Chciałabym w tej recenzji spojrzeć na tę książkę zarówno w sposób obiektywny i jednocześnie odpowiadając na zarzuty w sposób całkowicie subiektywny. Do tej pory, jedyne młodzieżówki, które wywołały we mnie tyle emocji to pojedyncze tomy Szklanego Tronu i drugi tom Dworów, wszystko autorstwa Maas, ale Królestwo Mostu dołącza do tego grona.
Ostatnio pisałam ciągle o tym, dlaczego konkretne popularne tytuły nie są dobre, miło dla odmiany napisać, dlaczego Królestwo Mostu jest dobre, a wręcz bardzo dobre! Jednak jednocześnie nie jest arcydziełem, a dlaczego?
Zacznijmy od początku.
Ta książka ma w sobie wszystko, co powinna mieć typowa młodzieżówka, ale jednocześnie ma w sobie to coś, przez co nie czuć, że opiera się na schemacie. Co właśnie czyni ją tak dobrą.
Mamy tutaj wszystkim dobrze znaną relacje głównych bohaterów typu "od nienawiści do miłości jeden krok". Jednak! Lara i Aren są tak naprawdę do siebie niezwykle podobni, ich zadziorność sprawia, że nie da się ich nie lubić, a ta ich początkowa relacja, naprawdę robi się dzięki temu wiarygodna. Aren mimo pochodzenia to prosty człowiek, ze skłonnościami matki do lekkości swojego podejścia do ludzi i na tyle ile zdołaliśmy go poznać przekonał mnie do swoich uczuć, decyzji i zachowań. Lara z kolei byłaby równie świetną i wiarygodną bohaterką, gdyby nie jeden mankament - została wychowana inaczej. Całe swoje życie była poddana praniu mózgu, a po tym co przeszła nie powinna być tak bardzo normalna. Przynajmniej dla mnie to ubliża wiarygodności jej postaci. Autorka trochę przesadziła z kreacją jej przeszłości w kontraście do teraźniejszości, ale szczerze? Jest tak fajną postacią, ma cięty język, jednocześnie nie będąc wulgarną, jest zabawna, urocza, no i potrafi narobić niezłego bałaganu. Mnie kupiła na tyle, że przymykam na to oko. Wracając do relacji głównych bohaterów - była pokazana od podstaw, zarówno on miał prawo czuć do niej na początku niechęć, jak i ona, autorka skupiła się na wydarzeniach, które coś stopniowało zmieniały między bohaterami i, mimo że doszło do tego dość szybko, bo książka do pokaźnych nie należy, to akceptuję tę relację w pełni, jest nie tyle schematyczna, co po prostu naturalna.
Typowy plot twist, który nie miał się zdarzyć, a jednak? Obecny. Przez pół książki rozpaczałam nad pewną kwestią, bo czułam, że polecimy tu schematem, czułam to, a jednak ciągle miałam nadzieję. No, ale przeczucie się ziściło. Byłam wściekła, nie chciałam uwierzyć, ale to było dobre, było fajne dla fabuły, podobało mi się też rozegranie konsekwencji. To dla części osób może być minus, bo ja na przykład nienawidzę schematów, ale ten tutaj po prostu pasował. Nie wyobrażam sobie rozegrania tego w inny sposób. Jednocześnie potwierdzam, że to było mocno typowe rozegranie akcji. To działa na wzór koreańskich dram, wszystkie takie same, ale i tak kochamy!
Polityczna intryga - ostatnio pojawia się wszędzie i dla mnie to duży plus. Tylko przyznam, że nie znam się na kwestiach politycznych i gospodarczych, więc ciężko ocenić mi tu jakąkolwiek wiarygodność. Zwłaszcza, że osobiście pogubiłam się z wykreowanym świecie, jak zazwyczaj olewam mapy (czasem zerkam, gdy jest potrzeba), tak tutaj rozpaczałam, że nie mogłam sprawdzić o jakim miejscu właściwie autorka teraz pisze. Jest to dość problematyczne, ponieważ akcja skacze między wieloma wyspami, miejscami, wioskami i biorąc pod uwagę jeszcze inne kraje i powiązania między nimi, a Królestwem Mostu, to szczerze mówiąc nie potrafię rozrysować sobie tego w głowie. Przez co pojawia się pytanie, czy to jest takie dobre, czy takie skomplikowane, że aż nierealne? Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że fabuła porywa tak bardzo, iż ignorujemy nawet takie wątpliwości. Co prowadzi mnie do poruszenia kwestii opisów, nie należę do fanów rozwleczonych kreacji krajobrazu, tutaj czasem ich zabrakło, ale przez znaczną część książki nie czułam braku szczegółów, bardzo łatwo powstawały w mojej głowie obrazy miejsc, w których działa się akcja, ale na pewno fani obszernych opisów mogą poczuć rozczarowanie. Jednocześnie stwierdzam, że to tyle "błędów", które się tu pojawiły w moim mniemaniu.
Mamy w tej historii krwawe potyczki, ciekawą, inną scenografię, intrygujące tło fabularne, dających się lubić pobocznych bohaterów. Dających się nienawidzić antagonistów. Głównych bohaterów, którym z całego serca kibicujemy i fajny pomysł na fabułę. Tym samym wszystko jest na swoim miejscu. Niby to już było, a jednocześnie to coś świeżego i ekscytującego. No i MOST, czyli zdecydowanie ciekawy pomysł. Chylę czoła.
Myślę, że to jest ta młodzieżówka, która zasługuje na szansę u osób, które za takimi lekkimi książkami nie przepadają. Szykujcie się, bo jeśli ją znienawidzicie to raczej za to, że tak Was pochłonęła, mimo wszelkich fabularnych naciągnięć, których tak nie znosicie - to mój przypadek.
Patrząc na tę powieść w miarę obiektywnie, uważam, że zasługuje na maksymalnie 7 gwiazdek, ale naprawdę nie pamiętam kiedy ostatnio książka tak bardzo mnie porwała, że przeczytałam ją w ciągu jednego dnia. Byłam pod ciągłym napięciem, opanowała mnie ogromna ciekawość i strach co tam się może wydarzyć. To był prawdziwy emocjonalny wstrząs, fabuła totalnie do mnie przemówiła, bohaterów bardzo polubiłam, nie widzę powodu, dla którego nie miałabym subiektywnie podnieść oceny do 8 gwiazdek. Dla mnie świetna książka i od razu zabieram się za kolejny tom, bo finał, chociaż bardzo szybki i krótki (ogólnie, to taki już urok tej historii), to jednak miażdży.