Dwanaście słów recenzja

W leśnym śródświeciu "Dwunastu słów" Jana Jakuba Kolskiego

Autor: @czytamduszkiem ·4 minuty
2020-04-28
Skomentuj
1 Polubienie
Idę prawem serii. Niedawno przeczytałam „Egzamin z oddychania” Kolskiego, teraz „Dwanaście słów”. Symbolicznej dwunastki chyba nie osiągnę. Nie dlatego, że nie dałabym rady, bo dałabym, przecież tylko ja czytam duszkiem, ale zwyczajnie dlatego, że Kolski aż tyle książek chyba nie napisał. No, właśnie ta symbolika jest widoczna już w samym tytule. Dwunastka uosabia harmonię i doskonałość, a Kolski ma niemal obsesję na punkcie kompozycji, która musi być idealna.
„Dwanaście słów” to Kolski w najczystszej postaci. Bo jest o życiu i śmierci, o przechodzeniu, a raczej o przeprowadzaniu na drugą stronę, o Bogu, a właściwie o religii lub może trafniej religijności, jest o miłości do matki, jest jego faworyt wśród świętych, czyli św. Roch, no i układ on starszy, ona młodsza. W kompozycji przeplatają się analogie, zestawienia, klamry, nawiązania i odniesienia. W stylu scenariuszowe opisy, niemal kojarzące się z didaskaliami, dialogi żywe i zindywidualizowane, klimat z pogranicza rzeczywistości i nierealności czy to sennej, czy baśniowej, słowem gdyby nawet nazwisko Kolskiego dziwnym trafem zniknęło z okładki, to nie da się, zwyczajnie nie da się go nie rozpoznać po zawartości.
„Dwanaście słów” to powieść o naturze człowieka. Jego mrocznych zakamarkach, kleistych meandrach i nieoczywistych impulsach. Bo w rzeczywistości człowiek nie jest takim, jakim się wydaje. Rok 1969, Polska, dwójka bohaterów – on, Fryderyk, ok. 60-letni nauczyciel muzyki, mieszkający w starej kolejarskiej resztówce gdzieś w lesie. Oszczędny w słowach – dwanaście na dzień w zupełności mu wystarczy, by prowadzić dialog z otoczeniem – inteligentny, surowy w obejściu. Ona – Marianna, ok. 31 lat, boromeuszka, więcej w niej religijności niż wiary w Boga, pewnego dnia ucieka z klasztoru, zabierając ze sobą obraz z wizerunkiem Jezusa, który budzi w niej zawstydzające podniecenie. Trafia do Fryderyka, tam mieszka w służbówce, pierze, sprząta, gotuje.
Bohaterowie Kolskiego nie mają łatwej przeszłości, nie mają banalnych charakterów, mają za to nieoczekiwane motywacje i plany na życie, które niejednego przyprawiłyby o zaskoczenie. Fryderyk i Marianna współistniejąc na kartach powieści, tworzą dwa skrajnie odmienne światy, jednak wraz z następującymi wydarzeniami zmienia się między nimi układ zależności. Fryderyk trwający w swych rytuałach, postanowieniach, powtarzalności, pierwotnie nadaje rytm relacji, dominuje i wyznacza ton. W jego poukładaną egzystencję wkracza jednak nowe, wg niego głupie, i to głupie rozpraszając go, zaprósza sobą jego świat. Chłód i oschłość, okrucieństwo i brutalność przekształcają się stopniowo w tęsknotę, tkliwość, miłość, poddanie. Ona – ta głupia – nadgorliwie religijna, nieopierzona adeptka świeckiego życia, pokornie służąca innym i podpatrująca ich losy, pokutująca za bezwstydne myśli, tka plan na przyszłość z czasem wyznaczając zasady, określając reguły, stając się panią domu. Ale Fryderyk i Marianna to nie jedyny osobliwy duet występujący na kartach powieści. Kolski stworzył ich więcej, co interesujące elementy tych duetów nie wykluczają się, a oddziałują i promieniują na siebie wzajemnie. Dodatkowo Kolski – sam będąc kreatorem jako pisarz i reżyser – pozwala swoim bohaterom odgrywać role, kształtować fabułę, wcielać się w innych, przybierać postawy, tworzyć pozory. Jego bohaterowie są – jak wspominałam wcześniej – również mocno naznaczeni piętnem przeszłości, a autor odsłania ją stopniowo i powoli. Bohaterowie Kolskiego są wreszcie odmienni, bo nie pasują do utartych wzorów, nie pasują do funkcjonujących norm społecznych, wymykają się ocenie szufladkującej większości. Błądzą po peryferiach, po manowcach, po pobrzeżach światów. Stoją na skraju modelowych i akceptowanych schematów, są pomiędzy białym i czarnym. Nie można im przypiąć karteczki z jednoznacznym opisem „bohater pozytywny” czy „czarny charakter”. Kolski perfekcyjnie pokazuje człowieka z jego słabościami. Człowieka, który błądzi, a błądzi właśnie dlatego, że jest człowiekiem, bo „Errare humanum est”. Czytelnik sam ma czasami problemy z jednoznacznym podejściem do zachowań postaci. Zaskakiwany pyta sam siebie, jak rozumieć to, co się wydarzyło. Jak to zinterpretować? Jaką miarę do tego przyłożyć? Na szczęście w sukurs przychodzi sam narrator, który służy podpowiedzią, w razie gdyby czytelnik czuł się zdezorientowany.
W „Dwunastu słowach” zgodnie kooperują ze sobą Kolski-pisarz i Kolski-reżyser. Jeden dzierży pióro, drugi kamerę i zręcznie kieruje ją na poszczególne rekwizyty. W powieści ich rolę odgrywają słowa. Autor słowem podkreśla zapowiedź wydarzeń, słowem wydobywa nadchodzące, słowem wwierca się w umysł. Jego kunszt budowania nastroju – operowanie światłem, półświatłem, minicieniem i mrokiem, ledwie okruchem lśnienia, czymś pomiędzy – choć pozornie jedno przysłania, to paradoksalnie niczego przed czytelnikiem nie ukrywa, przeciwnie – przykuwa jego uwagę, odciska ślad w naszej pamięci (drąży podświadomość jak chrząszcz Anobium nogę bechsteina), by potem w kolejnej scenie wydobyć ten podkorowo ukryty impuls i rozsypać komplet odczuć w pełnej świetlistości sceny. Dlatego Kolskiego się nie czyta, Kolskiego się ogląda z zapartym tchem.
Na aurę osobliwie tajemniczego świata stworzonego przez Kolskiego składa się jeszcze las (a w nim koniecznie stara chata) – świat niczym z baśni. W lesie zwyczajowo wg ludowych podań mieszkało licho, w lesie czaiło się zło, z lasu wypełzały demony. Ten las w „Dwunastu słowach” ma swoją moc, siłę i znaczenie. Niczym otuliną otacza jądro wydarzeń, w niego zatapia się Fryderyk, z niego wyłania się Marianna. On oddziela ten świat od tamtego. Kolski prowadzi słowa po korze drzew, oplata zdania wokół koron, pozwala frazom zawisnąć w poświacie między listowiem. Tak niewiele potrzebuje, by wykreować las… las pomiędzy światami. Las wprowadza w nieoczekiwane, w niesamowite. Las stanowi śródświecie.
„Dwanaście słów” Jana Jakuba Kolskiego to płynna proza kreująca lepkie i gęste obrazy, z historią, która przenika nas w równym stopniu swoją niezwykłą migotliwością, jak i perwersyjnym wyrafinowaniem. Gdy zdejmiemy magię, magnetyzm, nadrealizm z „Dwunastu słów”, gdy oczyścimy fabułę z formy i zostawimy najczystszą treść, to wyłoni się przed nami psychologiczne studium przypadków, ale to już rzecz na osobny materiał.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-04-12
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Dwanaście słów
2 wydania
Dwanaście słów
Jan Jakub Kolski
6/10

