Za każdym razem staram się unikać powieści, w których główne skrzypce gra choroba. Mam podobnie z książkami w klimatach wojennych – po prostu wiem, że złamią one moje serce, a nie każda niesprawiedliwość zostanie bohaterowi wynagrodzona. I tu na pomoc, z czystego przypadku przyszedł mi… sam Autor! Zaproponował mi ryzyko i udostępnienie powieści, bym sama mogła się przekonać, jak owa historia na mnie wpłynie i czy na pewno poskłada mnie emocjonalnie. Jak się na pewno domyślacie, zgodziłam się, nie tylko dla własnych odczuć, ale i dlatego, że Arkadiusz powierzył mi swoje książkowe „dziecko”. Poczułam się naprawdę dumna!
Łukasz to młody człowiek, którego zniszczyła łuszczyca. Nie ukrywam, że osobiście dla mnie, była to choroba zasłyszana jedynie z plotek lub informacji znalezionych w internecie. Nie czuję jednak odrazy do ludzi, którzy na nią chorują, w końcu nikt sobie zdrowia nie wybiera i uważam, że nikt nie powinien cierpieć z powodu nieświadomości innego człowieka. Łukasz niestety przez to, że los obdarował go egzemą, stracił poczucie własnej wartości i boi się nawiązywać jakiekolwiek relacje z innymi ludźmi. I przyznaję się, że miałam tutaj pierwsze odruchy, w których chciałam go po prostu przytulić i powiedzieć mu: „słuchaj, jestem z Tobą, nieważne co Cię spotkało, nie ma ludzi idealnych!”. Na jego drodze jednak staje tajemnicza Lucy, która jednak będzie chciała, odmieć jego dni pełne strachu i bólu. Czy chłopak podejmie się wyzwania?
Oczywistością jest, że powieść złamała mi serce. Wylałam przy niej masę łez, ale nie zmienia to faktu, że nie żałuję jej przeczytania. Najbardziej przykrą prawdą jest fakt, iż człowiek człowieka nadal ocenia na podstawie wyglądu. Tak bardzo rozumiałam naszego bohatera, bo przecież sama jestem niepełnosprawna, a ludzie nadal uważają, że jeśli czegoś nie widać to tego nie ma. Autor perfekcyjnie prowadzi narrację. Wykreował bohatera (jestem ogromnie związana z Łukaszem!), który zderza się z depresją, niską samooceną, strachem przed kontaktami z innymi, co jest zupełnie naturalne! Chcę tutaj też mocno podziękować Arkowi, że zamieścił w swojej powieści fakty dotyczące choroby. Nie ukrywam, że moja wiedza na ten temat była zupełnie uboga, a w fabule nie dość, że znajdziemy konkrety – to nie są one zamieszczone niczym hasło w encyklopedii. To nie są suche fakty, tylko opisanie problemu zdrowotnego tak, by mieć jakąkolwiek świadomość.
Ważnym aspektem historii jest też to, że Łukasz nie jest niemalże super bohaterem. Nie jest wyidealizowanym macho, nie jest super bombowym lovelasem, na którego widać kobieca bielizna sama ściąga się przez głowę. To ważne, bo wiadomo, że bohaterowi w stylu „Casanova” wszystko idzie łatwo. A tutaj mamy konkretnego normalnego faceta, który poznaje kobietę, który ma problemy rodzinne, który ma problemy z pracą, czy właśnie z relacjami międzyludzkimi. Podobało mi się bardzo, że Łukasz szukał wymówek, że był niechętny, że miało się chwilami ochotę klepnąć w potylice i zapytać: „co masz do stracenia?”. Jego przemiana, na którą patrzymy, w której towarzyszymy, jest największą nagrodą dla Czytelnika.
Całościowo serce mam złamane, ale zarazem oczarowane tak prostą, przyjemną lekturą, która zwraca uwagę na podstawowe rzeczy. Podpowiada, że wygląd to nie wszystko, że jednak trzeba łapać byka za rogi, jeśli los daje nam okazję, że czasem bywa trudno, ale jeśli nie ma nic do stracenia, to warto ryzykować.