić jej zobaczenie z bliska wrogiego plemienia i gdy tylko nadarzyła się ta szansa, pod osłoną nocy wymknęła się ukradkiem przez bramę i pognała ile sił w nogach przez las. Starała się pozostać niezauważona, ale nie spodziewała się, że pewien młodzieniec również ją obserwuje. Poza tą jedną sytuacją udało się jej jeszcze raz z nim zobaczyć, zanim wrogie plemię zostało doszczętnie zniszczone. Jednak dziewczynka cały czas skrycie wierzyła, że chłopiec przeżył i liczyła na to, że kiedyś się jeszcze zobaczą... Teraz Lilu jest dojrzałą panną, która ma za zadanie sprawić, by plemię Vattów i ludzi żyło w zgodzie. Musi wyjść za mąż za króla, jednak nie wszystko pójdzie po jej myśli...
Ta historia sprawia, że nie jest się w stanie od niej oderwać, jest pełna zwrotów akcji, które wręcz uwielbiam! Ogrzewa swoim ciepłem i kusi bliższym poznaniem. Oczarowuje swoim stylem, światem stworzonym przez Autorkę i zasadami w nim panującymi. Kreacja bohaterów to mistrzostwo! Lilu wraz z Deronem od samego początku skradli moje serce, ich przebiegłość, ciągłe knucie robiło na mnie wielkie wrażenie! Może i w pewnych sprawach ich nie popierałam albo nie rozumiałam, jednak mimo wszystko cały czas stałam za nimi murem. Król Wojemir również był bardzo ciekawą postacią o dwóch obliczach i szczerze mówiąc, nie wiedziałam, co o nim myśleć. Jego emocje, zachowanie i traktowanie Lilu zmieniało się niczym w kalejdoskopie, przez co ciężko było mu w stu procentach zaufać. Bohaterzy sprawiali, że moje założenia co do nich zmieniały się z minuty na minutę i w sumie to było cudowne! Ta niepewność pobudzała moją wyobraźnię i wywoływała masę emocji.
Czytając książkę, miałam wrażenie, jakbym przeniosła się do świata wykreowanego przez Autorkę i sama była jedną z bohaterek. Cudownie było móc towarzyszyć bohaterom w ich historii, dzielić z nimi te wszystkie emocje. Nie zliczę, ile razy płakałam, śmiałam się w głos, czy przygryzałam wargę podczas czytania. Bawiłam się wręcz rewelacyjnie. Zakończenie sprawiło, że rozpadłam się na kawałki. Wiedziałam, że to już koniec i nic nie mogłam z tym zrobić. Będzie mi brakować Lilu, Derona i całej reszty, przez tę krótką chwilę zdążyłam ich pokochać, a teraz ich straciłam. Ciężko opisać mi to, co się w tym momencie dzieje w mojej głowie. Totalny rozgardiasz i brak zrozumienia. Bo jak można w taki sposób zakończyć książkę? Zostawić czytelnika z takim niedosytem? Będę musiała koniecznie nadrobić pozostałe tomy, jednak wiem, że moich kochanych bohaterów tam nie będzie i przez to krwawi mi serce. Droga Autorko! Mam nadzieję, że gdzieś jeszcze będzie choćby krótki fragment poświęcony im i nie będę aż tak rozpaczać.
Na zakończenie powiem, że pokochałam pióro Autorki, a historia, którą przeczytałam, sprawiła, że ponownie wrócę do fantastyki. Już zapomniałam, jak to jest znaleźć się w innym świecie niż nasz. W świecie pełnym magii i przeróżnych stworzeń. W świecie, w którym nie wszystko jest takie, jakie mogłoby się wydawać.
W najbliższym czasie koniecznie muszę nadrobić pozostałe tomy serii, choćby nie wiem co!
Dziękuję Autorce za daną mi szansę. Za to, że zaufała mi na tyle, bym wzięła pod skrzydła "W objęciach wroga". Dziękuję kochana! Wiele to dla mnie znaczy! Polecam tę historię całym serduszkiem!