„Thunderhead” to drugi tom z cyklu Żniwa śmierci autorstwa Neala Shustermana. Książki zostały wydane początkowo przez Wydawnictwo Filia, a aktualne nowe wydanie (i plan na trzeci tom!) to Wydawnictwo Uroboros [współpraca reklamowa].
Po Zimowym Konklawe, którego przebiegu chyba nikt z czytelników się nie spodziewał, drogi Citry i Rowana się rozchodzą. Citra trzyma się blisko swojej mentorki – sędzi Curie, Znamienitej Damy Śmierci i zyskuje respekt wśród kosiarzy. Dziewczyna, przybierając imię Anastazja, wyznacza nową drogę, staje się kimś ważnym w historii kosiarzy. Czy Citra będzie w stanie naprawić to, co zepsute w Kosodomie?
Rowan, przybierając imię Lucyfer, podąża bardziej mroczną drogą. Walczy on z systemem, walczy z kosiarzami, którzy minęli się ze swoim powołaniem – albo właściwie nadwyrężają swoich praw. Kosiarz Lucyfer wymierza im sprawiedliwość – spala ich na popiół, aby odebrać im życie, a nie tylko „zabić”. Czy Rowan nie posunie się za daleko?
Jak w przypadku pierwszego tomu mieliśmy okazję poznać myśli kosiarzy za sprawą przytaczanych wpisów z dzienników, tak aktualnie praktycznie siedzimy w głowie Thunderheada. Zyskał on swój głos, a my – nową perspektywę. To było nie dość, że niesamowicie ciekawe, to jeszcze czytało się to jak komentarz do głównej akcji, co było świetnym urozmaiceniem. W końcu kto by nie chciał poznać thunderheadowych myśli?
Drugi tom jest bardziej polityczny niż pierwszy, ale też nie na takiej tradycyjnej płaszczyźnie polityki, jaką znamy. Zagłębiamy się w świat i działania kosiarzy, co sprawia ogromną przyjemność, bo jest czymś zupełnie odmiennym od tego, co otacza nas aktualnie. Tak samo różny jest świat, który poznajemy. A ja ten świat bardzo, bardzo lubię. Autor potrafi wciągnąć, zainteresować, zaintrygować czytelnika od pierwszych stron.
Średnio podobał mi się wątek tonistów, ale rozumiem, dlaczego i w jakim celu został on wprowadzony. To wątek tak ironiczny, że aż momentami boli. I wszystko to, co opisuje autor, ma znaczenie pod koniec książki. Chociaż pojawiały się wątki totalnie przezabawne, które sprawiały, że aż wklejałam cytaty w notatki. Ręka w gips jako voodoo :’))
Bardzo podobała mi się postać kosiarz Curie, która sprawiała, że serce miękło na chwilę po to, aby za chwilę odczuwać niesamowity szacunek i podziw. Lubię tak charakterne postaci, które zapadają w pamięć i z których chce się czerpać inspirację. Postać nierzadko musiała podejmować poważne decyzje, musiała liczyć się z ich niemałymi konsekwencjami. I, jak na jej pozycję przystało, działała zgodnie z własnym sumieniem. Choć niekiedy byśmy tego nie chcieli.
Neal Shusterman najwyraźniej ma to do siebie, że jego zakończenia książek są istną bombą rzuconą w czytelnika. Autor lubi zaskoczyć, zszokować lub sprawić, że coś sieknie, walnie i już nic nie będzie takie samo. Wydaje mi się też, że przeżywając tę serię po raz drugi, mogłam cofnąć się do momentu, w którym czytałam stare wydanie i poczuć się zupełnie jak kiedyś. Przypominało mi się wiele kwestii, a wielu z nich nie pamiętałam już. Jedno jest pewne – gdy czuję, że brakuje mi kogoś i rozrywa mi serce na milion kawałków podczas kolejnego czytania, to wiem, że są to książki, do których będę mogła wracać zawsze. Tak właśnie jest z Kosiarzami.
Oczywiście już chciałabym kolejną część, bo po raz drugi jestem pozostawiona w zawieszeniu i tym razem nie mam pojęcia, co będzie dalej. Uroboros, trzecia część, plz!
Dodam jeszcze, że autor nadaje świetne tytuły rozdziałom. Sprawiało mi to przyjemność, gdy tytuł sprytnie nawiązywał do akcji. Drobnostka, a cieszy.
Jeśli macie ochotę poznać świat, w którym śmierć taka, jaką znamy aktualnie, nie istnieje… Jeśli macie ochotę przeżywać emocjonalne rollercoastery, poznać niesamowicie wykreowane postaci… Jeśli chcecie sobie popłakać, bo przywiązaliście się do któregoś z bohaterów aż za bardzo… tak, sięgnijcie po cykl Żniw śmierci.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Uroboros.