Dwa dni temu opisywałam swoje wrażenia z lektury "Lamet. Intryga Królowej Elfów" Maggie Stiefvater. Dziś przyszedł czas na jej kontynuację. "Ballada. Taniec mrocznych elfów" opisuje dalsze losy bohaterów uwikłanych w fantastyczno- folklorowy świat Faerii.
Tym razem jednak z dużym naciskiem na historię Jamesa Morgana, przyjaciela Deirdre.
James i Dee rozpoczęli naukę w Thornking - Ash- szkoły średniej dla wybitnie uzdolnionych muzyków. Niestety wydarzenia, których byli uczestnikami podczas Letniego przesilenia, zamiast zbliżyć, to oddaliły od siebie przyjaciół. Dee "umiera" z tęsknoty za Lukiem a James jest nieszczęśliwie zakochany w Dee. Tych dwoje nie spędza już wspólnie czasu, nie zwierzają się sobie a duża szkoła z internatem pomaga w unikaniu się wzajemnie.
Niespodziewanie w życiu Jamesa pojawia się Nuala, która jest Leanan Sidhe- kobiecą postacią feja, o niezwykle oszałamiającej urodzie. Pomaga ona wyjątkowo uzdolnionym muzykom czy poetom zsyłając na nich natchnienie i inspirację. Nie robi tego bezinteresownie. W zamian, czerpie z nich siły życiowe do chwili śmiertelnego wycieńczenia.
James mimo ostrzeżeń i grożącego mu niebezpieczeństwa, powoli ulega magnetycznemu urokowi Nuali. Wspólnie tworzą, komponują, opracowują ogromne przedstawienie.
Im bardziej James zbliża się do Nuali, tym bardziej oddala się od Deirdre. Widzi, że z dziewczyną dzieje się coś niedobrego ale nie potrafi jej pomóc.
Tymczasem zbliża się Samhain- Halloween, a w pobliskim lesie krąży rogaty Król Umarłych. James i Deirdre ponownie staną do walki o życie, duszę i miłość.
Narratorem w "Balladzie" jest naprzemiennie James i Nuala. Dzięki temu możemy dokładniej, z większą ilością szczegółów poznać ich historie. Spodobała mi się postać Jamesa. Jest to chłopak, który zna swoją wartość, jest szalenie utalentowany i zdaje sobie z tego sprawę. Z każdego jego słowa wypływa dobrze nam znany z "Lamentu" humor, cynizm i ironia. Jednak dopiero teraz poznajemy go w pełnej krasie. James jest nonszalancki, pewny siebie przez co bardzo atrakcyjny dla czytelnika. Cieszę się, że autorka dopuściła do głosu Nualę. Bez jej słów, wrażeń, odczuć ta książka nie byłaby tak ciekawa. Mamy również szansę lepiej poznać i przyjrzeć się fejom. Czy rzeczywiście są takie straszne jak je malują?
Maggie Stiefvater nie zapomniała również o Dee. Choć jej wystąpienia w książce są epizodyczne, to jednak mamy szansę śledzić jej losy poprzez smsy, pisane lecz niewysłane do Jamesa. Muszę przyznać, że w tej części Deirdre działała mi na nerwy. Była nijaka, jej zachowanie było bardzo histeryczne. Można je usprawiedliwić złamanym sercem i ogromną tęsknotą za Lukiem, ale mnie jakoś to n ie przekonuje. Bawi się uczuciami swojego przyjaciela a gdy odkrywa jego przywiązanie do Nuali, jest zazdrosna. Horror.
Zaskoczyło mnie jak autorka obeszła się z Lukiem. Zmieniła go o 180 stopni. Z przyspieszającego bicie serca młodzieńca, uczyniła go zimnym i wyrachowanym draniem.
W "Balladzie" wystąpią wszystkie znane nam z "Lamentu" elfy i feje. Pojawi się również kilka nowych, mrocznych, przerażających stworzeń, których nie chciałabym spotkać na swojej drodze. Wśród nich znajdzie się rogaty Król Umarłych, który sporo namiesza w życiu naszych głównych bohaterów. Nie można zapomnieć również o Eleanor- nowej Królowej Elfów, która nie zapomniała dawnych krzywd i zamierza się zemścić. Wszystkie istoty stworzone przez Maggie Stiefvater i tym razem zostały zaczerpnięte z mitologii celtyckiej i irlandzkiego folkloru.
"Ballada" jest napisana tym samym językiem, z taką samą ekspresją i niepohamowaną wyobraźnią jak jej poprzedniczka. A mimo wszystko wydaje mi się ciekawsza, bardziej intrygująca. Może to zasługa bardzo wyrazistego Jamesa, a może połączonej, mieszanej narracji?
Warto poznać obie części serii o Faerii. To naprawdę bardzo miła odmiana w gatunku paranormal romance.
Aha, niech potwierdzeniem będzie to, że zaczytując się w "Balladzie" prawie zapomniałam o zaznaczaniu cytatów :)))