Opowiada w tej książce Hargreaves o oblężeniu Breslau w 1945 roku, które trwało przez ponad 80 dni i zakończyło się kapitulacją na początku maja, już po samobójstwie Hitlera i upadku Berlina. Dlaczego tak długo? Był to efekt bezwzględnego dowodzenia po stronie niemieckiej, walecznej postawy obrońców, braku determinacji po stronie sowieckiej, jak pisze autor: „Festung Breslau raczej drażniła przeciwnika, niż naprawdę mu szkodziła”. Dodatkowo sowieckie dowodzenie było słabe.
Cena za tę obronę była wysoka: 70% domów w mieście zostało zniszczonych, to więcej niż w Dreźnie, Hamburgu czy Berlinie. Dalej: „Blisko trzysta kilometrów ulic i dróg było nieprzejezdnych – pokrywało je ponad 8 milionów metrów sześciennych gruzu i popiołu. Osiemdziesiąt procent linii kolejowych i tramwajowych było zniszczonych. Wszystkie linie elektryczne i siedemdziesiąt procent linii telefonicznych było zerwanych.”
Z militarnego punktu widzenia obrona miasta nie miała sensu, wojna już była przegrana a efektem było kompletne zniszczenie Breslau. Ale dowodzący miastem gauleiter Hanke był zatwardziałym nazistą, który zabijał ludzi za samą wzmiankę o kapitulacji. Inna sprawa, że obrońców twierdzy ogarnął jakiś amok: woleli umrzeć z bronią w ręku, niż się poddać.
Miasto zostało ogłoszone twierdzą już 21 stycznia 1945 r. Wtedy władze nazistowskie wydały rozkaz pieszej ewakuacji kobiet i dzieci na zachód, w kierunku Kątów Wrocławskich. Na trzaskającym mrozie (-20 stopni) miał miejsce marsz śmierci: „Spośród 60 tysięcy osób, które odpowiedziały na wezwanie do ewakuacji, prawdopodobnie około 18 tysięcy zmarło.”
W lutym pierścień oblężenia zamknął się, jedyne połączenie ze światem zewnętrznym odbywało się poprzez lotnisko na Gądowie Małym. Trzy miesiące ciężkich walk ulicznych, obróciły miasto w perzynę. Wtedy też Niemcy zastosowali tzw. 'Wrocławską metodę' obrony: najpierw wypędzano mieszkańców z ich domów, a potem domy podpalano i wyburzano.
Szalonym pomysłem Hankego było stworzenie lotniska polowego na dzisiejszym Placu Grunwaldzkim, w tym celu tysiące ludzi burzyło domy wokół placu. Lotnisko zbudowano, za cenę wielu istnień ludzkich (3000 robotników przymusowych), ale lotów z niego odbyto bardzo mało.
Po zdobyciu miasta zapanował chaos, sowiecka armia zachowywała się jak zwykle: pijaństwo, gwałty rabunki, grabieże. Szalały bandy przestępców, kwitł szaber. Wśród Niemców zapanował głód, poza tym: „Ci, którzy nie umierali z głodu, umierali na tyfus, dyzenterię i dyfteryt.” A potem zaczęło się wysiedlenie Niemców, zakończone oficjalnie w 1947 r. Miasto stało się Wrocławiem, ale to już inna historia.
Książka jest przystępnie napisana, nieprzeładowana szczegółami militarnymi, sporo w niej wspomnień mieszkańców, naocznych świadectw potworności dziejących się w czasie oblężenia i po zdobyciu miasta. Dla mnie to jeszcze jeden dowód okropności wojny, tak dla żołnierzy, jak i (głównie) dla cywili.