[ reklama ] @wydawnictwokreatywne
“Wspólnie utknęliśmy w mrocznej otchłani natrętnych myśli oraz licznych wspomnień”.
Aurelia postanowiła zakończyć toksyczny związek z Eliotem. Wakacje spędziła na składaniu siebie na nowo, ale gdzieś z tyłu głowy czuła, że konfrontacja jest nieunikniona. Wiedziała, do czego Eliot jest zdolny, i była gotowa wykorzystać tę wiedzę przeciwko niemu. Nieoczekiwane wydarzenie zmusiło ją do odnowienia kontaktu z byłym, wciągając ją w niebezpieczną grę. Nie miała jednak pojęcia, jak wysoką cenę przyjdzie jej za to zapłacić.
Zacznę od tego, że nie jest to książka dla każdego. Porusza naprawdę trudne tematy, które mogą wywołać różne reakcje. Przed lekturą warto zapoznać się z ostrzeżeniem, ale pokrótce wspomnę, czego można się spodziewać. Historia bardzo skupia się na toksycznej relacji, a większość wydarzeń obserwujemy z perspektywy ofiar przemocy psychicznej. Pojawiają się tu także wątki samookaleczania i myśli samobójczych.
“Tonąc w błękicie” to naprawdę udany debiut, który będę wspominać. Nie jest idealny, ale ma w sobie coś, co sprawiało, że nie chciałam go kończyć. Cassie operuje tak pięknymi kłamstwami, że momentami sama nie wiedziałam, co myśleć o bohaterach i wydarzeniach.
Najbardziej podobało mi się to, jak dobrze przemyślana była fabuła. Serio, miałam wrażenie, że każdy najmniejszy szczegół został dopięty na ostatni guzik, a każda decyzja i wypowiedziane słowo miały swoje konsekwencje, prowadząc do naprawdę emocjonującego finału. A ten… No cóż, to, co wydarzyło się w drugiej połowie książki, totalnie mnie wmurowało.
Styl pisania Cassie to kolejny atut. Byłam zaskoczona, bo w debiutach często czuje się sztywność, ale tu od razu złapałam kontakt z jej piórem – jest lekkie i sprawiło, że tekst czytało mi się naprawdę przyjemnie. Dialogi były naturalne i doskonale pasowały do wieku bohaterów oraz ich osobowości. Najważniejsze jest jednak to, że z tekstu biły emocje. Czułam, że każde słowo to cząstka serca autorki.
Mimo wszystko mam mały problem z bohaterami, bo polubiłam tego, który na początku książki pojawiał się najmniej. Wydawało mi się, że tak już zostanie do końca i cóż, zdziwiłam się. William okazał się naprawdę ważną postacią, i nie mogę się doczekać, żeby poznać go bliżej w kolejnej części.
Nie wiem, co myśleć o Aurelii. Z jednej strony wiem, że była ofiarą, ale z drugiej momentami miałam ochotę ją udusić. Rozumiałam jej wybory, ale wiele razy doprowadzała mnie do szewskiej pasji, zwłaszcza swoją niewyparzoną buzią. Była lekkomyślna i nie uczyła się na błędach, mimo że potrafiła analizować każdy szczegół i doskonale wiedziała, czego nie powinna robić. A jednak stale postępowała w sposób, który uznała za niewłaściwy.
Eliot… czy musimy o nim rozmawiać? To bohater, którego nienawidzę, mimo że był zniszczony i nie miał dobrego wzoru w rodzicach. Wpłynęło na niego wiele czynników, ale on po prostu nie chciał być dobry i nie czułam od niego nic poza fałszem i manipulacją.
W moim odczuciu jedynym minusem jest nierównomierne tempo akcji. Początek strasznie mi się dłużył. Wszystko działo się za wolno i sprawiało wrażenie rozciągniętego. Tak było aż do połowy książki, bo po przekroczeniu tego progu akcja wreszcie przyspieszyła, i to było dokładnie to, na co czekałam i czego miałam nadzieję doświadczyć od samego początku.
“Tonąc w błękicie” to książka, na którą naprawdę warto zwrócić uwagę. To dobry debiut, który zdecydowanie mnie kupił. Teraz czekam na ciąg dalszy oraz na nowe historie od Cassie.