Nigdy nie byłam feministką o poglądach, jakie jego przedstawicielki prezentują w mediach. Nie rozumiem agresywnego przedstawiania idei, które mają na celu walkę z równouprawnieniem. Ponadto, wierzę w słowa mojej byłej polonistki, że feminizm to nie tylko sprawy kobiet, ale również problem wszystkich uciskanych grup społecznych. Na książkę „Od Safony do Sibylli. O twórczości kobiet, które miały odwagę zmieniać świat” pazury ostrzyłam sobie już od dłuższego czasu. Zawsze zajmowały mnie sprawy żeńskiej strony społeczeństwa w literaturze i historii. Ostatnio wywiązała się dyskusja między mną a moim chłopakiem na temat tego, że teraz jest najlepszy moment, żeby kobiety poczuły się pewnie w świecie i na równi z mężczyznami. Trudno porównać nieco ponad stuletnie starania, by zdobyć taką samą pozycję jak mężczyźni przez kobiety z ponad dwoma tysiącami lat umacniania swojego nadrzędnego miejsca przez płeć męską. Myślę, że kobiety jeszcze długo będą walczyć o to, by obie płci były traktowane na równi. I nie przyjmuję do wiadomości, że teraz jest o wiele lepiej niż kiedyś. Co z tego, skoro nadal nie jest tak, jak być powinno. Myślę, że ta książka jest bardzo dobrym przykładem, jak powinno się przedstawiać historię kobiet.
O autorce nie jestem w stanie nic powiedzieć. Niestety nie znalazłam żadnej biografii ani notek.
Dzięki niniejszej książce możliwa jest wyprawa w głąb historii, którą odkryć można na nowo z kobiecej perspektywy. Rola kobiety w minionych wiekach nie była taka jak dzisiaj. Mimo niższego statusu społecznego kobiety tworzyły, rozwijały się i realnie wpływały na przemiany w świecie, czasami skuteczniej niż mężczyźni. Zepchnięte w patriarchalną niepamięć wielkie dzieła kobiet wydobywane są obecnie na światło dzienne. Do dziś pozwalają one czerpać inspirację i wyrobić uznanie wobec ich twórczych dokonań, bez których dzisiejsza rzeczywistość byłaby o wiele uboższa. Książka zabiera czytelnika w podróż, która pozwoli mu inaczej spojrzeć na świat i na same kobiety.
Nie odmówię tej książce profesjonalizmu, bo miałam do czynienia z prawdziwą i pełnokrwistą pozycją popularnonaukową. Bardziej naukową niż popularną, bo tekstu było niewiele – można by go zmieścić na 50 stronach. Niewielką objętość w większości wypełniają liczne przypisy i ilustracje. Treść została ograniczona do istoty całego założenia. A nawiązując do ilustracji kobiet, o których toczy się dyskusja, jestem bardzo rozczarowana. Wypadały miernie w porównaniu z przepiękną okładką. Autorki same w sobie zostały przedstawione pobieżnie i w czysto encyklopedyczny sposób – oczekiwałam czegoś więcej, ale w tej objętości wyszło całkiem przyzwoicie. Moim zdaniem za mało miejsca poświęcono problematyce poszczególnych dzieł. Przedstawiono informacje o tym jak wyglądają i gdzie się aktualnie znajdują. Zwrócić uwagę należy na cudowne skany okładek, przez co nieco lepiej możemy zapoznać się z pozycją. Żałuję, że spis rzeczowy, który znajduje się na końcu pozostał bez odnośników do stron, na których można znaleźć dane pojęcia. Ale myślę, że łatwo można to nadrobić w drugim wydaniu. Moim głównym zarzutem jest długość – zbyt obszerny temat, jak na ledwie 146 stron, które otrzymujemy. Jednak zarówno mnie, jak i mojego chłopaka, zmusiła do dyskusji na tematy feministyczne i okołofeministyczne. Na pewno warto się z nią zapoznać i rozpocząć własne poszukiwania tropów i śladów tych niezwykłych kobiet.
Polecam każdemu, szczególnie kobietom, bo warto znać historię odważnych. Zmusza do refleksji i zachęca do zgłębiania tematu.
Cytat nietypowy, ponieważ znalazłam go na samym początku, powtarzany za Virginią Woolf z książki „Własny pokój”. Myślę jednak, że w kontekście tematu jest jak najbardziej trafny.
„Nigdy nie zrobiłyście odkrycia o jakimkolwiek znaczeniu. Nie zatrzęsłyście żadnym imperium, nie poprowadziłyście do boju żadnej armii. Dramaty Szekspira nie są Waszym dziełem i żaden barbarzyński lud nie zaznał dzięki Wam błogosławieństw cywilizacji. Cóż macie na swoje usprawiedliwienie?”