"Cóż złego jest w tym, że próbuje się przeprosić za zły uczynek? Okazuje się, że należy dbać przede wszystkim o to, żeby nie zostać przyłapanym"[1].
Thriller "Ktoś, kogo znamy" oparty został na przeciwstawieniu tego, jak postrzegają nas bliscy, temu, jacy jesteśmy naprawdę. Sąsiedzi, przyjaciele, a nawet domownicy okazują się kimś innym, niż do tej pory się wydawali. Kto skrywa mroczy sekret, kto się pogubił, a kto jest niewinną ofiarą?
Fabuła
Amerykańskie przedmieście. Jedna z mieszkających tam kobiet zostaje uznana za zaginioną. Początkowo sąsiedzi twierdzą, że porzuciła męża, ale kiedy zostaje znalezione jej ciało, zaczynają snuć teorie na temat przyczyny morderstwa.
Nastolatek, który włamał się do domu ofiary oraz kilku innych w okolicy, nieświadomie posiadł wiedzę o mordercy. Czy doda dwa do dwóch i będzie chciał współpracować z policją? A może będzie wolał się ukryć, aby uniknąć zarzutów o włamanie?
Wydanie, które mam przed sobą (wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2020) opatrzono nieco mylnym opisem. Sugeruje on, że przedmiotem zagadki są tajemnicze włamania do domów, że będziemy poszukiwać ich sprawcy, który posiadł mroczne tajemnice sąsiadów. Tak naprawdę to powieść o morderstwie. Dwójka śledczych krąży po miasteczku, rozpytuje i szuka osoby oraz motywu, dla którego zginęła kobieta. To, czego dowiedział się młodociany włamywacz, będzie istotne dla śledztwa, ale nie jest kwestią dominującą w tej historii.
Akcja w "Ktoś, kogo znamy" toczy się jak życie na przedmieściach. Ciche i spokojne w dni robocze, kiedy większość mieszkańców jest w pracy, a do domu wraca na kolację. Ożywa w weekend, kiedy ludzie odwiedzają sąsiadów, spacerują, odpoczywają w ogródkach.
Podobnie jest w tej książce. Początkowo śledztwo mozolnie sunie do przodu. Detektywi rozmawiają z mieszkańcami i szukają punktu zaczepienia. Co jakiś czas komuś coś się przypomni, ktoś się z czymś wygada. Im bliżej końca, tym bardziej akcja przyspiesza. Pojawia się coraz więcej poszlak i pomysłów na rozwiązanie sprawy. Aż do wielkiego BUM.
Taki sposób pisania kojarzy mi się z Camilą Läckberg. Namieszać, podrzucić czytelnikowi kilka pomysłów, a na końcu rzucić bombę.
Atmosferę w powieści buduje narracja. Z pozoru klasyczna trzecioosobowa, jednak relacjonujący wydarzenia bardzo głęboko wnika w umysł bohaterów, do tego stopnia, że wydaje nam się, że to oni, a nie narrator mają głos. Na wierzch wyciągane są ich obawy, co potęguje wrażenie nieufności rodzącej się pomiędzy do tej pory bliskimi sobie ludźmi.
Najciekawszą postacią w "Ktoś, kogo znamy" jest mąż zamordowanej. Zamknięty w sobie, zachowawczy wobec sąsiadów, ma w sobie bezwzględność. Niezależnie od tego, czy zabił żonę, czy nie, można było przy jego pomocy rozpylić chmurę grozy nad miasteczkiem. Niestety, autorka wolała skupić się nad rozterkami matki chłopaka, który dokonał włamania i zamiast budzącego obawy nieobliczalnego sąsiada zająć czytelnika historią kobiety, która nie wie, jak okiełznać nastolatka.
Moja opinia
Po książkę sięgnęłam z dwóch powodów. Po pierwsze, przykuwająca wzrok okładka. Wielki tytuł książki i subtelne tło nie pozwoliły mi o tej powieści zapomnieć. Po drugie, opis. Uwielbiam thrillery osadzone w domowym zaciszu. Myślałam, że włamujący się do domów nastolatek ujawni najgorsze świństwa swoich sąsiadów. Jak już wskazywałam, opis minął się z rzeczywistością, ale wyszła z tego całkiem przyjemna historia. Tylko czy thriller ma być przyjemny?
Książkę czytało się dobrze i szybko, ale Shari Lapena mogła lepiej przyłożyć się do opisania tej historii. Na powieść składają się dwa wątki (włamania i morderstwo), które zbyt długo biegną obok siebie. W pewnym momencie złapałam się na tym, że nie interesowało mnie, co wie młody włamywacz, a przecież miała to być kluczowa informacja dla śledztwa.
Podsumowanie
Nie wiem, czy istnieje taki gatunek jak soft thriller. Jeżeli nie, to właśnie powstał. To najlepsze określanie dla powieści "Ktoś, kogo znamy". Idealna książka dla tych, co chcieliby przeczytać coś z gatunku, ale boją się mocnych, krwawych scen. No, dobra, krwi trochę jest, ale poza tym książka jest delikatna, jak na możliwości thrillerów. W mojej prywatnej skali 4-/6. Przyjemna w czytaniu, ale za spokojna, a minusik za za niewykorzystany potencjał jednej z postaci.
[1] Shari Lapena, "Ktoś, kogo znamy", przeł. Piotr Kuś, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2020, s. 63.