"Ja jestem nią.
Ona jest mną.
Jesteśmy czarownicami.
Dlaczego zostałyśmy rozdzielone?
Dlaczego teraz się spotkałyśmy?
I dlaczego obie kochamy tego jednego…
Thais: Nienawidzę Nowego Orleanu. Nienawidzę mojej nowej opiekunki, która pojawiła się znikąd, kiedy zginął mój tata. Nienawidzę całego mojego nowego życia i tego, że muszę zaczynać ostatnią klasę liceum w nowej szkole. Jakbym stała na krawędzi klifu i coś przerażającego miało mnie popchnąć w dół, w jakiś nieznany świat. Co tam znajdę? Siebie? A jeśli coś gorszego – prawdę o mojej przeszłości?
Clio: Dziś w szkole spotkałam drugą mnie. Mnie z innym imieniem, ale jednak mnie – z moimi czarnymi włosami, zielonymi oczami i identycznym znamieniem na policzku.
Jedna z tych historii o bliźniętach rozdzielonych po urodzeniu? O nie - prawda jest o wiele bardziej niesamowita, o wiele bardziej mroczna. A jej poszukiwanie połączy nas magią i krwią, i podzieli uczuciem do tego samego chłopaka..."
Do wyboru tej książki przyczyniła się okładka oraz to, że nie czytałam zbyt wielu książek o czarownicach. Do Płonącego Stosu zabierałam się trzy razy, co jest równoznaczne z tym, że powieść nie wciągnęła mnie od samego początku. Przy trzecim razie w końcu mnie dopadło, a wręcz porwało! Gdy nie czytałam to myślami i tak błądziłam w świecie Clio i Thais, zastanawiałam się nad sekretami ich Treize oraz wszystkim co będzie dalej. przy czym mocno trzymałam kciuki za Thais.
Płonący Stos opowiada o losach dwóch siedemnastoletnich bliźniaczkach Clio i Thais. Clio jest typem lekko zadufanej w sobie miss popularności, która uważa się za siódmy cud świata przed którym wszyscy powinni padać na kolana, a faceci ustawiać się w kolejce. Mimo tego ma jednak swoje plusy i da się ją lubić. Przy okazji jest też czarownicą, tak jak jej babcia, która ją wychowuję. Thais jest trochę zagubiona i nieśmiała. Podejrzewam, że ma też niskie poczucie własnej wartości, ale mimo tego to właśnie ona zostaje moją ulubioną postacią. Właściwie czasami miałam ochotę jej przemówić do rozsądku wałkiem, ale niestety ze słowem pisanym nie wygram. Thais niedawno zmarł ojciec i dzięki jego testamentowi trafia pod opiekę Axelle - kobiety, której w ogóle nie zna, nigdy wcześniej o niej nie słyszała i która mieszka w Nowym Orleanie. Tam natyka się na swoją siostrę bliźniaczkę, o której wcześniej nie miała pojęcia i dowiaduję się, że również jest czarownicą. Tam też spotyka chłopaka, dzięki któremu jej świat się nie rozpadł na kawałki po tych wszystkich rewelacjach, ale tylko do chwili, kiedy widzi go całującego jej siostrę. Teraz zdradzę wam najlepsze: motywem przewodnim akcji wcale nie jest ten dziwny trójkąt miłosny!
Jak już wspominałam książka po pewnym czasie dość mocno wciąga i czyta się ją łatwo, więc zarezerwujcie sobie dla niej spokojny okres, kiedy nic nie będzie musiało was od niej odrywać. Narracja jest bardzo zróżnicowana - głownie historia opisywana jest z perspektywy Clio lub Thais, jednak co pewien czas mamy okazję zapoznac się z punktem widzenia któregoś z członków Treize, co jest wyjątkowo odświeżające i dodaje nam nowe sekrety i pytania z nimi związane. Właściwie koniec tomu 1 niewiele wyjaśnia, dlatego tym bardziej nie mogę się doczekac jutrzejszej premiery tomu 2!
Ocena:- 6/6 Książka jest Rewelacyjna. Nie wiem, czy nie przesadziłam z oceną, ale jestem świeżo po tej lekturze i cóż... wolno mi :)