Pewnie nie każdy miał okazję usłyszeć radiowy duet Wałkuski & Strzyczkowski, ale zapewniam, że gdy tych dwóch dżentelmenów spotyka się razem na antenie Trójki, z automatu wytwarza się specyficzna aura. Atmosfera pełna humoru, lekkości jak i fachowej wiedzy. W takich właśnie okolicznościach, podczas piątkowych audycji poznałem amerykańskie historie napadów na banki. Historie, które jak się później okazało, stanowiły zaledwie drobną część książki Marka Wałkuskiego - "To jest napad! Czyli kawałek nieznanej historii Ameryki". Historie, które były tak nieprawdopodobne, że niejednokrotnie uznawałem je jako żart, bądź jako te, które znalazły się w wyjątkowo specyficznym zbiegu niefortunnych zdarzeń.
Jak bowiem poważnie traktować rabusiów, którzy podkopują się pod wybrany bank, który już dawno został zamknięty? Jak postrzegać sprawcę napadu, który swoje żądania przekazuje na osobistej korespondencji, albo mdleje z nerwów po jego okazaniu w kasie? Jak ocenić przygotowanie złodzieja, który zapomniał zatankować auto, bądź zaparkował je w niedozwolonym miejscu, czego wynikiem było odholowanie pojazdu? Szereg podobnych zdarzeń opisanych w książce ukazuje nieporadność sprawców, przez co śmieszy, umniejsza ich powagę i przedstawia społeczność Ameryki w zupełnie innym świetle.
Moje pierwsze skojarzenia powędrowały oczywiście w stronę kreskówkowej bandy braci Daltonów i dzielnego Lucky Lucke'a - najszybszego rewolwerowca na Dzikim Zachodzie. Nie bez powodu zresztą, ponieważ Marek Wałkuski przedstawia temat napadów od czasów małych miasteczek, salonów z alkoholem, listów gończych typu "żywy lub martwy" czy też właśnie szeryfa i szubienicy. Przemierzając historie napadów na banki od początków istnienia Stanów Zjednoczonych, autor wyraźnie ukazuje ich charakter, dzięki czemu mogłem poznać ich ewolucję od czasów Dzikiego Zachodu, poprzez wojnę secesyjną, okres Wielkiego Kryzysu, a na erze cybernetyki kończąc. Podczas lektury, pada też wiele charakterystycznych nazwisk jak Bonnie i Clyde, John Dillinger czy Jesse James, który swego czasu uznawany był za amerykańskiego Robin Hooda.
Tak jak zmieniały się formy napadów, tak również doskonaliły się techniki ich udaremniania. Alarmy, kamery, pancerne sejfy, wybuchające paczki banknotów, czy też jednostki szybkiego reagowania, to tylko cześć zabezpieczeń, które zaistniały na przestrzeni przedstawionego okresu. Marek Wałkuski nie zatrzymał się na samych napadach i w dalszych rozdziałach ukazał drugą stronę barykady. Uzbrojenie jednostek, procedury amerykańskich banków w przypadku napadu oraz sądowy sposób naliczania kar dla złapanego rabusia.
Podczas lektury wyczekiwałem etapu napadów jakimi karmiło mnie niegdyś kino Hollywoodzkie. Czekałem na spektakularne napady typu Michaela Manna z filmu "Gorączka" z wyśmienitą obsadą czy też Kathryn Bigelow w filmie "Na fali" z Patrick'iem Swayze. Niestety, w książce poza podobnymi atrybutami ograniczającymi się do użytych masek prezydentów, postaci filmowych czy samego Świętego Mikołaja, trudno szukać efektu "łał" na miarę dużego ekranu. Większość z prezentowanych w książce sprawców to osoby, które zdecydowały się na ten krok zmuszone w wyniku słabej sytuacji finansowej, bądź uzależnione od wysokiego poziomu adrenaliny.
Książka "To jest napad!" to kompendium wiedzy o wartości amerykańskiego dolara. To historia zarówno jego powstania jak i pragnienia jego zdobycia - w tym przypadku, z krótkim powodzeniem bądź zaledwie nieudolną próbą. To szereg zabawnych skoków, trudnych do zrozumienia jak i tych, które kończą się zwykle głupio lub pechowo. Ot cała historia. Polecam.