Książka ”Tunele”, to na pewno jedna z niewielu książek przygodowych, która mnie zaciekawiła. Opowiada ona o Willu - chłopaku, który tak samo jak jego ojciec uwielbia kopać. Nie jest to jednak jakieś bezowocne hobby. Kopią oni tunele, w których znajdują ciekawe przedmioty, a czasami dokopują się nawet do jakichś dawno opuszczonych miejsc, np. stacji metra, starej rzymskiej willi. Wil od razu rzuca się w oczy. Jego skóra jest pozbawiona pigmentów przez co jego skóra i włosy są całkowicie białe, niemal przeźroczyste. Przez to jest niezbyt lubiany. Przyjaźni się jedynie z Chesterem z mocno umięśnionym chłopakiem z chorobą skóry. Zaczynają więc razem poszukiwania ojca Willa, który niedawno zaginął. Odkrywają oni tunel, który ktoś zasypał. Dokopują się do niezwykłego miejsca. Do ludzi, którzy mieszkają głęboko pod ziemią, a większość z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego…
Powiem szczerze, że początek tej książki niemiłosiernie się ciągnął. Był po prostu nudny. Za dużo było tam bezsensownych opisów. Oczywiście niektóre z nich było później bardzo istotne, ale można było to bardziej podzielić. Dzięki temu książka stałaby się bardziej złożona.
Nie przypadła mi też do gustu narracja trzecio osobowa. O wiele bardziej do tej historii, pasowałby narrator pierwszoosobowy. Mógłby po prostu od czasu do czasu się zmieniać, jak w przypadku wielu książek. Sądzę, że wtedy wszystko by było napisane bardziej naturalnie. Kiedy czytałam tą historię, w niektórych momentach wydawało mi się, że autorzy trochę zaczynają mieszać. Po prostu czasami za dużo się działo, przez co można było się pogubić, kto robi co w danym momencie.
Jeśli chodzi o minusy, to znalazłam jeszcze jeden. Chodzi mi o bohaterów pobocznych. Czasami ich charaktery za bardzo się zmieniały. Jakby wstąpił w nich inny człowiek. Trudno mi podać przykłady bez opisania ważnych momentów książki, dzięki którym wiedzielibyście jak się kończy książka itp. Powiem tylko tyle, że bohaterzy powinni zmieniać się stopniowo, a nie w jednym linijce być spokojnym i opanowanym, w następnej biegać i skakać po całej ulicy, a później znowu się uspokoić. Nikt aż tak bardzo nie umie opanować emocji.
Tyle minusów na pewno wystarczy. Przejdę teraz do plusów. Głównym pozytywem tej książki okazał się na pewno główny bohater. Jest to bardzo naturalna postać, której nie sposób polubić. Niektóre sceny w jego wykonaniu były bardzo ciekawe. Przyznaję, że ma czasami dziwny tok myślenia, ale chyba właśnie to mnie w nim zainteresowało. Kiedy był w podziemiach, stał się całkiem innym człowiekiem. Zmienił się nie tylko jego tok myślenia, ale także jego charakter. Z jednej strony wolałam go przed tą podróżą, bo był zabawny i nieprzewidywalny, ale pod koniec książki był bardziej rzeczowy, dzięki czemu jego myśli był bardziej składne i ciekawe.
Moim zdaniem książka „Tunele” zasługuje na uwagę czytelników, ponieważ różni się od innych powieści przygodowych. Nie tylko fabułą, co i ciekawym pomysłem autorów. Ja na pewno z chęcią sięgnę po następną część tej książki, ale nie tyle co z zauroczenia się tą historię, co z ciekawości, czy będzie lepsza od poprzedniej.