Napisał Marcin Zaremba potężną książkę o epoce Gierka, czyli o PRL-u w latach 70. ubiegłego wieku, a tak naprawdę o przyczynach rewolucji Solidarności w latach 1980-1981. Wśród czynników sprawczych wymienia mit Powstania Warszawskiego, wizytę papieża w 1979 r. oraz nauki wyniesione z poprzednich protestów, z Marca 1968 r. i Grudnia 1970 r. Z drugiej strony Zaremba pisze: „Wyjaśnianie tak skomplikowanych zjawisk społecznych jak rewolucje jest niesłychanie trudne. W grę wchodzi wiele zróżnicowanych czynników: kulturowych, psychologicznych, materialnych, strukturalnych. Trzeba tupetu, żeby odpowiedzieć: wiem! Dlatego podejrzewam, że dyskusja, dlaczego Polacy zbuntowali się tego lata, nigdy się nie skończy.” Niemniej książka jest ważnym głosem w owej dyskusji.
Najlepsza część książki to opis początków rządów Gierka, charakterystyki przywódców, wyliczenie błędów tej ekipy, które doprowadziły do kryzysu. I tak Gierek był słaby intelektualnie, nigdy sam nie napisał przemówienia, za to lubił spotkania z ludźmi w terenie. Jaroszewicz też nie był orłem, rządził gospodarką po wojskowemu, a swoją pozycję zawdzięczał świetnym kontaktom z Sowietami. No cóż, kierowali wtedy krajem ludzie bez wykształcenia, mierni intelektualnie.
Wylicza Zaremba podstawowe błędy ekipy Gierka, po pierwsze cofnięcie gomułkowskich podwyżek cen w marcu 1971 r., po drugie majstrowanie przy konstytucji w połowie lat 70., wreszcie nieudaną operację podwyżki cen z czerwca 1976 r.: „Wydarzenia czerwca 1976 r. rozpoczęły zjazd po równi pochyłej zakończony rewolucją Solidarności. Gierkowska ekipa poniosła wizerunkową klęskę.”
Według Zaremby: »Pierwsze lata rządów Gierka można określić mianem „bigosowego socjalizmu”, polskiej odmiany socjalistycznego państwa opiekuńczego.« Chodziło o to, że państwo zapewniało podstawowe świadczenia socjalne: opiekę lekarską, oświatę, gwarantowało pełne zatrudnienie i wzrost zamożności, a obywatele mieli się powstrzymać od protestów i działalności politycznej. W pierwszych latach to działało: ruszyła produkcja małego fiata, wzrosła dostępność mięsa, budowano dużo mieszkań. Ale w drugiej połowie dekady wszystko się posypało, kolejki za wszystkim stały się stałym elementem pejzażu miejskiego.
W drugiej części książki mamy sporo rozważań ekonomicznych, liczb i procentów. Dosyć nużące to jest, ale być może koniecznie dla zrozumienia dynamiki wydarzeń.
Trochę za dużo w książce szczegółów, wątków i socjologicznych rozważań, pewne skróty bardzo by pomogły lekturze. Z drugiej bardzo ożywiają narrację fragmenty prywatnych listów (przechwyconych przez SB) czy dowcipy z tamtych czasów.
W gruncie rzeczy dostaliśmy społeczno-ekonomiczną historię lat 70. w Polsce, bardzo szczegółową, przeładowaną liczbami i faktami, ale to ważna książka, w miarę wiernie oddająca atmosferę tamtych lat.