Co mnie podkusiło, żeby sięgać po literaturę erotyczną? Złapałam się w pułapkę „szczecińskości”, która widnieje w zapowiedzi. Po tym, co Leszek Herman i Marek Stelar zrobili literacko Szczecinowi będę przyssawać się jak glonojad do wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z tym miastem. Do grona autorów, którzy zakotwiczyli swoje książki w portowej stolicy Pomorza Zachodniego dołącza Kamila Andrzejak-Wasilewska. Czytając że Niebezpieczny trójkąt ma coś wspólnego z jednym ze szczecińskich klubów, od razu popłynęłam… Kiedy wreszcie przejęłam egzemplarz z rąk kuriera, zatopiłam się w akcji jeszcze w przedpokoju. Wypłynęłam czy się utopiłam? Momentami na pewno grzęzłam w mule blisko dna z mieszanymi uczuciami…
Troje ludzi uwikłanych w nieuczciwe, zaplątane, niebezpieczne związki stawiających czoła codzienności przy obarczeniu bagażem emocjonalnych i moralnych obciążeń… I upominająca się o złożoną obietnicę przeszłość.
Co warto o tej książce wiedzieć od początku to to, że jest gruba. Opasłe niemal pięciusetstronicowe tomiszcze zawsze daje pisarzowi szansę na dopięcie wszystkich wątków i precyzyjną grę szczegółów. Tymczasem otrzymujemy mało otoczenia, praktycznie zero detali stanowiących tło dla wydarzeń, a sporo (oj, sporo!) obyczajówki. I nie miałabym nic przeciwko temu w książce tego gatunku, gdyby nie było tu trochę za dużo „gimbazy”. Konstrukcja zdań jest niewyszukana, słownictwo przeciętne, narracja dość niedojrzała. W zdaniu wielokrotnie złożonym jest kilka wątków lub różnych perspektyw oddzielonych przecinkami- trudno się to czyta. Osobiście mam problem z natarczywie nieintuicyjną kolejnością słów w zdaniach np. „więc po prostu uciekłem stamtąd” zamiast „więc po prostu stamtąd uciekłem”. W moim odczuciu te dialogi są pisanie, a nie mówione i niestety muszę przyznać, że mi to naprawdę przeszkadza. Brakuje aksamitności w pisaniu, poczucia, że to wszystko jest płynne, niewysiłkowego śledzenia logicznych wywodów. I tyle z wad. Momentami styl jest lepszy, a że to debiut, taka nierówność jest moim zdaniem dopuszczalna. Trochę szlifu i kolejny tom (bo z treści jasno wynika, że nastąpi kontynuacja), będzie smuklejszy, czego mocno autorce życzę, bo potencjał w niej tkwi!
Z dobrych stron tych wielu stron: fabuła pomysłowa, akcja wartka, sceny erotyczne dość dobre, choć rażą mnie wulgaryzmy i przekleństwa (naprawdę bez tego nie można?), kreacje bohaterów wiarygodne. Relacje tytułowej trójki do prostych nie należą, sami ci młodzi gniewni krystaliczni nie są, a sympatię wzbudzają (i tu wielki plus za to!), jest nawiązanie do wydarzeń z przeszłości, co pogłębia fabułę, to oczywiście także in plus. Mało jest Szczecina, praktycznie nie ma go w ogóle, a szkoda, bo dużo można by wycisnąć z samej lokalizacji opowieści.
Podsumowując, jeśli ktoś gustuje w powieściach erotycznych, nie powinien się zawieść. Jeśli ktoś na co dzień żyje piórem Olgi Tokarczuk, niekoniecznie od tej książki powinien zaczynać przygodę z gatunkiem.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl, któremu niebezpiecznie mocno dziękuję za zupełnie nowy standard literackich doznań.