Z oczywistych bezdyskusyjnych względów trudno ustosunkować się do treści takiej pozycji.
Jest ona trudna. Trudna do czytania, trudna do interpretacji, wymaga wiele wysiłku intelektualnego od czytelnika. Szarpie duszą z emocji. Wymaga skupienia. Wymaga ciszy. Wymaga czasu. Wymaga wielokornych podejść- to nie czytadełko na jedną noc ani saga na kilkanaście wieczorów. To jest wolumen, który stoi w domowej biblioteczce i często się do niego wraca. Ale chyba tak właśnie powinno być.
Ważąc tę obszerną książkę w rękach czuje się przede wszystkim, że nie jest lekka. I to też metafora treści. Jest ona absolutnie przesycona treścią- ale wiecie, to nie to, co opisy przyrody w Nad Niemnem- tutaj jest dla mnie konkret. Wysyconykonkret spisywany przez sumiennego archiwistę. I tak w czasach Dioklecjana, czasach prześladowań chrześcijan, Euzebiusz sam jako chrześcijanin ucieka z domu z obawy o własne życie- ucieczka zostaje jednak udaremniona, a on pojmany. Relacjonuje więc wydarzenia jako naoczny uczestnik, z zegarmistrzowską precyzją. Szczegół goni szczegół. I to też sprawia, że to jest okrutnie trudna lektura. Pamiętajmy jednak, że to z niej czerpiemy wiedzę na temat początków chrześcijaństwa, stanowi więc materiał źródłowy. A materiały źródłowe nie są łatwe. Przynajmniej dla mnie. Jest tu wiele cytatów, fragmentów cesarskich listów, które uwiarygodniają przekaz. Historia Kościoła. O męczennikach palestyńskich Euzebiusza z Cezarei to już osławione dzieło i w moim czytelniczym odczuciu faktycznie na miano dzieła zasługujące. Przez wielu oceniane jest jako najważniejsze dzieło historiograficzne w Kościele, do tego dzieło najwcześniejsze. Jest świadectwem tworzenia się Nowego Testamentu, tworzenia się hierarchii kościelnej i w ogóle kościoła jako instytucji, a nie wspólnoty wiernych. Z tym, że.... ja bym do tej książki szczerze mówiąc potrzebowała jeszcze bardzo licznych komentarzy teologów. No chyba, że każdy ma wynieść z niej coś innego i zwrócić na coś innego uwagę. A tak też może być. Może być też tak, że wymaga wielu podejść. Bo w różnych momentach życia każdą właściwie książkę interpretujemy nieco inaczej, bo nasze doświadczenia zmieniają optykę patrzenia na świat.
I z góry ostrzegam- przygotujcie się na to, że czcionka jest mała, liter jest całe mnóstwo, trochę męczy oczy, ale ratuje je to, że strony są żółtawe, więc nie ma mocnego kontrastu, który dobiłby wzrok już całkiem.
Podsumowując, na pewno jest to książka, która nie da mi spokoju jeszcze długo, bo krzyczy, żeby do niej wracać. Za egzemplarz serdecznie dziękuję Wydawcy oraz osobom tworzącym Klub Recenzenta serwisu nakanapie.pl.