Kiedyś najskrytsze myśli zapisywano w pamiętnikach i dobrze ukrywano by nikt niepowołany do nich nie zajrzał. Były swego rodzaju spowiednikami, zatrzymującymi sekrety tylko dla siebie. Dziś uzewnętrznia się na blogach może dlatego, że jest to swego rodzaju interaktywny pamiętnik, gdzie nasze w ten sposób zapisane myśli nie są już pozostawione samym sobie, a dodawany jest komentarz czytających. Komentarze z kolei pobudzają do dalszego pisania, wywołują reakcje w piszącym i następuje coś w rodzaju dialogu. To wszystko zbiega się do wniosku, że dziś brak obok osoby, która będzie mieć czas na wysłuchanie, doradzenie, wparcie i pocieszenie. Udajemy, że jesteśmy tak zabiegani, że nie zdążymy odwiedzić tak często rodziców jakbyśmy chcieli, że ze znajomymi to raczej przez telefon czy skype wolimy pogadać. Albo jeszcze prościej przez komunikator tekstowy, żeby mniej angażować się w dyskusje i w wygodnym momencie wyłączyć się. Tak! udajemy, że jesteśmy tak cholernie zajęci wymagającą pracą czy codziennymi obowiązkami, a tak w rzeczywistości trwonimy czas przeglądając dziesiątki stron w internecie, jakby od tego zależało nasze życie. A przecież nasze życie toczy się gdzieś tam, w realu.
Uzależnienie - to jest klucz do tej książki. Bohaterka wpada w uzależnienie od stron społecznościowych w internecie. Pisze swój blog, pisze o sprawach ważnych, jednak społeczność, w którą wchodzi jest jak grząski teren, w którym się coraz bardziej zapada. Najważniejsze jest bycie na świeżo z zapiskami i komentarzami, a na te też trzeba odpowiedzieć, bo przecież komentujący to teraz najważniejsze dla niej persony. Z tym pisaniem jest tak na bieżąco, każdego dnia w każdej chwili, oczywiście nawet w pracy, potrafi w trakcie rozmowy jednocześnie relacjonować tam wszystko, że mnie osobiście irytuje do granic. Drażniące jest nie tylko, że tak często sięga do bloga, ale też jak naiwnie podchodzi do wielu kwestii. Inna sprawa, że zakochana bezkrytycznie w człowieku, który jej nawet nie szanuje tak wsiąka w blogerską społeczność, że nie dostrzega tego co dzieje się z jej życiem.
To dramat nie tylko o sile uzależnienia od sieci ale też o izolacji, jakiej dokonują ludzie przywierając do klawiatury, odgradzając się od bliskich sobie osób. Autorka pokazuje prostą historię o dwudziestolatce kurczowo trzymającej się mężczyzny, głównie dlatego, że boi się zostać sama. Dziwi się koleżance z pracy, że ta, mimo swoich czterdziestu lat umawia się na randki, bo sama jest przerażona na myśl gdzie niby miałaby znaleźć kogoś dla siebie. Tak jakby życie towarzyskie kończyło się na etapie studiów. Przyznam, że nie pamiętam kiedy ostatni raz tak irytowało mnie zachowanie wykreowanej postaci.
Sposób pisania, prowadzone dialogi trochę mnie rozczarowały, ale po skończeniu lektury uzmysłowiłam sobie, że przecież tu chodzi o młodą osobę. Poznajemy całą historię z punktu widzenia Sylwii. To jej myśli, frustracje pobrzmiewają na stronach, a jest osobą dwudziestoparoletnią i to jak zwraca się do czytelnika ma uzasadnienie. W końcu chodzi o wiarygodność i myślę, że pod tym względem lektura jest jak najbardziej na plus. A że nie wszystko do mnie przemówiło, to inna sprawa.