„W ciszy gór” to książka, od której wiele wymagałam, po samym opisie fabularnym wiedziałam, że musi mieć w sobie „to coś”. Nie czytałam wcześniej żadnej książki autorki, byłam ciekawa jej literackiego stylu i pomysłu, jaki chciała nam przedstawić. Okładka książki przyciąga wzrok i rozbudziła we mnie emocje, bohaterka musiała zmierzyć się ze stratą na własnych zasadach. Utrata miłości potrafi spaść na człowieka bez najmniejszego ostrzeżenia, rozedrzeć serce, pogruchotać życie, zniweczyć plany. Ból i cierpienie są nam zbyt dobrze znajome, dlatego też taka książka stanie się dla czytelnika autentyczna, życiowa i wyczekiwana. Czekałam na taką opowieść, piękny górski krajobraz, impuls i szybsze bicie serca. Mawiają, że pogoda w górach może się gwałtownie zmienić, zupełnie jak los, przeznaczenie, które nas dotyka.
Główną bohaterką książki autorstwa Natalii Klupińskiej pod tytułem „W ciszy gór” jest Joanna May, kobieta, która doznała ogromnej straty. Nie jest w stanie sobie z nią poradzić, każda najmniejsza czynność sprawia, że czuła się na skraju. Dawna dziewczyna, którą była zniknęła wraz ze śmiercią ukochanego człowieka, który był dla niej wszystkim. On odszedł, a ona musiała z tym żyć. Mawiają, że czas leczy rany, w jej przypadku się to nie sprawdza, mija rok, a ona nadal tkwi w dołku, z którego nie dostrzega wyjścia. Joanna udaje, że wszystko jest w porządku przed rodziną i przyjaciółmi, nie chce być problemem, ani ciężarem dla nikogo. Czy wyprawa w góry zmieni jej światopogląd, czy zakończy wszystko? Podczas takiej wyprawy poznaje pewnego mężczyznę, który decyduje się jej towarzyszyć. Artur jest sympatyczny i przystojny, postanawia iść z nią do schroniska. Jego obecność, nawet chwilowa sprawia, że jej niepokojące plany nie zostają zrealizowane. Joanna jest pod wrażeniem jego przyjemnego, ciepłego spojrzenia i tego, że w końcu poczuła coś innego niż ból. Istnieją jednak pewne przeszkody, których przeskoczyć się nie da, prawda? Nie można przecież rozbić komuś związku, ani na siłę zapomnieć o stracie. Czy Joannie uda się otworzyć serce?
„W ciszy gór” to niesamowita historia, która zabrała mnie z najniższych partii ziemi prześnionych bólem, depresją i cierpieniem na sam szczyt, gdzie można było w końcu złapać zbawienny oddech. Natalia Klupińska oczarowała mnie tą powieścią, jest tak życiowa, emocjonalna, że ma się wrażenie, że przydarzyła się komuś bliskiemu. W życiu nie może być jedynie mrocznie, depresyjnie i ciężko, po prostu trzeba poczuć się gotowym na to, aby wpuścić do serca odrobinę światła. Myślę, że każdy z nas w różnym etapie swojego życia poczuł się źle, cierpiał i przeżywał negatywne emocje nie dostrzegając niczego poza mrokiem. Potrzebował kopniaka, iskry, bodźca, który sprawi, że na nowo chce się żyć, a czasami tak niewiele brakuje, aby dostrzec iskierkę dobra. „W ciszy gór” to opowieść wartościowa, pochłaniająca, którą czyta się tak dobrze, że katorgą dla mnie była konieczność odłożenia jej na bok, by zająć się moją rzeczywistością i obowiązkami. Natalia Klupińska stworzyła niesamowitą książkę, która sprawiła, że płakałam, śmiałam się i przezywałam każde najmniejsze wydarzenie. Jestem przekonana, że sięgnę po kolejne książki autorki.