Smok Jego Królewskiej Mości recenzja

Lub też: jak to jest być awiatorem?
Naomi Novik udało się stworzyć alternatywną rzeczywistość, w której istnienie smoków jest równie naturalne i oczywiste jak i genetycznie chyba nabyta wzajemna niechęć angielsko-francuska. Równocześnie każda z wykreowanych na kartach cyklu postaci - czy to ludzka czy smocza - jest barwna, żywa, rozpisana od A do Z, co sprawia, iż po przeczytaniu ostatniej strony czytelnik zastanawia się, jakby to rzeczywiście było, gdyby smoki istniały.
Opowiedziana przez Novik historia koncentruje się na losach angielskiego awiatora (smoczego "pilota") oraz jego smoka: Laurence nigdy nie planował dowodzić smoczą jednostką, a Temeraire - pomimo ogromnego przywiązania do swego kapitana - nie jest całkowicie zadowolony z narzuconej mu jako smokowi roli maszyny bojowej. Historia ich przyjaźni oraz walki z panującymi w społeczeństwie stereotypami rozgrywa się na tle wojen napoleońskich - świetnie rozpisane sceny batalistyczne będą dla wielu niewątpliwą zachętą.
Pierwszy tom cyklu pt. "Skon Jego Królewskiej Mości" zapowiada ciekawą całość i nie będzie zawiedziony ten, kto sięgnie po kolejne tomy już dostępne w polskim przekładzie ("Nefrytowy tron" i "Wojna prochowa"). To dobrze napisane fantasy, które dzięki właściwemu przygotowaniu realiów historycznych bardzo zyskało na oryginalności. Oczywiście nie uniknięto drobnych potknięć i tom II fragmentami jest nieco nużący, ale już w "Wojnie prochowej" akcja znowu nabiera tempa.
Żal jedynie, ze kolejna część jest dopiero w przygotowaniu, a o następnej nawet jeszcze nie słychać.