"Chyba jest ze mną coś nie tak, ale lektura tej książki naprawdę sprawiła mi dużą przyjemność." Mary Roach
Taki cytat mający zachęcić nas do sięgnięcia po książkę "Trupia farma" Billa Bassa został umieszczony na jej okładce. Przeważnie podchodzę do takiego zachwalania ze sporą rezerwą, jednak tym razem mogę te słowa powtórzyć i sam się pod nimi podpisać.
Tytułowa "Trupia farma" to ośrodek badawczy działający przy Wydziale Antropologii Uniwersytetu Tennessee a książka stanowi niezwykle ciekawy opis jej znaczenia dla nauki i kryminalistyki. Jeśli jeszcze nie domyślacie się co jest obiektem badań, spójrzcie na okładkę książki po lewej stronie.
O dziele swojego życia opowiada jego twórca, Bill Bass, a robi to w sposób bardzo przystępny i pełen szacunku dla zmarłych.
Czytając opowieść Billa Bassa prześledzimy rozwój antropologii i kryminalistyki, zwiedzimy "Trupią farmę" i poznamy najciekawsze prowadzone tam eksperymenty a także zaskakujące odkrycia i w końcu usłyszymy o mrożących krew w żyłach morderstwach i śledztwach w których decydującą rolę odegrali antropolodzy z zespołu doktora Bassa.
Nie sposób pokrótce streścić wszystkich zagadnień, które porusza książka opowiem więc tylko o kilku, które najbardziej przypadły mi do gustu.
Na początku lat `80 doktor Bass był już uznanym antropologiem fizycznym i ludzkie szkielety nie miały przed nim żadnych sekretów. Potrafił ustalić płeć, wiek, wzrost, rasę, sposób śmierci i wiele innych parametrów z choćby najmniejszych fragmentów kości. Już wtedy często był wzywany na miejsce zbrodni by pomóc w prowadzonym śledztwie. Pewnego dnia został wezwany do nietypowego zdarzenia: spacerująca kobieta przepłoszyła hieny cmentarne rozkopujące grób żołnierza z czasów wojny secesyjnej. Po bliższym przyjrzeniu się miejscu zdarzenia, w rozkopanym grobie, na trumnie żołnierza odkryto ciało.
"Pod latarnią najciemniej" pomyśleli śledczy i przyjęli hipotezę, że morderca próbował ukryć ciało ofiary w starym grobie do którego już raczej nikt nie zajrzy. Podejrzenia te potwierdził dr Bass, obejrzawszy ciało w doskonale zachowanym ubraniu, z różową skórą i generalnie w jednym kawałku oszacował czas śmierci na ok. pół roku wcześniej.
Dopiero analiza wspomnianego wcześniej ubrania pozbawionego metek, zamków błyskawicznych i domieszek materiałów syntetycznych za to doskonale widocznego na jednym z zachowanych zdjęć żołnierza dowiodła, że ekspert pomylił się aż o 113 lat! Początkowa ocena spacerującej kobiety okazała się słuszna, naprawdę spłoszyła hieny polujące na historyczne pamiątki a wydarzenie to uświadomiło doktorowi Bassowi jak mało jeszcze wie o swojej profesji.
Tak oto powstała trupia farma, gdzie już od 30 lat prowadzone są niezwykłe badania naukowe. Na pozór sadystyczne i obrzydliwe zostawianie ludzkich zwłok na pastwę czynników atmosferycznych, owadów, padlinożerców, ognia, wody i innych żywiołów ma swój cel. Zespół naukowców powoli ubiera zebrane dane w zgrabne tabele i wzory matematyczne, pozwalające wyliczyć czas śmierci z dokładnością nawet do kilku godzin. Ma to ogromne znaczenie na sali sądowej gdzie może zaważyć o podważeniu lub przyjęciu alibi oskarżonego.
Warto wspomnieć tutaj naukowcu pracującym na "Trupiej farmie", który do kryminologii zaprzągł moją ulubioną naukę i jej najstarszą dziedzinę: chemię analityczną. Metoda szacowania wieku zwłok Arpada Vassa polega na analizie lotnych kwasów tłuszczowych powstających w ściśle określonym czasie i proporcjach w rozkładającym się ciele. Jest to tylko jedna z dziesiątek jeśli nie setek teorii i wynalazków opracowanych w tym fascynującym ośrodku badawczym.
Na koniec warto wspomnieć, że książka może być niewyczerpanym źródłem wiedzy dla przyszłych autorów powieści kryminalnych. Z lektury dowiemy się co dzieje się z ciałami w czasie nie tylko morderstw ale przede wszystkim prób zatarcia śladów. Zdziwicie się jak wiele informacji można odczytać z kilku kawałków szkieletu rozerwanego laską dynamitu i spalonego doszczętnie w ogromnym pożarze.
Jest to niezwykle ciekawa, wciągająca a nawet pouczająca książka. Idealna dla wszystkich ciekawych świata i różnych jego oblicz. Być może tylko osoby wrażliwe nie wytrzymają takiego natłoku opisów trupów, robactwa i cuchnących wyziewów. Pomimo wielkiego taktu i poczucia humoru autora siłą rzeczy nie da się uciec od takich obrazków.