„Nie można być nieuwikłanym”
Głośno ostatnio jest o filmie Uwikłanie. Ja jednak postanowiłam najpierw sięgnąć po książkę. Tym bardziej, że debiutancka powieść Miłoszowskiego - Domofon - niezwykle przypadła mi do gustu. Teraz, patrząc na plakaty, oglądając wywiady z Mają Ostaszewską, (filmową Panią prokurator, główną bohaterką) byłam niezmiernie ciekawa jak będzie wyglądała ta postać w powieści. Jakież był moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że oryginalnie mamy Pana Prokuratora. A tak już się nastawiłam na kobietę, których w takich rolach w kryminałach mamy niewiele. Ale w żadnym wypadku nie ujmuje to Teodorowi Szackiemu i całej powieści.
Akcja rozgrywa się w czerwcu 2005 r. W weekend doszło do morderstwa w pomieszczeniach klasztornych, wynajętych przez terapeutę Cezarego Rudzkiego na potrzeby jego terapii. Odbywała się tam tzw. Terapia ustawień – metoda, której twórca jest Bert Hellinger. Ma na celu ustawienie obcych ludzi na miejscu członków rodziny i bliskich pacjenta, w celu uwolnienia się od konkretnych traumatycznych wydarzeń i wyzbycia się problemu. Każda z osób utożsamia się tak mocno z odgrywaną, całkowicie nieznaną i obcą postacią, że przejmuje jej uczucia i emocje. Jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, podobno działa. (swoją drogą zaintrygowała mnie ta metoda). W niedzielę Henryk Telak zostaje odnaleziony martwy przez innych uczestników terapii. Czy ktoś zabił i czy mordercą jest ktoś pacjentów? Czy to było samobójstwo? Sprawą zajmuje się Teodor Szacki.
Autor przedstawia misternie i doskonale skonstruowaną intrygę. (ogromny plus za wielką wiedzę odnośnie metod i zasad działania prokuratury). Prokurator powoli, za sprawą wnikliwej analizy, głęboko analitycznego umysłu ale przede wszystkim dedukcji i swojej intuicji dochodzi do rozwiązania zagadki.
Ale nie spieszy się z tym. Akcja co prawda nie toczy się błyskawicznie ale właśnie taka miała być. Daje czas, by podążać myślami za Szackim, pozwala się oswoić z psychologicznym aspektem, daje przyjemność podążania za intrygą, a zarazem pozwala wczuć się w rolę tego zwyczajnego mężczyzny.
Miłoszowski to pisarz bardzo realistyczny. Przedstawił bardzo bogate współczesne tło obyczajowe. Prawdziwe życie w jego zwykłej, często szarej odsłonie, bez upiększania.
Za pomocą niezwykle trafnych uwag dowodzi swojego doskonałego zmysłu obserwatorskiego (zauważyłam już to w Domofonie).
Do tego dodam niezwykle dokładną topografię Warszawy, która jest tu bohaterem, czasem nawet bardziej widocznym niż sam Szacki. Widzimy połączenia różnych ulic, opisy konkretnego supermarketu, biblioteki, czy mieszkania w danej dzielnicy. Robi wrażenie i dopełnia świetnie fabułę.
Niezwykle prawdziwy i przekonywujący jest Teodor Szacki. Do bólu normalny, zwyczajny facet pod czterdziestkę, któremu w życiu czegoś brakuje, który za mało zarabia i wciąż musi wyliczać pieniądze podczas zamówienia w restauracji. Jest tak namacalny i bliski czytelnikowi poprzez swoją ludzką twarz, poprzez swoje liczne wątpliwości, problemy.
Realizm zachowany jest również w jego pracy poprzez opisanie kilku innych spraw, które Szacki prowadzi. Spraw sygnalizujących typową problematykę społeczną np.: przemoc w rodzinie, gwałt na nieletniej etc.
Powieść Miłoszowskiego to nie jest zwykły thriller, kryminał, to nie zwyczajna intryga i zagadka. To powieść z ogromnym ładunkiem emocjonalnym, grająca emocjami nie tylko bohaterów ale i czytelników. To powieść z wieloma wątkami psychologicznymi, z psychologicznym uwarunkowaniem zbrodnia, powieść skłaniająca do zastanowienia się na przykład nad pojęciem dziedziczenia przez najbliższych odpowiedzialności za winy. To powieść ukazująca jak bardzo każdy może być uwikłany, zupełnie nie zdając sobie sprawy, obliczu jakiego zła przychodzi lub przyjdzie mu stanąć.
Uwikłanie okraszone jest doskonałym humorem, ironią. Każdy rozdział rozpoczyna się skróconym opisem bieżących wydarzeń – chaotyczne zebranie tytułów artykułów z danego dnia. To doskonale prowadzona gra intelektualna z czytelnikiem, która wprowadza w doskonały nastrój.