F. Paul Wilson "Twierdza".
Erich Kaempffer, dowódca SSmanów dostaje zadanie wyciszenia Rumunii, do Twierdzy, gdzie tymczasowo pozostaje inny dowódca - oficer - kapitan Klaus Woermann. Woermann bowiem wysyła depeszę, naglącą i nadzwyczajną. Bowiem coś morduje jego ludzi.
Obaj dowódcy się nie znoszą. Ma na to wpływ ich przeszłość. Ale także terazniejsze poglądy. Bowiem major Kaempffer jest związany z Ssmanami, a to oznacza obozy śmierci, według nich zwane obozami przesiedleńczymi, takimi jak między innymi Auschwitz. Kapitan Woerman natomiast nie chce mieć z tym nic wspólnego. Toteż wybrał czekanie na koniec wojny. W taki właśnie sposób trafił do Twierdzy.
Sama Twierdza jest spora, posiada mnóstwo pomieszczeń, posiada piwnice i podziemia. Wszystkie jej ściany pokrywają dziwne krzyże. Jest ona jednak niezbadana. Natomiast wygląda jak nowa. Otóż pewien rumun wraz z synami zajmuje się budynkiem. Ma powierzone zadanie, by była w stanie nienaruszonym, a także ma zabraniać komukolwiek przebywać w samej Twierdzy. Ma za to płacone. Jednak nikt nie wie czemu, a także kto płaci.
W Twierdzy dochodzi do strasznych zjawisk. Niemieccy żołnierze są mordowani, w w bestialski sposób. Toteż zaczynają pojawiać się plotki, że mordercą jest wampir. Czy tak faktycznie jest? Czy może coś, co zostało uwolnione, zabija i syci się żołnierzami, to coś więcej niż legendy?
Jaką rolę odegrają Żydzi, których sprowadza major? Magda, jej ojciec... kim są, jakie mają powiązania z budowlą?
Glenn... rudowłosy mężczyzna, który podąża za przeczuciem. Podąża do Twierdzy. By wypełnić swoje zadanie. Kim tak naprawdę jest? Co musi zrobić?
Molasar. Czy jest tym, za kogo się podaje? Czy naprawdę żyje już 500 lat? Czy potrafi uwolnić żydów od zagłady? Jaki ma w tym wszystkim cel? Bowiem jasne jest, że to właśnie Niemcy go uwolnili. Przypadkowo, ale jednak. A teraz giną, nie wiedząc dlaczego i z czyich rąk...
I w końcu... Czy uwolnione zło będzie triumfować? Wydostanie się z własnego więzienia?
"Twierdza" to nie jest jakaś tam opowieść o wampirach. Właściwie to słowo wampir nie oddaje w całości postaci, z którą mamy tu do czynienia. To jest coś głębszego. Pikantniejszego jeśli mogę tak to nazwać. Akcja toczy się non stop. Dwadzieścia dziewięć dni. I nocy. Pełne strachu, grozy, niepewności i tajemnicy. Powoli odkrywamy każdy zakamarek Twierdzy, jako budowli, ale także Twierdzy, jako coś żywego. Mamy tu do czynienia z potępieniem między innymi żydów, cyganów, wyłapywanie ich, torturowanie, mordowanie. Wszystko z rąk Niemców. Po prostu wojna. Akcja ciągnie się właśnie w czasach wojny. Okropnej wojny, w której w trakcie zacznie rozgrywać się i inna wojna. Wojna chaosu, zła ze światłem i dobrem.
Książkę idzie pochłonąć w mgnieniu oka (osobiście niestety nie miałam zbyt dużo czasu na czytanie, nad czym ubolewam). Wciąga, sprawia, że czuje się, jakbyśmy tam byli. Oczami wyobraźni widziałam wszystko. Całą twierdzę. Każde zjawisko, które miało w niej miejsce. Polubiłam bohaterów, zwłaszcza Magdę i Glenna. Ale to dość oczywiste. Przedstawieni Niemcy niestety ale i stety, nie mogliby ani trochę wzbudzić mojej sympatii, z wiadomych względów (oczywiście to odnośnie tych obecnych w książce).
Książkę czytałam po raz drugi. Kiedyś miałam z inną okładką. Niestety, zaginęła w czasie... czytałam kiedyś, kiedyś... jako nastolatka. Czas oczywiście zatarł szczegóły, jednak ogółem historię pamiętałam dość dokładnie. I wiecie co? Pomimo tego, czystą przyjemnością było znalezienie się znów w Rumunii! Inaczej spojrzałam na samą historię. Głębiej. O wiele głębiej. I wciąż było to coś wspaniałego. Dla mnie po prostu klasyka. A w przypadku klasyki horroru, grozy, no po prostu uwielbiam. Nic dodać, nic ująć.
Z czystym sumieniem polecam! I wybaczcie za tak długą recenzję... nie umiem przy pewnych pozycjach pisać krócej 🙈