Seanan McGuire dotychczas znana była dotychczas polskim czytelniczkom i czytelnikom jako autorka cyklu horrorów o zombie "Przegląd końca świata" (Sine Qua Non), wydanego w dodatku pod pseudonimem Mira Grant. "Gra środkowa" jest więc polskim debiutem tej autorki pod własnym nazwiskiem (jeśli nie liczyć opowiadania wydrukowanego w Nowej Fantastyce), którym podpisuje ona książki fantasy. Równocześnie jest to jedna z dwóch książek, dość luźno połączonych wspólnym tłem w dwutomowy (w tej chwili) cykl Alchemiczne podróże. Wydawnictwo MAG zdecydowało się zacząć wydawanie książek tej autorki od balonu próbnego w postaci jednej z jej najnowszych powieści, ale zapowiada też inny, znacznie bardziej rozbudowany cykl fantasy. Nie wiem oczywiście czym kierowała się redakcja wybierając tę powieść na początek, ale zastanawiam się, czy na pewno był to dobry wybór. Nie dlatego, że jest to słaba książka. Przeciwnie, uważam, że to dobra, rozrywkowa powieść fantastyczna, wykorzystująca dość oryginalne idee i prezentująca je czytelniczkom i czytelnikom w przemyślany i interesujący sposób. Trudności zaczynają się momencie próby przyklejenia tej książce etykietek precyzujących jej gatunek literacki i docelową grupę czytelniczą.
W fabule "Gry środkowej"autorka połączyła elementy powieści młodzieżowej (ale pozbawione niemal zupełnie wątków romantycznych i romansowych, które często bywają istotnym elementem składowym książek popularnych w najczęściej sięgającej po książki grupie młodych czytelniczek), powieści o dorastaniu dwójki tak jakby rodzeństwa o rymujących się imionach Dodger i Roger, urban fantasy opartego na uwspółcześnionej alchemii, science fiction (eksperymenty genetyczne i problemy z ciągłością czasu), horroru a momentami nawet thrillera. Taka mieszanka może potencjalnie zniechęcać te grupy czytelniczek i czytelników, które/którzy oczekują utrzymania się w obrębie konwencji typowej dla swego ulubionego podgatunku literatury fantastycznej. To nie jest młodzieżowy romans fantasy young adult. To nie jest twarda science fiction. Nie jest to też książka fantasy o łatwym do przewidzenia zakończeniu. Ta niejednoznaczność stała się dla mnie z czasem zaletą tej powieści, ale obawiam się, że wiele osób może ona zniechęcać, gdyż po prostu nie otrzymają one/oni tego czego oczekują. Drobne trudności w lekturze może też sprawiać struktura książki, która mnie irytowała niepotrzebnymi udziwnieniami (dość napisać, że książka zawiera kilka ostatnich rozdziałów zatytułowanych "Koniec", z których pierwszy znajduje się na samym jej początku a oprócz nich jest tam przecież jeszcze dodatkowy "Koniec wszystkiego"). Uznałem, że bezsensownie zdradza to od razu rozwiązania głównych wątków powieści, ale z czasem okazało się, że układ rozdziałów jest uzasadniony opisywanymi wydarzeniami. W pewnym sensie stanowi on także element jednej z gier autorki z czytelniczkami i czytelnikami. Rolę kolejnej takiej gry pełnią w książce cytaty z fikcyjnej bajki dla dzieci, które czasami przepowiadają dalsze losy dwójki głównych postaci. Wszystkie te zabiegi są wskazówkami do rozwiązania zagadki przeznaczenia Rogera i Dodger, którzy (jak zresztą wiadomo od razu z opisu na okładce) mogą kiedyś zostać bóstwami. O ile oczywiście uda im się dożyć tej chwili, bo zostać bogiem nie jest łatwo.
Warto sprawdzić, czy dacie się wciągnąć w tę grę.