Levi Henriksen urodził się w 1964 roku. Jest norweskim pisarzem, autorem opowiadań oraz dziennikarzem i muzykiem. Swój debiut wydał w roku 2002, był to zbiór opowiadań „Feber”. Dwa lata później wydał powieść „Śnieg przykryje śnieg”, za którą otrzymał wiele świetnych recenzji a także Nagrodę Norweskich Księgarzy. Prawa autorskie tej powieści wykupił szwedzki aktor i reżyser Alexander Moberg, aby na podstawie książki nakręcić film.
Śnieg przykryje śnieg to powieść psychologiczna, którą momentami można określić mianem lekkiego thrillera.
Trzydziestosiedmioletni Dan wychodzi z więzienia po dwóch latach odsiadki za przemyt narkotyków. Wraca do swojej rodzinnej miejscowości, aby pochować młodszego brata, który popełnił samobójstwo. Śmierć Jakoba i pustka, w której Dan nie potrafi się odnaleźć są dla niego momentami gorsze niż więzienie. Niespodziewanie spotyka młodą kobietę z maleńkim dzieckiem, która przyjaźniła się z jego bratem. Nie mogąc się odnaleźć w nowej rzeczywistości, Dan postanawia sprzedać gospodarstwo i uciec jak najdalej od miejsca, z którym wiążą go wspomnienia. W dniu pogrzebu Jakoba, ktoś napada na jednego z mieszkańców miejscowości rabując bardzo cenne przedmioty, a ofiara napadu – starszy człowiek walczy o życie. Podejrzenie pada na Dana, ponieważ widziano jego wóz w okolicy domu ofiary. Czy Dan miał coś wspólnego z tym napadem? Czyim dzieckiem jest syn Mony? Czy to, co przyciąga Dana do tej kobiety jest uczuciem wartym zaangażowania, czy tylko chęcią zaspokojenia męskich potrzeb? Czy Jakob popełnił samobójstwo, czy ktoś mu w tym pomógł? Te i wiele innych pytań nasuwa się podczas czytania, ale odpowiedź na nie pozna tylko ten, kto dotrwa do końca książki.
Nie przepadam za literaturą skandynawską, i biorąc do ręki tę powieść nie byłam pewna czy uda mi się ją przeczytać w całości. Dość monotonny i powiem szczerze nudnawy początek trochę mnie zniechęcił. Nie mam jednak w zwyczaju odkładać książki po przeczytaniu zaledwie kilku stron, dlatego brnęłam dalej i… teraz jestem zadowolona, że dotarłam do końca. Fabuła jest spokojna, przynajmniej na początku, leniwie ciągnące się godziny w życiu głównego bohatera nie powodują szybszego bicia serca, czy niecierpliwego dążenia do końca. Początek tej lektury może niejednego czytelnika zniechęcić, znudzić, ale… kiedy przejdzie się przez tę magiczną połowę, to wszystko zaczyna podążać zupełnie innym tempem. Momentami nie mogłam oderwać się od treści, zwłaszcza kiedy wątki zaczęły być wyjątkowo intrygujące.
Autor bardzo dużo poświęcił na opisy miejsc i krajobrazów, zrobił to tak malowniczo, że chwilami czułam chłód mroźnej zimy, do której przeniosła mnie fabuła. Bardzo ciekawie przedstawiona również została osobowość głównego bohatera, i jego uczucia, w którym dominowały żal, nostalgia, tęsknota za przeszłością i ogromna potrzeba bliskości drugiego człowieka.
Myślę, że sama okładka jest tak malownicza, że biorąc do ręki książkę, aż chce się na chwilę przenieść do tej śnieżnej okolicy, a wiadomo, że śnieg wielu ludziom kojarzy się z czymś przyjemnym, bo związanym ze świętami.