Każdy z nas po odniesieniu większych bądź mniejszych sukcesów chce po prostu się nimi nacieszyć. Właśnie w takiej sytuacji poznajemy Sue James, a właściwie Zuzannę Piekut, która jest Polką. Tutaj ode mnie wielki ukłon dla autorki za zmianę imienia bohaterki i przeniesienia całej historii do USA. Ja nie lubię polskich imion w książkach i jeśli coś dzieje się "u nas", bo mam to na co dzień. Sue studiuje na Massachusetts Institute of Technology i jest na czwartym roku genetyki. Według mnie jest to nawiązaniem do samej autorki, która jest z wykształcenia biotechnologiem. Na początku dosłownie opija ze znajomymi dostanie grantu na badania i nagrodę indywidualną za projekt. Dla niej 20 tysięcy dolarów jest kwotą bardzo dużą, bo utrzymuje się dosłownie sama i powiedzmy wiąże koniec z końcem dzięki stypendiom. Jest niezwykle mądra i pociągająca dla płci przeciwnej.
Sue już od pierwszych stron da się lubić, chociaż pierwsze strony nie są najlepsze... na pierwszej stronie znajduje się wieleee powtórzeń, które rażą przynajmniej mnie, ale na szczęście trwa to tylko chwilę i kompletnie nie zmienia oceny. Dobrze opisują jej przyjaciół, którzy są dla niej bardzo ważni. Ich jednak nie mamy kiedy polubić, bo wszystko dzieje się dość szybko.
Niestety dla Sue, którą już polubiliśmy noc świętowania nie okazuje się szczęśliwą. Jej kolega ze studiów (i to bogaty kolega, który później okazuje się jeszcze gorszy niż na początku) jest zbyt nachalny, a ona musi przed nim uciec. Zna swoją wartość i ma do siebie szacunek, tylko jak to mówią nie ma farta i trafia z deszczu pod rynnę.
Dlaczego ucieczka w zniewolenie?
Sue przez nieszczęsny przypadek znajduje się na jachcie, na którym nie dość, że nikt nie ma szacunku do kobiet to jeszcze prowadzone są brudne interesy. To z góry przekreśla jej jakiekolwiek możliwości powrotu. To tam poznaje Russella Cho (jego matka pochodziła z Chin stąd nawiązanie do wschodniej kultury). Jego natomiast nie da się polubić. W końcu nikt nie lubi mężczyzn, którzy każdą kobietę nazywają suką i dziwką. Na szczęście dla niej jest inteligentna i potrafi sobie poradzić w niecodziennej sytuacji. Co jednak nie pozwala jej na ucieczkę i jest zmuszona do zostania pod "skrzydłami" Russela.
Historia jest pisana z perspektywy dwóch głównych bohaterów. Pierwszy raz się spotykam, żeby w książce właśnie tak pisanej były dosłownie powielane dialogi. Nie wiem czy był to celowy zabieg, ale te same rzeczy czyta się dwa razy. Co w tym jeszcze dziwnego? Perspektywa drugiego bohatera jest jedynie dwoma linijkami tekstu. Jasne można to pominąć, ale ciągle czeka się na moment, gdzie ta druga osoba wtrąca swoje "trzy myśli". Fakt faktem książkę czyta się niezwykle szybko i przyjemnie, a Russella z każdą kolejną chwilą zaczynamy lubić bardziej. Nie krzywdzi Sue i nie ma wobec niej złych zamiarów. Tylko czy można tak to nazwać, gdy ona nadal pozostaje zniewolona? Nie zgwałcił jej, gdy tego chciał. Czy to czyni z niego tego dobrego? W pewnym sensie szanuje jej zdanie, ale też uczy się wszystkiego na nowo.
Russell jest tą tragiczną postacią w książkach. Jest sam na świecie, wszyscy się mają go bać. Kobiety pożądać, a i tak to on ma mieć nad wszystkim kontrolę. Mógł wypuścić Sue, ale jest mu potrzebna do interesów (i nie... nie chodzi o żaden handel żywym "towarem"). Daje jej wszystko i jest w stanie zrobić dla niej wszystko, ale ona nic nie chce- oprócz wolności. W dodatku Sue ma niewyparzony język. Aż chce się pogratulować autorce za tak trafne pomysły na jej odpowiedzi kierowane do Russella. A on po prostu kipi ze złości za każdym razem, jak z nią rozmawia.
Ich relacja to namiętność połączona z nienawiścią.