"Łotr" to druga części "Trylogii Zdrajcy", a jednocześnie najnowsza książka Trudi Canavan. Tom jest kontynuacją popularnej "Trylogii Czarnego Maga" oraz "Uczennicy Maga", które odbywają się w tym samym świecie, ale już w innych latach. Najnowsza książka autorki jest znacznie grubsza niż jej poprzedniczka, czyli "Misja Ambasadora", a do tego o wiele, wiele ciekawsza. Zacznijmy jednak po kolei od tego, co najpierw rzuca się w oczy, czyli okładki. Zakapturzona postać, trzymająca w ręku kij, to nie nowość dla tej serii, jednak w porównaniu do poprzedniczki okładka różni się profilem pokazanego na niej bohatera. W "Misji Ambasadora" postać na okładce była widoczna z przodu, nieco z dala. Teraz mamy okazję podziwiać bohaterkę, również jak wcześniej zakapturzoną, jednak z lewego profilu i centralnego zbliżenia. Cała okładka więc skupia się na jednej postaci i mało jest widocznego tła za nią. Warto tu przypomnieć, że to właśnie autorka tworzy okładki dla swoich książek, czym ciekawym więc zaskoczy nas następnym razem? Podobnie jak obróbka graficzna tomu, zmienił się i on sam. "Łotr" jest bardziej mroczną książką w której zdarzenia przebierają szybsze tempo akcji, są bardziej niebezpieczne oraz ciekawsze. Nie można jednak powiedzieć tego o tytułach rozdziałów, gdyż są one bardzo do siebie zbliżone z czasem monotonne, za to ich treść jest ciekawa, jednak różnie z tym bywa, wiadomo. W każdym kolejnym rozdziale możemy śledzić poczynania Sonei, Lorkina, Dannyla oraz całkiem nowej postaci Lili, która pewnie pojawi się jeszcze nie raz. Pisarka podczas pisania tej części współpracowała z nadsyłającymi do niej wiadomościami fanami z całego świata, nic dziwnego więc, że została dodana nowa postać. W "Misji Ambasadora", która w końcu dzieje się dwadzieścia lat po zdarzeniach z "Trylogii Czarnego Maga" wszystko mogło wydawać się nieco stare. Postacie nie były już uczniami i niesfornymi nastolatkami podejmującymi się nowych ścieżek życia, były dorosłe, miały własne rodziny, dzieci, przyjaciół, przeszłość i misję do spełnienia. Tak więc dodanie do powieści świeżej krwi, okazało się być doskonałym pomysłem. Nowa bohaterka podobnie jak Sonea dawniej pochodzi z niskiej partii społecznościowej, jednak nie tak niskiej jak poznana nam już dobrze Mistrzyni. Lilia jest niedoświadczona, bardzo ufna co przysparza jej wiele kłopotów z których naprawdę trudno będzie się jej wydostać. Już w "Misji Ambasadora" mieliśmy okazję odczuć brak Akkarina, który zginął po popisowej walce w trzecim tomie "Trylogii Czarnego Maga, teraz jego strata jest jeszcze bardziej bolesna. Wielki Mistrz jest jedną z najbardziej popularnych postaci, które mimo swojego mrocznego i tajemniczego charakteru fascynują, wyobraźcie, więc sobie jakie czytelnik ma odczucia w momencie kiedy w książce jest dużo powrotów do przeszłości, myśli bohaterów o omawianej postaci oraz tajemnic, jakie nigdy ona nie wyjawiła, nawet najbliższym osobom. Prócz mrocznej i tajemniczej atmosfery autorka postanowiła ujawnić nam nowe umiejętności magów, te w formie tworzenia przedmiotów oraz czynności magicznych. Czytelnicy będą mogli również zapoznać się nieco z przeszłością Sonei w czasie, kiedy wróciła ona do nauki, po śmierci Wielkiego Mistrza. To samo tyczy się Lorkina oraz Lilian, jednak ich wspomnienia tyczą się wczesnego dzieciństwa. Ponadto zobaczymy nowe postacie, które tylko momentami dadzą się w znaki oraz te stare, które ukażą się w zupełnie nowym świetle, o które nigdy byśmy je nie podejrzewali. Mnie niezbyt przypadły przygody Lorkina, muszę mimo wszystko przyznać, że momentami były nawet ciekawe. Bardziej jednak interesowały mnie poczynania Dannyla, który postanowił dalej prowadzić swoje badania nad książką o magii, co również wiązało się ze zmianą miejsc i poznaniu kilku nowych legend. Wydaje mi się, że przed rozpoczęciem czytania "Trylogii Zdrajcy" warto jest się zapoznać z "Uczennicą Maga" oraz opowiadaniem "Szalony Uczeń", które wiążą się z przeszłością. Zdarzenia w "Łotrze" są nieco powiązane z tą pierwszą książką, chodź oczywiście jeżeli ktoś się z nią nie zapozna, to nic się nie stanie, po prostu będzie miał okazję do większej liczby zastanowień się oraz przemyśleń. W "Łotrze" nie występuje tyle scen erotycznych co w "Misji Ambasadora", a nawet kiedy są to nie są one tak szczegółowo opisywane, praktycznie rzecz biorąc to przemijają w kilku zdaniach. Książka nie posiada również tak wielkiej brutalności, co może powodować w niektórych momentach poczucie żalu i niedopełnienia, gdyż ja na przykład chętnie bym się dowiedziała jak wygląda egzekucja jednej z postaci. Szkoda, że autorka postanowiła tego nie opisywać. Pisząc tę recenzję jestem kilka minut po zakończeniu i muszę powiedzieć, że żałuje, że książka tak szybko się skończyła. Nawet ponad pięćset stron w świecie Sonei to za mało. Mam nadzieje, że autorka w kolejnym tomie znowu zaskoczy nas grubszym rozmiarem swojej opowieści.