Czytelnicy i czytelniczki, zapraszam was w niezwykłą czytelniczą podróż. Na pokład słownego okrętu należy zabrać trochę czasu oraz wyobraźni, po czym jak najprędzej otworzyć książkę i przepaść, aż do ostatniego zdania.
Zacznijmy jednak od początku. Na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej w pocie czoła pracują ekipy rozbierające wraki statków. Tatuowani i kolczykowani, przynależą do różnych grup. Nailer pracuje w lekkiej ekipie: wydobywa miedziane kable i inne drobne rzeczy. Zapłata ledwie starcza mu na przeżycie, a tego też nie ułatwia jego ojciec. Jadący na krysztale (narkotykach) i alkoholu bynajmniej nie wita syna z rozpostartymi ramionami. Ponurą codzienność zakłóca pewne zdarzenie… Młodzieniec wraz z przyjaciółką Pimą znajdują rozbity na skałach kliper. Jak się okazuje, jego wnętrze skrywa wiele skarbów. Jednak droga do ich zdobycia nie jest łatwa… Niemal w każdej kabinie znajdują się ciała ofiar morskiej katastrofy, które niczym wyrzuty sumienia utrudniają penetrację okrętu. Bogactwa tych ludzi to szansa na lepsze życie dla Nailera i jego towarzyszki, zatem mimo okoliczności, łupy pośpiesznie lądują w worku. Do czasu… W sypialni pod stertą narzut i połamanego łoża leży piękna czarnowłosa dziewczyna obwieszona złotem i diamentami. Jak się okazuje śmierć jej nie dosięgła, a to, czy jednak się tak nie stanie, zależeć będzie od decyzji Nailera…
Bacigalupi w bardzo wymowny sposób przedstawia kondycję jednostki, to jak szybko jej system wartości może ulec zmianie. Wszystko bowiem zależy od okoliczności w jakich ów jednostka się znajduje. Dlatego Nailer i inni bohaterowie „Złomiarza” nie raz zostaną poddani prawdziwej próbie. I tej natury moralnej i tej życiowej. Ich wybory z pewnością czasami zaskoczą czytelnika.
Nie da się ukryć, że Paolo Bacigalupi to bardzo ciekawy głos we współczesnej fantastyce. Zdobywca wielu nagród obecnej dekady, między innymi: Nebula, Hugo, Locusa, Campbella. Chwalony przez licznych twórców i krytyków. Terry Bisson (amerykański pisarz s-f i fantasy) powiedział o nim: „Nie cierpię go. Pojawia się znikąd, pisze jak szalony anioł, zgarnia nagrody i wytrąca nas, starych wyjadaczy, z równowagi opowieściami o czymś, co jeszcze nie przyszło nam do głowy. A do tego jest młody i przystojny. Dobrze, że chociaż nazwisko ma nie do wymówienia.” Z kolei Robert J. Sawyer (autor powieści "Futurospekcja") zapewnia, że : „Przy lekturze Złomiarza pospadają wam kapcie!”. Ja powiem skromnie, iż Bacigalupi pisze tak, że człowieka wciska w fotel! Naprawdę ma talent do snucia niebywałych historii.
Jego "Złomiarz" to przykład dystopii (utwór przedstawiający czarną wizję przyszłości). Globalne ocieplenie spowodowało wzrost poziomu mórz, przez co część miast została zalana. Społeczeństwo jest zmuszone do ciągłej zmiany granic i walki o przetrwanie. Rząd uległ rozpadowi, a świat składa się z ekonomicznych klanów (np. Lalusie, Żniwiarze). Ludziom służą Półludzie -genetycznie zmodyfikowane kreatury (o żółtych psich oczach i ostrych zębach). Półludzie to w zasadzie jeden z najbardziej fantastycznych elementów powieści. Reszta to niezwykle autentyczna fikcja.
Cóż można więcej dodać… „Złomiarza” się nie czytało, jego się chłonęło, on przewiercał się gdzieś do głębi i wciągał w wykreowaną rzeczywistość, tworząc ją na moment zupełnie realną. Coś niesamowitego! Dawno żadna lektura nie wywołała we mnie tylu emocji i niekontrolowanych odruchów (np. kurczowe ściskanie torby w autobusie). Przez kilka godzin „Złomiarz” przesłonił wszystko dookoła, serwując porywającą wyprawę w mroczny i barwny świat przyszłości.
Nie poznać takiej książki to niepowetowana strata!