Kolejna z relacji dotyczących losów więźniów z obozów nazistowskich. Relacja jednakże nietypowa z dwóch powodów.
"Ucieczka z Auschwitz" to zapis wspomnień z pobytu w tym obozie rosyjskiego żołnierza Armii Czerwonej. I to już jest nietypowe, bo nie zauważyłam dookoła zbyt wielu podobnych relacji. Ale kto też miał je napisać, jeżeli tak ogromna większość w ogóle nie dała rady przeżyć pobytu w tymże obozie? Andriej Pogożew był młodym mężczyzną, gdy w efekcie nieudanych manewrów oraz zdrady wyższego stopniem oficera trafił do obozu jenieckiego, a z niego do obozu koncentracyjnego Auschwitz. Gdy szedł na wojnę zostawiał w domu ukochaną żonę i córeczkę. Nie był pewien czy do nich wróci...
I tutaj pojawia się drugie odstępstwo od normy - Andriejowi udało się nie tylko przeżyć uwięzienie w obozie koncentracyjnym, ale z niego uciec! Mało tego, była to ucieczka grupowa, planowana długofalowo i wykonana - jak na takie warunki - sprawnie. Udana ucieczka z Auschwitz to zjawisko naprawdę niezmiernie rzadkie. Sporo osób spisało wspomnienia z pobytu w obozie koncentracyjnym, ale wszyscy, których książki czytałam, to byli więźniowie, którzy zyskali wolność po zakończeniu wojny.
Andriej przed i po wojnie pracował jako górnik i inżynier górniczy, nie miał nic wspólnego z literaturą. A jednak stworzył zadziwiająco pełną wrażliwości, przejmującą książkę. Wszyscy w mniejszym lub większym stopniu znamy bestialstwa, których dokonywano w nazistowskich obozach. Jednak każda kolejna książka daje nam możliwość lepszego poznania tego systemu zła, śmierci i okrucieństwa. W którym - mimo wszystko - zawsze znaleźli się ludzie pełni współczucia, empatii, którzy nie pozwalali zapomnieć o tym, co znaczy bycie człowiekiem. I tutaj mamy takie przykłady, np. lekarze ze szpitala, do którego trafił Andriej po postrzeleniu przez strażnika.
Andriej przedstawia swoich rodaków w sposób bardzo pochlebny (przyczyny tego są wyjaśnione we wstępie), jako ludzi dzielnych, mądrych, cierpliwych, z silnym duchem. Coś jednak w tym być musi, bo jak inaczej udałoby im się zaplanować ucieczkę 70 osób? Proces planowania był długi, szczegółowy, przemyślany. Potrafili omamić władze ich pilnujące, wmówić im, że nic się nie dzieje, cierpliwie wyczekiwać odpowiedniego dnia. A na dodatek reszta zdobyła się na ogromne poświęcenie zgadzając się na ucieczkę tej grupy - przecież konsekwencje tak dużej ucieczki musiały być straszliwe, zapewne zginęły dziesiątki, może setki osób. Przecież właśnie torturami i śmiercią karano w Auschwitz współwieźniów za jakiekolwiek próby ucieczek. Jestem dla tych osób pełna podziwu!
Andriejowi udało się uciec, miał mimo wszystko sporo szczęścia. A w roku 1965 pojechał do Niemiec, by zeznawać jako świadek w procesie przeciwko części z władz obozowych. Odwiedził też Auschwitz! Obydwa przeżycia były dla niego niezmiernie trudne, ale mimo wszystko zdecydował się na nie, a przez udział w procesie dołożył "cegiełkę" do ukarania chociaż części winnych.
Język jest dostosowany do treści książki, wyważony, jednocześnie dobrze obrazujący grozę wydarzeń i emocje, które one wzbudzały u ich uczestników. Brawa należą się dla tłumaczy oraz redaktorów - książkę czyta się bardzo "gładko", nic nie wybija z rytmu czytania, nie ma żadnych dziwnych "kopii" językowych, toporności. Kolejne brawa dla wydawnictwa - bardzo staranne wydanie, przejmująca okładka.
Polecam! Warto przeczytać te wspomnienia dzielnego i rozumnego człowieka!
[Recenzję umieściłam wcześniej na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com]