Nowa powieść wybitnego reżysera i pisarza, autora bestsellerowego "Egzaminu z oddychania". Utrzymana w powściągliwym a jednocześnie intensywnym klimacie przypominającym film Jane Campion "Fortepian"....

Komentarze
Dwanaście słów
2 wydania
Dwanaście słów
Jan Jakub Kolski
6/10
Nowa powieść wybitnego reżysera i pisarza, autora bestsellerowego "Egzaminu z oddychania". Utrzymana w powściągliwym a jednocześnie intensywnym klimacie przypominającym film Jane Campion "Fortepian"....

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Pozostałe recenzje @czytamduszkiem

Tydzień z życia Adeli
W domach z betonu dziwny jest świat...

Jestem przekonana, że gdyby Czesław Niemen peregrynował „Tydzień z życia Adeli”, zaśpiewałby „Dziwny jest ten świat”. Jednak Agata Suchocka, autorka książki, którą Wam ...

Recenzja książki Tydzień z życia Adeli
Nigdy nie będę młodsza, ale kto mi zabroni próbować
Królowa jest tylko jedna?

Czy to w życiu, czy to w fikcji literackiej królowa jest tylko jedna! I mimo iż główna bohaterka powieści Agnieszki Dydycz „Nigdy nie będę młodsza. Ale kto mi zabroni pr...

Recenzja książki Nigdy nie będę młodsza, ale kto mi zabroni próbować

Nowe recenzje

Metempsychoza
GARNKI Z KAMBODŻY I "METEMPSYCHOZA" CZYLI JAK W...
@mrocznestrony:

Łooo matko elektryczna, ale to było złe! Naprawdę złe, choć sądziłem, że po wyjątkowo słabej drugiej części cyklu "Kron...

Recenzja książki Metempsychoza
Wszyscy jesteśmy martwi.
Wszyscy jesteśmy martwi - finał
@Malwi:

„Wszyscy jesteśmy martwi” to ostatnia, czwarta część serii „Krwawe Święta” autorstwa Sary Önnebo. Akcja nabiera tempa, ...

Recenzja książki Wszyscy jesteśmy martwi.
Klub Dzikiej Róży
Dzika róża
@patrycja.lu...:

"Klub Dzikiej Róży" zaprasza w progi podupadłego pensjonatu w czasach powojennych, w którym policja odkrywa zwłoki. Mie...

Recenzja książki Klub Dzikiej Róży
© 2007 - 2024 nakanapie.pl