Każdy z nas nosi maski i wystarczy jedna chwila, by obnażyć swą prawdziwą twarz. Udajemy nawet przed najbliższymi, czasami ze zwykłej troski, ale niekiedy z czystego wyrachowania i chęci pokazania się z lepszej- nie zawsze tej prawdziwej- strony.
Pani Sylwia w swej powieści doskonale to ukazała. Na przykładzie trzech kobiet pokazała, jak bardzo życie potrafi rozczarować i przynieść ból, łzy i niemoc, a zarazem zesłać szczęście w najmniej spodziewanym momencie. Czasami wystarczy jedna chwila, by zmienić bieg życia kilkunastu osób...
"Tylko jedna chwila" to powieść wielowątkowa, bardzo złożona, momentami trudna pod względem poruszanych tematów a przy okazji niezwykle wciągająca i wzruszająca. Naprzemienna narracja bohaterów pozwala spojrzeć na tę samą sprawę z różnego punktu, poznać ich dylematy i motywy, które nimi kierują. Łatwiej jest zrozumieć ich samych, jak i podejmowane przez nich decyzje, które czasami (z innego punktu widzenia) mogą się wydawać zupełnie irracjonalne.
Bohaterowie są bardzo dobrze zbudowani, niezwykle różnorodni, niosący w sobie całą gamę emocji. Choć każdy z nich jest już skrzywdzony przez los, starają się nie poddawać i przeć do przodu. Nie ma tu nikogo zbędnego, każdy z nich wnosi wiele do tej historii.
Niezwykle żal mi było Danuty, niezwykle nieszczęśliwej i zgorzkniałej kobiety, która straciła "nie to" dziecko, nosi w sercu żal do losu, że to starszej córki nie zabrał, a tą młodszą- tą nieskazitelną, najlepszą, najmądrzejszą, naj... pod każdym innym względem.
Czy w ogóle takie coś jest możliwe? Czy można kochać jedno dziecko bardziej od drugiego, nawet jeśli to pierwsze przekreśliło nasze marzenia i cele?
Autorka porusza w swej powieści niezwykle trudny temat alkoholizmu i funkcjonowania całej rodziny uzależnionego. Jest to ważne i powinniśmy o tym mówić jak najczęściej, pamiętać, że jest to choroba, która nieleczona może prowadzić do dramatycznych następstw i powodować kolejne zagrożenia. Jest tu również mowa gwałcie i depresji, o pogrążaniu się w ciemności, walce z własnymi demonami, by na końcu złapać wyciągniętą z pomocą dłoń i wypłynąć na powierzchnię, zaczerpnąć tchu... zobaczyć słońce... i wrócić do życia.
Historia ta zmusza człowieka do refleksji, do spojrzenia na własne relacje rodzinne i zastanowienia się nad nimi, ale nie przytłacza powagą, wręcz przeciwnie- napisana jest z wielkim wyczuciem i empatią, ale momentami można naprawdę szczerze się roześmiać.
Książkę pomimo trudnych i bolesnych tematów czyta się bardzo dobrze. Akcja może nie goni na złamanie karku, ale potrafi mocno zaskoczyć i w najmniej spodziewanym momencie zmienić swój bieg. Autorka poza warstwą obyczajową przemyciła również wątek kryminalny, który podniósł adrenalinę i nie pozwolił na monotonność akcji a nam czytelnikom na znużenie. Znalazłam w tej historii wszystko to, co lubię. Z wielką ciekawością czekam na kolejne historie, które wyjdą spod pióra pani Sylwii.
Czy polecam?
Zdecydowanie tak to wielowątkowa opowieść o życiu, które może przydarzyć się każdemu z nas.