Pióro Natalii Sońskiej towarzyszy mi już od dłuższego czasu, więc nic w tym dziwnego, że postanowiłam sięgnąć po jej kolejną powieść. Tym razem mój wybór padł na kolejną książkę z serii Zakopiańskiej. Czy i ten tytuł zdobył moją sympatię i mogę mu wystawić wysoką ocenę? O tym w tej recenzji.
Maja ma wiele marzeń, a jednym z nich jest znalezienie swojego szczęścia u boku prawdziwej bratniej duszy. Marzenie to jednak skutecznie pragnie zniwelować ciotka kobiety oraz jej były narzeczony, którzy mają dla niej inny plan. Maja będzie potrzebowała całej swojej siły woli, by nie pozwolić na zawładnięcie swoim życiem — czy świąteczna atmosfera będzie jej w tym sprzyjała? Jedno jest pewne – cuda są możliwe, wystarczy tylko w nie uwierzyć...
Zaczynając lekturę tej powieści, w pamięci miałam swoje wrażenia po skończeniu poprzedniej książki z tej serii. Tytuł Zakochaj się, Julio spodobał mi się na tyle, że za główny cel postawiłam sobie zapoznanie się z pozostałymi książkami, których akcja dzieje się w górskiej scenerii. Sam opis historii Mai nie wydawał mi się aż tak przyciągający, jednak już po pierwszej stronie poczułam, że to będzie właśnie TA książka, która na nowo rozpali we mnie świąteczny ogień.
Główna bohaterka bardzo przypadła mi do gustu. Maja jest taką postacią, która nie tylko wzbudza zaufanie, ale i coś na kształt współczucia — jej życie nie jest usłane różami, a dodatkowe komplikacja fundowane jej przez ciotkę tylko te uczucia podtrzymały. Uważam tę bohaterkę za naprawdę dobrze wykreowaną i cieszę się, że mogłam ją spotkać na swojej czytelniczej drodze. Maja jest marzycielką i podczas czytania jej historii czułam, że tli się w niej taka iskra, która odpowiada właśnie za pragnienie spełnienia tych marzeń i wyobrażeń. Myślę, że w tej kwestii mam z Mają sporo wspólnego.
Choć w tej książce to Maja jest wystawiana na pierwszy plan i to jej dotyczą wszystkie wydarzenia, to jednak momentami miałam wrażenie, że autorka chciała, by na prowadzenie wysuwał się Wojtek — odrobinę zagubiony i zdystansowany mężczyzna, który zdecydowanie nie cieszył się zbyt dużą sympatią (zwłaszcza ze strony głównej bohaterki). Ja miałam w stosunku do niego dość neutralne nastawienie, jednak ostatecznie gdzieś tam udało mu się zdobyć moją sympatię.
Natalia Sońska po raz kolejny udowodniła mi, że tworzenie historii ze świętami czy też zimową aurą w tle to jej konik i po raz kolejny poczułam, że powieść jej autorstwa odnalazła swoje miejsce w moim sercu. Przyznaję, odrobinę oszalałam na punkcie tej historii i jeśli za moment nie sięgnę po kolejną jej książkę, może dojść do smutnych scen. W każdym razie – Uwierz w miłość Calineczko to taka powieść, która z początku może wydawać się niezbyt ciekawą lub niezachęcającą w żaden sposób do siebie, ale uwierzcie mi, już pierwsze strony udowadniają, że wcale tak nie jest.
Cieszę się, że mogłam poznać tę powieść i myślę, że mogę ją polecić każdemu, kto tylko z chęcią zaczytuje się w powieściach obyczajowych, a już w szczególności tych z zimą i świętami w tle. Jeżeli należycie do tej grupy, to ten tytuł może się Wam spodobać.