Z technicznego punktu książka zawiera bazujące bardziej na emocjach fragmenty z pamiętnika i całą resztę, którą spokojnie można odczytaj jako wykład na temat BDSM oraz postrzeganiu kobiety widzianej w rożnych kulturach i religiach. Autorka przyjęła za cel objaśnienie świata, z którym jest dobrze zaznajomiona, kreuje się na przewodniczkę, objaśnia pewne sytuacje, które mogą być źle widziane w polskiej rzeczywistości. Odnosi się do obłudy świata, w którym na tego typu praktyki w sytuacjach kontrolowanych, odbywających się za obopólna zgodą ludzie reagują negatywnie, a dają bierne przyzwolenie na przemoc.
Opisywanie warunków, które najczęściej ustala sobie dwoje kochanków nie jest czymś, co może nas tu szokować i nie sądzę by ta publikacja miała to na celu, wiec jeśli ktoś sięga po nią tylko po to, to prawdopodobnie rozczaruje się.
Całość nie wnosi nic nowego do mojej świadomości, widać, że wyedukowana jestem, jeśli nie w praktyce to przynajmniej w teorii. Na pewno nie jest to kolejna powieść rodzaju Greya, bo to w ogóle nie jest powieść. Sama nie wiem dla kogo bardziej przydatna. Może dla tych, którzy chcą, a jeszcze powstrzymują się przed zbadaniem owych rewirów? Dla pragnących eksperymentować i potrzebują kierunkowskazu?
Czytając ma się świadomość, że konstrukcja książki stworzona jest przez młoda osobę, jeszcze nie w pełni ukształtowaną przez doświadczenia życiowe, ale taka świeżość spojrzenia niektórym przypadnie do gustu. Natomiast dla mnie samo przywoływanie slajdów z namiętnika to mało emocjonujący zabieg. Rozumiem, że miały za zadanie przedstawienie praktyk, jakim poddawała się autorka, jej wizji, doświadczeń i emocji. Miały być obrazowaniem prezentowanej teorii na temat bezpruderyjnego środowiska, w którym się zanurzyła. Jednak odbieram te fragmenty, jako nieszczególnie przemawiające do mojej wyobraźni, jakby to wszystko było niewiarygodne, spreparowane tylko na potrzeby publikacji. Najpewniej spowodował to niedojrzały jeszcze styl autorki i małe doświadczenie życiowe.
Pamiętnika masochistki nie można traktować dosłownie jako autobiografii. Trudno tu o znalezienie chronologii wydarzeń. Czytelnik musi się zmierzyć z poszatkowaną treścią, przypominająca konstrukcje blogów, które zaczynają się w pewnym punkcie, przedstawiają autora w jego obecnym momencie życia, a potem przechodzi się do luźnych dygresji na temat wspomnień. A wszystko ubrane w a'la filozoficzno-naukowy dyskurs. Kolokwialnie mówiąc: za stara jestem, żeby zachwycać się tą treścią na jakimkolwiek poziome. Z tego powodu nie umiem docenić wartości, jakie może wnieść w życie młodego, początkującego człowieka, w tym czy innym zakresie. Dla mnie słabiutko. Ale myślę, że wypadnie dużo lepiej, gdy ta sama autorka podejmie się ponownej próby opisania znanej jej rzeczywistości z punktu widzenia już dojrzalszej kobiety. Jeśli podejdzie się do tematu przy wsparciu większego doświadczenia życiowego, być może nie poczuje się takiego schematu czy płytkości pewnych wypowiedzi, a dostrzeże głębsze przesłanie, pozna lepiej malowany oczami Autorki (wtedy myślę, że już ekspertki) świat, choćby tylko w teorii.