Dla każdego człowieka zwierzęta są... po prostu zwierzętami. Dla każdego człowieka, różnego rodzaju pojazdy są... po prostu pojazdami. Czy jesteśmy zatem w stanie wyobrazić sobie, co by się działo, gdyby połączyć jedno z drugim? Zwierzę stało się w połowie pojazdem, a pojazd w połowie zwierzęciem? Czy to w ogóle możliwe? Pewnie tak, skoro ludzie zaczynają pisać o tym książki.
Astrid Sullivan należy do ubogiej rodziny pochodzącej z klasy robotniczej. W jej domu od wielu lat w grę wchodził hazard... i straty pieniędzy. Dopiero niedawno zaczęło stanowić to poważny problem. Jej ojca wyrzucono z pracy, całej rodzinie grozi utrata dachu nad głową. Do tego jeszcze dochodzą ciągłe kłótnie i napięte relacje pomiędzy domownikami. Dziewczyna nie chce powtórki z rozrywki, dlatego w tajemnicy przed wszystkimi postanawia wziąć udział w derbach Tytanów - zmechanizowanych koni. Astrid nie wierzy, że ma jakiekolwiek szanse, ale z każdym kolejnym etapem idzie jej coraz lepiej. Jeśli udałoby jej się wygrać, już raz na zawsze zażegnałaby wszelkie problemy finansowe. Ale musi uważać, bo ryzyko jest ogromne.
Victoria Scott jest autorką, którą miałam okazję już testować. Zapoznałam się ze świetną książką "Ogień i woda" i jej jeszcze lepszą kontynuacją "Kamień i sól". Byłam oczarowana zarówno stylem pisarskim autorki, jak i wykreowanymi przez nią postaciami, emocjonalnością, zaskoczeniami i przemyślaną fabułą. Ale napotkałam się również na podobieństwa i to o nich znów muszę powiedzieć. Coraz bardziej zastanawia mnie, czy pani Scott nie ma czasem nawyku w inspirowaniu się książkami innych pisarzy... czy w tym wypadku pisarek. Nie mogę nikomu niczego zarzucać, bo nie wiem, jak było naprawdę. Być może wszelkie podobieństwa to tylko czysty przypadek. Na jaką książkę tym razem padło? Na "Wyścig śmierci" Maggie Stiefvater.
Książka pani Stiefvater jest zadziwiająco podobna do "Tytanów", bo i tam mamy konie przedstawione w nieco inny sposób. Tam też jest główna bohaterka, która dosłownie musi uratować swoją rodzinę, a raczej to co z niej zostało. Są tam i problemy finansowe, i groźba utraty domu, i brak akceptacji przez innych uczestników wyścigu, i odrobina przyjaźń. Astrid Sullivan przemierza derby na maszynie innej niż mają wszyscy, Kate ("Wyścig śmierci") także jedzie na koniu znacznie innym niż pozostałe. Jakieś wnioski? Mogłabym przymknąć oko na te wszystkie zbieżności, ale robić tego nie będę.
"Tytany" to książka, która ma zarówno plusy jak i minusy. Victoria Scott pokazała, że potrafi trochę poczarować i z najzwyklejszego konia, hasającego po łące, stworzyła pojazd nadający się na specjalne wyścigi. Tytułowe tytany to mechaniczne konie, zależne od woli dżokeja. Steruje się je podobnie do samochodu lub motoru. Jako komputer, nie posiadają uczuć, są też niebezpiecznie, zwłaszcza, że w poprzednich edycjach derbów, kilka osób przez nie zginęło. Oczywiście Astrid musi wyróżnić się z tłumu i dostaje szansę od losu. Jedzie na modelu Tytana, który nigdy nie trafił do produkcji. Teoretycznie jest on niezgodny z regulaminem, który obowiązuje na wyścigach, ale dziewczynie udaje się wyjść pod górkę.
Świat wykreowany przez autorkę zadowala, koncepcja całych derbów intryguje, a kontakty między bohaterami dają do myślenia. Ludzie w tej książce są chytrzy, nieczuli, a innych - z klasy niższej, wyśmiewają. Podział na tych lepszych i tych gorszych często wysuwa się na pierwszy plan, co daje pełny obraz tego, jak zachowują się ci bogatsi w stosunku do mniej zamożnych (niekoniecznie w realnym świecie). Bardziej majętni potrafią zrobić wiele, aby komuś się nie powiodło. Ale to nie o to w tym wszystkim chodzi. Victoria Scott chciała pokazać, że każdy jest równy, niezależnie od tego, ile pieniędzy ma w portfelu.
W tej książce zostały poruszone również dwie inne, bardzo ważne sprawy. Pierwszą z nich jest uzależnienie od hazardu i to, co człowiek może utracić przez swoją nietypową "pasję". Drugą natomiast - przyjaźń i budowanie relacji. Każdy wie, że życie bez przyjaciół jest trudne i często też smutne. Astrid ma dookoła siebie osoby, na które niestety liczyć nie może. Ale wtedy na jej drodze staje trójka przecudownych ludzi i wieloletnia przyjaciółka. Ogromne różnice wieku w niczym nie przeszkadzają, jej nowi przyjaciele mogą dać dziewczynie cenne życiowe rady, gdyż niosąc na swoich barkach cały bagaż życiowy, coś tam wiedzą.
Akcja rozwija się płynnie, już na samym początku zaczyna przyspieszać, by na końcu pędzić na największych obrotach. Zaraz po tym, gdy lepiej zagłębiłam się w fabułę, czerpałam przyjemność z czytania. Ale myśl, na jak dużo podobieństw natrafiam, dalej nie dawała mi spokoju. Zawiodłam się brakiem autentyczności. Proszę Was, czy jest na świecie osoba, która mając pierwszy raz w życiu styczność z prowadzeniem auta, jeździ niczym zawodowiec? Nie powiedziałabym. Astrid w niektórych momentach szło aż za dobrze. Główna bohaterka nigdy nie jeździła na Tytanie, a tu nagle bum! Jest lepsza od profesjonalisty. Odrobinę zawiodłam się tą postacią, oczekiwałam czegoś znacznie lepszego, szczególnie po tak wysoko podniesionej poprzeczce przez samą autorkę. Ale jestem też z jednej rzeczy zadowolona - obyło się bez wątku miłosnego. Dziękuję, że w końcu któryś pisarz postanowił zrezygnować ze zjawiska, spotykanego w co drugiej książce dla młodzieży. Zwykle po prostu wystarczy odpowiednio rozplanowana i przemyślana fabuła, aby podbić serca czytelników.
"Tytany" są książką, która budzi we mnie mieszane uczucia. I miałam ogromny problem, idący w pakiecie z chaosem w głowie. Nie wiedziałam, co napisać w swojej recenzji, jednak po burzliwej dyskusji z samą sobą, dałam radę sklecić cokolwiek. Nie jestem pewna, czy polecić Wam tę książkę, czy może ją odradzić, dlatego decyzję o jej przeczytaniu musicie podjąć sami.