Chyba każdemu choć raz obiło się o uszy o Trylogii czasu autorstwa Kerstin Gier. "Czerwień rubinu" to pierwsza część trylogii, jak można się domyślać wprowadzenie do całej historii. Gwen to z pozoru zwykła szesnastolatka. Ma najlepszą przyjaciółkę, której bezgraniczne ufa, kochane rodzeństwo, sztywną babkę oraz "wyjątkową" kuzynkę. Dlaczego wyjątkową? Charlotta myśli, że jest posiadaczką niezwykle rzadkiego genu podróży w czasie. Jednak jak wiemy życie potrafi zaskakiwać. Pewnego dnia, gdy Gwen wychodzi z domu staje się niesłychana rzecz... przenosi się w czasie. Sprawy bardzo szybko nabierają tępa. Tu określenie "bardzo szybko" jest jak najbardziej trafne. Akcja całej trylogii dzieje się na przestrzeni kilku tygodni. W moim odczuciu akcja została za bardzo pośpieszona, ale oczywiście to tylko moje zdanie.
"Co było gorsze? Zwariować czy naprawdę podróżować w czasie? Chyba to drugie, pomyślałam. Na to pierwsze pewnie można brać jakieś tabletki."- "Czerwień rubinu"
Muszę przyznać, że sam wątek podróży w czasie jest genialny. Autorka zdecydowanie miała pomysł i co więcej dobrze go zrealizowała. Bohaterowie dobrze wykreowani, choć osobiście nie przepadam za główną bohaterką. Jest ona dziecinna, strasznie naiwna. Jednak jestem w stanie zrozumieć, że taki był zamysł autorki. Jednak później w grę wchodzi miłość, a jak wiemy ona zawsze miesza człowiekowi w głowie, zwłaszcza jeśli spędza się z drugą osobą tak dużo czasu. Jednakże dla Gwendolyn i Gideona (również podróżnik) czas jest mało łaskawy. Podróżnicy muszą zmierzyć się z wieloma przeciwnościami. Niejednokrotnie ktoś chce ich zabić. Czy wyjdą z tego cali?
"Broń, z którą człowiek nie umie się obchodzić, zostaje z reguły użyta przeciw niemu."- "Błękit szafiru"
Najsłabszą stroną tej trylogii jest wątek romantyczny. Niestety ten aspekt psuje całą wizję idealnej książki. Mamy tutaj do czynienia z miłością od pierwszego wejrzenia. Powtórzę się ale czas nie działa na korzyść bohaterów. Wszystko dzieję się za szybko. Byłabym w stanie w to uwierzyć gdyby akcja pierwszego tomu, w którym Gwen zakochuje się w Gideone, gdyby akcja toczyła się na przestrzeni kilku tygodni, a nie dni.
"Skacz - i lecąc w dół, pozwól, by wyrosły ci skrzydła"-"Zieleń szmaragdu"
Trochę ponarzekałam, więc teraz czas na podsumowanie. Cała trylogia jest magiczna i ma to coś w sobie, co przyciąga czytelnika. Pomimo wątku, który nie przypadł mi do gustu, bawiłam się bardzo dobrze. Książki są napisane przystępnym językiem, przez co po prostu się przez nie płynie. Świat jest fantastyczny, bohaterowie niczego sobie. W "Zieleni szmaragdu" dużo zaskoczeń i zwrotów akcji, których kompletnie się nie spodziewałam.
"Opal i bursztyn to pierwsza para,
agatu w B głosy, wilka awatara,
duet- solutio!- z akwamarynem,
za nimi z mocą szmaragd z cytrynem,
karneole bliźniacze to Skorpion,
ósmy jest jadeit, digestion.
W E-dur czarny turmalin pobrzmiewa,
w F blask szafiru jasny olśniewa
i diament, z nimi prawie w rzędzie,
jedenaście i siedem, Lew poznany będzie.
Projectio! Czas płynie strumieniem,
rubin to początek lecz i zakończenie."