Książka dzieje się w pamiętnym roku 1968, kiedy to w Czechosłowacji objął władzę Aleksander Dubček i zaczęto wprowadzać 'socjalizm z ludzką twarzą'. Bardzo to zaniepokoiło pozostałych przywódców komunistycznych, którzy naciskali Dubčeka, aby zahamował reformy i wziął społeczeństwo z powrotem za mordę, ale ten nie chciał. W końcu więc nastąpiła `internacjonalistyczna pomoc': wojska 5 państw komunistycznych, w tym Polski, wkroczyły do Czechosłowacji 21 sierpnia 1968 r., aby ratować socjalizm. Książka opowiada jak do tego doszło, ale z bardzo ciekawej perspektywy.
Narratorem jest porucznik – czołgista, pół Węgier, pół Słowak, który służy w armii węgierskiej, a że świetnie zna język słowacki i rosyjski, jest czasami osobistym tłumaczem Jánosa Kádára, ówczesnego przywódcy Węgier. Możemy więc z pierwszej ręki śledzić rozmowy Kádára z Dubčekiem i przekonywanie tego ostatniego, aby wstrzymał reformy bo grozi mu interwencja.
A porucznik to idealny produkt systemu, myśli i gada komunistyczną nowomową. Ale to nie Szwejk, który był cwaniakiem udającym idiotę, nasz porucznik to naprawdę głuptak, w gruncie rzeczy łatwowierne dziecko. Dość powiedzieć, że jego największą pasją są zabawy żołnierzykami z podporucznikiem Zsoltim, kolegą z pułku. Znane powiedzenie głosi, że niemożliwe jest, aby ktoś był jednocześnie komunistą, inteligentnym i uczciwym, ale dwie kombinacje jak najbardziej występują. Nasz porucznik to uczciwy komunista, taki wolterowski prostaczek bezkrytycznie wierzący we wszystko, co mu mówią.
Wielkim walorem książki jest parodiowanie komunistycznej nowomowy, mówi na przykład nasz porucznik gdy trafia do stolicy ZSRR: „Moskwa jest taka, jak zaświaty, jak niebo, które obiecywały ogłupiające lud religie – to znaczy kiedy ludzie jeszcze wierzyli w coś takiego. Stamtąd czuwają nad nami anioły. Ściskający broń żołnierze o promiennych twarzach, uśmiechnięci, choć spojrzenie mają stanowcze, robotnicy o umięśnionych torsach z łopoczącymi czerwonymi flagami, niewinne, ale rezolutne dzieci w pionierskich mundurkach – to jest Związek Radziecki.” itd., itp.
Mamy też parę scen nieodparcie śmiesznych, na przykład opis polowania przywódców komunistycznych na Słowacji, albo historię inwazji wojsk węgierskich na Czechosłowację, sporo jest też dłużyzn, jak wspomniane już opowieści o zabawach żołnierzykami z Zsoltim.
Rzecz jest interesująca dla kogoś, kto zna te czasy z autopsji albo z książek historycznych, nie jestem pewien czy inni czytelnicy docenią urok tej prozy.
W sumie to lekka, fajna literatura, ale nic specjalnego, ani Szwejk, ani nawet Czonkin to nie jest.