Meksyk to miejsce, które od razu przywodzi na myśl spieczoną słońcem ziemię, kolory pełne jaskrawego życia, zapachy soczystych owoców. Tym razem jednak Jennifer Clement w swojej powieści „Trucizną mnie uwodzisz” przenosi nas w świat morderstw, tajemnic oraz życia pełnego trucizny.
Emily Neale mieszka wraz z ojcem na przedmieściach Mexico City. Zajmuje się dość nietypowym zajęciem, mianowicie kolekcjonuje historie kobiet – morderczyń. Tworzy katalog zbrodni z wycinków prasowych. Interesuje się świętymi. Zadziwia wszystkich wiedzą na ich temat. Wychowała się bez matki, która pewnego dnia zniknęła w trakcie zakupów na jednym z wielu hałaśliwych targów. Od tego wydarzenia wychowywał ją tylko ojciec. Dzieciństwo minęło jej wśród encyklopedii i leksykonów. Troskliwy ojciec starał się zastąpić jej oboje rodziców, a pomagała mu w tym przełożona sierocińca pod wezwaniem Świętej Róży z Limy – siostra Agata. Życie Emily ulega gwałtownej zmianie kiedy do ich domu przybywa kuzyn Santiago – wyznania miłosne stają się błogosławieństwem, ale również klątwą…
Po raz pierwszy spotkałam się z książką, której akcja mam miejsce w Meksyku. Już od pierwszego przeczytanego zdania wiedziałam, że będę oczarowana tym krajem. Tak też się stało. Jennifer Clement, w swojej książce, wspaniale oddaje klimat Meksyku. Wykreowała go w miejsce pełne tajemnic i niebezpieczeństw. Książka napisana jest klimatycznym, zrozumiałym językiem. Autorka opisała wszystko w sposób lekki i ciekawy. Swoim językiem przenosi czytelnika w świat bohaterów książki i oczarowuje go swoją historią. Powieść jest bardzo oryginalna. Pomysł autorki na książkę jest ciekawy i w pełni wykorzystany. Spodobało mi się umieszczenie fabuły powieści w Meksyku, gdyż jest to wspaniałe miejsce, tak rzadko pojawiające się w książkach.
Niestety powieść nie jest aż tak dobra, jak to się mogło na początku wydawać. Kiedy zaczęłam czytać „Trucizną mnie uwodzisz” byłam nią oczarowana. Zanim się spostrzegłam byłam już w połowie książki. I wtedy właśnie mój zachwyt książką trochę opadł. Zdałam sobie sprawę, że czytałam .. o wszystkim i niczym. Aż do tego momentu książka opierała się na opisach miejsc oraz bohaterów. Zauważyłam, że powieść w ogóle nie ma żadnej akcji. I tak było do końca książki. Ostatnie dwie, trzy strony wyjaśniają to o czym czyta się całą powieść. Zakończenie jest bardzo niejasne. Z pewnością autorka chciała podziałać na wyobraźnię czytelnika, jednakże mnie to się nie spodobało. Lubię mieć w książkach wszystko dokładnie wyjaśnione, czarno na białym.
Bohaterowie również jakoś szczególnie mi się nie spodobali. Emily bardzo mnie denerwowała swoim zachowaniem, ponieważ była uległa i łatwowierna. Santiago to postać, którą wręcz znienawidziłam. Jest on manipulatorem, który wykorzystuje Emily. Ładne i ciekawe jest natomiast wydanie książki. Czcionka jest dosyć duża, więc czytanie nie sprawia żadnego problemu. Na końcu każdego rozdziału zostały umieszczone, wcześniej wspomniane, wycinki z gazet, które kolekcjonowała Emily. Każda z nich jest ładnie wyróżniona i przedstawia ciekawą, czasami nawet szokującą informację.
Podsumowując, książka jest niezwykle klimatyczna i ciekawa pod względem opisywanego miejsca, czyli Meksyku. Jednakże nie podoba mi się w niej to, że nie posiada uporządkowanej i spójnej fabuły. Polecam ją osobom, które interesują się różnymi ciekawymi miejscami i które chcą poznać świat Meksyku.