Na okładce autor zapowiedział "Wilczyca musiała zacząć się trochę wolniej, chciałem przypomnieć czytelnikowi, co zdarzyło się wcześniej". Zatem spodziewałem się mało ciekawego początku. Otóż nie, nie było czuć wolnej akcji. Pojawiło się kilka wątków, które natychmiast zręcznie się splotły. Wielowątkowa fabuła od samego początku aż do końca trzyma w napięciu. Tytułowa komisarz Laura Wilk jest barwną (oczyma wyobraźni widzę Olgę Bołądź), niemal realną postacią, która ma zwykłe ludzkie odruchy, może dlatego, że jej przeszłość nie była idealna. Właściwie każda z postaci ma coś w przeszłości, czego może się wstydzić i ukrywa to lub stara się ukryć przed światem.
Co się działo i dzieje w małej wiosce pod Wrocławiem, że pada coraz więcej trupów? Wydaje się, że za wszystkimi morderstwami stoi Poltergeist, jednak powód, by go złapać, ma nie tylko tytułowa Wiczyca, również jej młody współpracownik — aspirant Bielczyk. Ariel/Maciej Lesicki również nie pozostaje obojętny w obliczu toczących się wydarzeń. Całość dzieje się na trzech platformach czasowych, ująłbym to jako: przeszłość, teraźniejszość i "teraz" (właśnie tak ). W trakcie czytania okazuje się, że główny wątek, który wydaje się, że biegnie w teraźniejszości to nieodległa przeszłość. Ciekawy i zaskakujący czytelnika zabieg. W książce czuć walkę, walkę z Poltergeistem, walkę z czasem, walkę z własną przeszłością, walkę z własnymi słabościami.
Mimo obszerności książki (ponad 500 stron) czyta ją się znakomicie. Książka jest jak dobry klej, po zetknięciu z nią trudno się oderwać. Łatwo się zapomnieć, czas przy lekturze bardzo szybko mija. Kolejne, krótkie rozdziały oraz akcja, która nie odpuszcza nawet na chwilę, sprawiają, że czyta się sprawnie.
Zakończenie zaskakuje, wszystko się ładnie ze sobą łączy. Pewne wątki zostały wyjaśnione, a jednak niewykluczona jest możliwość kontynuacji opowieści, co autor delikatnie sugeruje na okładce. Czekam z niecierpliwością, choćby na wyjaśnienie co jest w kopercie.
Oficjalna premiera książki 27 listopada. Za przedpremierowy egzemplarz do recenzji dziękuję Pani Bognie Piechockiej z PRart Media oraz wydawnictwu Czarna Owca. Nikt nie miał wpływu na treść recenzji.