Literatura historyczna ma w sobie coś takiego, co przyciąga wielu czytelników. Ciekawość tego, co działo się przed laty lub po prostu chęć poznania czyjejś interpretacji danych wydarzeń to jedne właśnie z takich przyciągających aspektów. Kiedy ujrzałam okładkę oraz zapoznałam się z opisem powieści Roberta Fabbri, uznałam, że to może mi się spodobać. Co prawda, ja zazwyczaj nie sięgam po książki z wątkami starożytności, jednak tym razem bardzo chciałam to zrobić. Czy książka ta okazała się dla mnie strzałem w dziesiątkę, czy wręcz przeciwnie?
Jest 26 rok po narodzinach Jezusa Chrystusa. Imperium jest na samej krawędzi rozpadu, a w Rzymie toczy się coraz więcej politycznych sporów. Na domiar złego, cesarz krok po kroku zaczyna tracić całą swoją władzę... Służba w legionach jawi się jako spełnienie marzeń dla młodego Wespezjana. Jest on gotów ponieść każde ryzyko, by stać się legionistą i chronić Rzym. Jednak plany swoje, a rzeczywistość swoje - Wespezjan wpada w konflikt z Sejanem, bezwzględnym mężczyzną z gwardii pretoriańskiej. Młody chłopak zmuszony do ucieczki wyrusza ze swoim przyjacielem w niebezpieczną podróż do Tracji, by wypełnić równie trudną misję. Zmuszony jest do walki z wieloma plemionami, a to wszystko, by dowiedzieć się, kto jest odpowiedzialny za rewoltę.
Głównym bohaterem jest Wespezjan, szesnastoletni chłopak, który właściwie już powinien być przeze mnie nazywany mężczyzną. W końcu osiągnął wiek, w którym może raz na zawsze porzucić dzieciństwo i rozpocząć prawdziwą dorosłość, jako legionista. Wespezjan jest więc silnym, inteligentnym młodym mężczyzną, który, choć nie wie jeszcze, co dokładnie przyniesie mu przyszłość, to jest gotów stanąć do walki w obronie swojego państwa. Polubiłam go właśnie za jego odwagę i ambicję - ta druga cecha mnie właściwie zainspirowała i zmotywowała do działania. Chcesz coś osiągnąć? Musisz do tego dążyć.
Jeśli chodzi o postacie bardziej drugoplanowe, ale równie istotne, to na pewno wspomnę kilka słów o starszym bracie głównego bohatera. Sabinus na samym początku wzbudził we mnie niechęć. Był niezbyt pozytywnie nastawiony do swojego brata, dało się wyczuć wręcz nutę szyderstwa w tym, jak się do niego zwracał. Z czasem jednak postać ta pokazywała więcej "siebie" i swoich zalet, no i muszę przyznać, że Sabinus to bardzo "spoko" jegomość.
Jeśli chodzi matkę głównego bohatera, Wespezja irytowała mnie od samego początku, aż do momentu, gdzie pojawiła się po raz ostatni. Była uparta i nie rozumiała tego, że po prostu niektóre sprawy nie powinny jej interesować (wiem, że może zabrzmieć to dość okrutnie, ale taka była prawda). Wespezja chciała wiedzieć wszystko, co tylko dotyczyło jej synów i z jednej strony jest to zrozumiałe - troska matki o dzieci, ale z drugiej strony bywało to po prostu męczące.
No dobrze, wylałam to, co mi leżało na wątrobie, więc mogę śmiałym krokiem przejść do samej akcji powieści. No a trzeba wiedzieć, że tej tutaj nie zabrakło. Na początku chciałam napisać, że jedynymi momentami, gdzie akcja zwalniała tempo, były momenty przemieszczania się między poszczególnymi punktami, ale nie. Nawet wtedy działo się dużo i nie zabrakło rozlewu krwi, zaciekłej walki czy potyczek słownych.
Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, iż Trybun Rzymu aż tak mnie zainteresuje i wciągnie do swojego świata. Owszem, zdarzały się momenty na początku książki, gdzie moja ciekawość się wahała, jednak właściwie od drugiej połowy powieści nie mogłam się oderwać. Styl pisania autora w dużej mierze przyczynił się do tego, choć nie wszystkim może się on spodobać. Odniosłam wrażenie, że Robert Fabbri używa języka potocznego, który niekoniecznie pasuje do okresu historycznego, o którym pisze, jednak jestem w stanie mu to wybaczyć - nie wiem, jak inni czytelnicy, którzy zdecydowanie "głębiej" siedzą w starożytności.
Wbrew pozorom powieść ta bardzo przypadła mi do gustu, a zakończenie rozbudziło moją ciekawość. Jestem więc pewna, że sięgnę po tom drugi, by poznać dalsze losy Wespezjana. Czy polecam? Jak najbardziej! Wychodzę z założenia, że warto sięgnąć po książkę z gatunku, który rzadko czytamy, bo być może odnajdziemy pozycję, która dostarczy nam czytelniczej satysfakcji.