Z twórczością Jodi Picoult spotykam się już któryś raz. Z pewnością są to pozycje po które warto sięgnąć.
"Małe wielkie rzeczy" jest jedną z tych książek, które zwracają uwagę na istotne problemy ówczesnego świata. Mimo, że przeczytałam ją już jakiś czas temu, wspominam ją do dzisiaj. Przy każdej możliwej okazji, kiedy słyszę dyskusję dotyczącą postrzegania różnic czy też zwykłej dyskryminacji ludzi ze względu na kolor skóry, przytaczam słuchaczom właśnie tą historię. Dlaczego? Powód jest prosty.
Jodi Picoult ukazuje w swoich powieściach bardzo istotne problemy, z którymi może spotkać się każdy z nas. Oprócz tego historie są tak wciągające i przemyślane, że ciężko się od nich oderwać, a co dopiero zapomnieć. Jeśli jeszcze się zastanawiasz czy sięgnąć po tą książkę, mam nadzieję że z dalszą lekturą pozbędziesz się tych wątpliwości.
Główną bohaterką jest Ruth, która jest afroamerykańską pielęgniarką. Kobieta żyje w czasach, w których życie zupełnie nie bywało łatwe, szczególnie dla ludności czarnoskórej. Na swoje nieszczęście trafia ona na uprzedzonego rasistę- ojca dziecka, którym Ruth się zajmuje.
Co prawda nieświadomie, ale to właśnie on przyczynia się do jego śmierci. Z powodu swojej nietolerancji zabrania Afroamerykance kontaktu z dzieckiem. Nikt co prawda tego nie przewidział, ale w momencie kiedy dziecku grozi śmierć, każdy z bohaterów staje przed trudnymi dla nich decyzjami.
W momencie kiedy mamy możliwość udzielić pomocy drugiemu człowiekowi, staramy się to robić, ponieważ każdy z nas zasługuje na taką szansę. Ruth natomiast zostało postawione ciężkie ultimatum, które zmusiło ją do wyboru pomiędzy własnym życiem, a życiem obcego dziecka.
Ta sytuacja udowadnia nam, że każda niewłaściwa decyzja niesie za sobą konsekwencje. Czasem są one błahe, niekiedy poważne.
Mimo, że pielęgniarka decyduje się zaryzykować swoją karierę, dziecka nie udaje się uratować. W świetle prawa zostaje ona oskarżona, a sprawa trafia do sądu. Żaden z bohaterów nie jest natomiast w stanie przewidzieć w jaki sposób ta śmierć odmieni ich życie.
Jodi Picoult nie boi się poruszać prawdy. W tym wypadku możemy doświadczyć skali problemu jakim są uprzedzenia rasowe, przywileje, sprawiedliwość oraz współczucie. Co do szczegółu przedstawia ona obraz szarej rzeczywistości i codziennej walki, którą musi stoczyć człowiek. Ludzie z natury są bardzo podatni na kruchość, która może być zgubna dla każdego z nas. Nie każdy stawiając czoło problemom, potrafi zrobić to w sposób, który nie naraża nas na żaden szwank. Szara rzeczywistość jest tym, czego żaden człowiek nie chce doświadczać i mimo, że z całych sił każdy z nas walczy o to, żeby widzieć świat przez różowe okulary, często trafiamy na bodziec, który całkowicie zmienia nasz światopogląd.
Uważam, że jest to jedna z najważniejszych powieści tej autorki, która zdecydowanie skłania do refleksji. Nikt z nas nie ma prawa oceniać drugiego człowieka, po wyglądzie, kolorze skóry lub też chorobach jakie w sobie nosimy. Każdy z nas ma tylko jedno życie, które powinien wykorzystać na sto procent, nie wahając się w żaden sposób. Z biegiem czasu, coraz trudniej jest patrzeć na krzywdy innych ludzi, które najczęściej są spowodowane przez innych. Dlatego może zdecydowanie nadszedł czas, żeby zmienić świat, ponieważ każdy człowiek zasługuje na szansę, zamiast podcinania skrzydeł, co niestety staje się coraz bardziej powszechnym zjawiskiem.
Zdecydowanie polecam "Małe wielkie rzeczy", ponieważ porusza ona bardzo ważne kwestie. Innym plusem tej książki jest obszerny obraz więzienia i procesu sądowego, co może być ciekawym doświadczeniem czytelniczym.
Kiedy sięgniesz po tą pozycję, gwarantuje ci chwile zaskoczenia, wzruszeń, wzburzenia ale przede wszystkim zrozumienia.