Kolor niebieski kojarzy mi się z niebem pełnym chmur, a od tego już całkiem blisko do bujania w obłokach, snucia marzeń i planów. Niebieski symbolizuje też inspirację i kreatywność. Kiedy wszystko to połączymy w całość, otrzymamy NIEBIESKI AUTOBUS, który będzie w stanie wyrwać nas nawet z najbardziej nijakiej rzeczywistości. Autobus, który zawiezie nas drogą o nazwie Impuls, w kierunku przystani Moje Spełnione Marzenia… Tylko czy na pewno…?
Miśka Pietkiewicz to młoda obywatelka kraju pustych półek i kolejek za niczym. Jej dom rodzinny nie szczycił się posiadaniem segmentu pokojowego, za to nigdy nie brakowało w nim bimbru i innych atrakcji… Tata Miśki zawzięcie wszystko naprawiał, mama marzyła o prowadzeniu kiosku z gazetami, babcia wspominała swoją młodość, a wujek Roman prowadził interesy maści wszelkiej – z różnym skutkiem dla finansów i reputacji… Jedynie wybrańcy mogli cieszyć się blaskiem telewizora i trudno dostępnych dóbr. Czy niebieski autobus mógł to wszystko zmienić? Miśka postanowiła spróbować sił i wraz z osiągnięciem pełnoletniości wyruszyć nim na podbój świata!
Ten autobus to symbol odwagi – nadziei na lepsze jutro, wręcz nadziei pokładanej w siłach najwyższych. NIEBIESKI AUTOBUS to także wiara we własne możliwości i przychylność losu, zawierzenie wyrokom opatrzności. Miśka dobrze o tym wiedziała, dlatego zdecydowała się do niego wsiąść, prawie że z niczym – wystarczyła jej ufność w ciekawsze jutro. Nie zawsze jednak to, co nieznane jest lepsze… A ludzie po to próbują, żeby przekonać się o tym na własnej skórze - „ludzie po to błądzą, żeby się odnaleźć”.
Co mnie udało się odnaleźć w prozie pani Kosmowskiej…? Wiele anegdot o czasach, które minęły, które ja znam tylko z opowieści. O czasach, kiedy to w kolejkach kwitły znajomości, a rajstopy oddawano do cerowania. Tego typu opisy wiele razy wywołały na mej twarzy uśmiech. Ale jak to w życiu bywa, a że jest to książka życiowa – to i smutne fragmenty były i nudne też i takie ni to do łez, ni to do śmiechu… O ile na początku przesiąkłam klimatem szarych budynków, kanek na mleko, pochodów i harcerskich opowieści, to stopniowo gubiłam go gdzieś po drodze. W rezultacie końcówkę książki czytałam bez emocji i wypieków na twarzy. Może dlatego, że to, co potrafi zaskoczyć raz, drugi, trzeci, nie będzie zaskakiwać po raz dziesiąty, czy dwudziesty – a niektóre żarty stały się przewidywalne, wątki i ich rozwiązania również. O wiele przyjemniej czytało mi się o dzieciństwie Miśki, aniżeli jej dorosłym życiu – dosyć schematycznym, na wskroś przesiąkniętym szarą codziennością.
Ciekawa za to jest kreacja poszczególnych postaci. Znajdziemy tu typowego „Piotrusia Pana”, nauczycielkę lekkich obyczajów, zbzikowaną Brydzię, artystę, kombinatora -uwodziciela, a nawet kobietę kochającą inaczej… Każde z nich przedstawione zostało bardzo wymownie, z dbałością o najmniejsze szczegóły.
Można by rzec, że w książce tej wady równoważą zalety, minusy – plusy, a fragmenty mniej ciekawe – wciągające i zabawne anegdoty, co w rezultacie daje lekturę wartą przeczytania. Czy porywającą…? Na pewno taką, która potrafi zainteresować.