„Ciekawe - myślał - że dostrzegamy jak bardzo nam na czyś zależy wtedy gdy to tracimy.”*
Każdy człowiek szuka szczęścia, jedni poprzez pracę, drudzy podróżując, a trzeci chcą po prostu być kochanie, mieć rodziny. Właśnie takie niby drobne sprawy sprawiają, że czujemy się radośni i spełnieni. Czujemy, że osiągnęliśmy to co było naszym celem... Niestety los płata figle i są momenty kiedy musimy wybrać co robić dalej, często te wybory są trudne, ale przecież w walce o szczęście nie jest nigdy łatwo...
„W nadziei na lepsze jutro” to tak naprawdę historia trzech kobiet, z których zakpił los. Poplątał ich drogi i czekał na nadchodzące wydarzenia. Na samym początku poznajemy Anię, kobietę będącą na stażu w Berlinie, uciekającą przed przeszłością i podejmowaniem ostatecznych decyzji... Później jest Sabina, która straciła miłość swojego życia z powodu zaplanowanego przez ojca wyjazdu na stałe za granicę, w końcu wychodzi za mąż bez miłości jej mąż jest niepełnosprawny. No i Helena, młoda, piękna modelka z szansą na karierę... Przyrodnia siostra wyżej wymienionej Sabiny. Niby nic te panie nie łączy, ale wszystkie nie zapomną o sobie z powodu jednego spotkania, które zmieniło ich życie na zawsze. Jedno spotkanie i jeden mężczyzna – Robert – obecny mąż Anny, była miłość Sabiny... To jak ich losy się potoczą zależy tylko od nich samych... Jak pokierują swoim życiem?
Po debiutancką książkę Ewy Bauer chciałam sięgnąć od momentu jej wydania. I chociaż wiem, że książki nie powinno się oceniać po okładce to ona pierwsza przykuła moją uwagę, dopiero później przeczytałam opis, który również mnie zaintrygował.
Kiedy wreszcie miałam możliwość przeczytania „W nadziei...” nie zwlekając długo zaczęłam... I niestety na samym początku się zawiodłam, książka mi się dłużyła i zbytnio nie ciekawiła. Myślałam, że tak będzie do końca i cieszyłam się, że jest taka cienka. Czasem jednak coraz bardziej wciągałam się w fabułę i zaczęłam żałować, że powieść ma tylko 164 strony. Jestem zwolennikiem akcji, lubię gdy coś się dzieje, gdy cały czas są przeszkody zagadki, tajemnice, ale lubię też czasem książki, które poruszają jakiś temat i wokół niego toczy się akcja. Tutaj nie znajdziemy szybo galopującej fabuły tylko przemyślane i konkretne wgłębienie się w sferę uczuć bohaterów. Jeślibym powiedziała, że nic tam się nie dzieje to bym skłamała. W gruncie rzeczy dzieje się nie mało, sekrety, zdrady, powroty, próby ratowania, zmiana priorytetów w życiu, zmiana siebie samego, poglądów, nauka życia na nowo. To takie studium człowieka i tego jak się zachowuje pod wpływem tego co go spotyka. Gdy już historia się rozkręci czytelnik jest co chwile zaskakiwany nowymi zdarzeniami bohaterów.
Książka, która nie wywołuje w czytelniku emocji jest książką bez tego „czegoś”. „W nadziei...” to „coś” ma i gdy śledziłam losy bohaterów biłam im brawo aby ich dopingować, marszczyłam brwi gdy byłam niezadowolona, wściekałam się na Roberta, popierałam decyzje Ani, a gdy myślała o małżeństwie sama zastanawiałam się co ja bym zrobiła na jej miejscu. Tak naprawdę łatwo nam oceniać stojąc z boku, a to wszystko nie jest takie proste, nicie jest czarno-białe. Tak, ta pozycja wywołuje ogromne emocje w czytelniku, które też zdecydowanie długo w nim zostaną.
Dużym plusem są tu postacie, szczególnie Anna. Opisani barwnie i w miarę szczegółowo, co sprawia, że stają się realni. Różne charaktery i poglądy sprawiają, że ich wspólne przebywanie ze sobą nie jest nudne i monotonne. Możemy też obserwować jak zdarzenia wpłynęły na bohaterów. Anna kiedyś otwarta i radosna po stracie dziecka i zdradzie męża zamknęła się w sobie i już nie jest tak naiwna. Życie dało jej popalić i wzięła sobie do serca tą lekcję. Chciałam jeszcze wspomnieć o Robercie, och jak tacy faceci mnie irytują! Ale muszę przyznać, że mnie zaciekawił, ma chyba jakieś wahania osobowości o inaczej nie potrafię wytłumaczyć sobie jego zachowania. Gdy tylko mi czymś zaimponował i już czułam do niego nić sympatii musiał oczywiście coś zepsuć i zaś tracił w moich oczach... cóż... kto zrozumie mężczyzn?
Język, którym posługuje się pani Bauer jest nieskomplikowany i bardzo łatwy w odbiorze, ale mimo to sprawia, że czytelnik zagłębia się w niesamowity opis uczuć. Widać za pomocą prostych zdań też można napisać coś wartościowego. Mam wielką nadzieję, że kontynuacja pojawi się w miarę szybko gdyż zakończenie było dla mnie bardzo interesujące. Swoją drogą jak można pozostawić czytelnika z taką niewiadomą?
TEKST STANOWI OFICJALNĄ RECENZJĘ DLA AKCJI „WŁÓCZYKIJKA” ORAZ WYDAWNICTWA RADWAN
*str. 98