Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki Andy Normana pt. „Odporność umysłu”, pomyślałam sobie: „Cudownie. Właśnie taka publikacja jest teraz potrzebna.” Powszechność wiedzy i szeroki dostęp do informacji – paradoksalnie – doprowadziły do plagi dezinformacji. Jak w tym „informacyjnym stogu siana” znaleźć przysłowiową „igłę prawdy”? Jak nie dać się ogłupić przez charyzmatycznych „kaznodziei Internetu”? Jak chronić umysł przed zainfekowaniem złą ideą?
Andy Norman tworzy analogię z układem immunologicznym. Mózg jest jak organizm, a „złe idee są jak choroba zakaźna, a najlepszy sposób na zabezpieczenie się przed nimi to wzmocnienie systemu odpornościowego naszych umysłów”[1]. Autor wprowadza pojęcie „immunologii poznawczej”, która to ma być panaceum na ową chorobę. Po przeczytaniu tej książki zastanawiam się, czy jest ono dostępne dla każdego, a przynajmniej w formule, w jakiej jej autor je nam podaje.
Będę szczera. Andy Norman zanudził mnie już na etapie wstępu. Przez „Odporność umysłu” brnęłam niczym przez gęstą śnieżycę, nie widząc dokąd zmierzam. Autor jest filozofem i to doskonale widać w sposobie, w jaki formułuje myśli. Pomimo wielu przykładów, ciekawostek z różnych dziedzin, które mają zobrazować punkt widzenia Andy Normana, książkę czyta się opornie. Autor nie wyzbył się naukowego, nieco zawoalowanego sposobu pisania. Czytając jego wywód czułam się, jak na akademickim wykładzie, prowadzonym przez sympatycznego profesora, który chce trafić do studentów, ale jest już tak spaczony dziedziną, jaką uprawia, że nie potrafi.
Bardzo trudno ocenić mi wartość teorii Andy Normana, bo, jak już wspominałam, styl książki mnie pokonał, do tego stopnia, iż nie miałam ochoty jej zgłębiać. Samo odniesie do immunologii podoba mi się. Faktycznie musimy się bronić przed natłokiem różnych idei, które próbują wedrzeć się do naszego umysłu niczym chorobotwórcze drobnoustroje. Nie do końca podoba mi się samo słowo „idea”. Odnosząc się do porównania autora, aby bronić się przed infekcją musimy zacząć od fundamentalnych kwestii np. zdrowego odżywiania. Pojęcie „idea” ma trochę doniosły wydźwięk. Czy nie lepiej sprawdziłoby się np. słowo „myśli”?
Wracając do treści książki, momentami miałam wrażenie, że autor dobiera przykłady do teorii. Mówiąc inaczej trochę nimi manipuluje. Ponad to neguje coś takiego, jak „punkt widzenia”, który jednak odgrywa często kluczową rolę przy podejmowaniu decyzji. Pamiętacie „teorię względności” Einsteina? „Wszystko jest względne zależnie od punktu, w którym ty się znajdziesz”[2] Zasada ta obowiązuje i w nauce, i w życiu prywatnym. Pójdę o krok dalej. Słowa Andy Normana: „(…) potoczne przekonanie, że każdy z nas ma prawo do własnej opinii, wywiera szkodliwy wpływ na nasz umysłowy system odpornościowy”[3] brzmią wyjątkowo niepokojąco, niczym mowa jakiegoś dyktatora. Po tym fragmencie poczułam, jakby ktoś próbował ograbić mnie z praw człowieka.
Nie odradzam i nie polecam. Mnie ta książka przerosła. Sposób pisania Andy Normana raczej nie trafi do przeciętnego Kowalskiego, a właśnie zwykłym ludziom najbardziej potrzebna jest „tarcza przeciwko złym ideom”. Zakładam, że naukowcy itp. mają narzędzia do zbierania wiedzy i jej filtrowania. Podsumowując. Publikacja „Odporność umysłu” trochę ociera się o literaturę popularnonaukową, ale została napisana przez filozofa i z filozoficzną manierą. Taki styl po prostu trzeba lubić.
[1] Steven Pinker, „Przedmowa”, [w:] Andy Norman, "Odporność umysłu", tłum. Tomasz Bieroń, wyd. Zysk i s-ka, Poznań 2023, s. 11.
[2] Barry Marshall, Lorna Hendry, "Jak zdobyć Nagrodę Nobla, czyli opowieści dla młodych geniuszy”, przeł. Zbigniew Kościuk, wyd. Świetlik, Białystok 2023, s. 24.
[3] Andy Norman, "Odporność umysłu", dz. cyt., s. 24.