Jak to się mówi: chcieć to móc. Wystarczy tylko trochę wiary w siebie i odrobina odwagi, by wziąć sprawy w swoje ręce i zacząć działać. Bo tak naprawdę każde marzenie jest na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko umieć po nie sięgnąć. Takie przesłanie właśnie kryje się za niezwykłymi przygodami autorów tej książki. Magda i Marcin nie bali się działać. Postanowili spełnić swoje wielkie marzenie i wyruszyli w daleką podróż. Ku nieznanym krajom i kulturze tak bardzo odmiennej od naszej. Stawili czoła wyzwaniu, bez planu, bez większego przygotowania. To była podróż, którą zdecydowanie zapamiętają do końca życia.
"Tańce wśród piratów" to pamiętnik. Na początku poznajemy Magdę. Dziewczynę wydawałoby się nie różniącą się od tych, które mijamy na ulicy każdego dnia. Ma dobrą pracę, nieźle zarabia, ma grono przyjaciół i znajomych. Jednak pewnego dnia postanawia zmienić to co do tej pory posiada na... wolontariat w domu dziecka w Boliwii. Ktoś inny pomyślałby, że to szaleństwo, ale nie nasza bohaterka. Dziewczyna spędziła w tym miejscu jakiś czas jako gość swojej koleżanki, która już tam pracowała i po prostu się zakochała. To było miejsce, w którym poczuła się jak w domu i postanowiła skorzystać z nadarzającej się okazji. I tak rozpoczęła się wielka przygoda Magdy, która trwa do dziś.
A Marcin? Poznaje Magdę, gdy ta ma już za sobą kilka ciekawych podróży. Dziewczyna nawet nie musi się bardzo starać, by zarazić ukochanego swoją pasją. Marcin szybko postanawia kontynuować zainteresowania żony i tak wspólnie wyruszają w podróż marzeń. Zwiedzają Wenezuelę, Panamę, Kostarykę, Nikaraguę, Dominikanę i Kolumbię. A w każdym z tych krajów przeżywają mnóstwo niezwykłych przygód. Poznają niesamowitych ludzi. Podziwiają zapierające dech w piersiach widoki. Aż trudno uwierzyć, że dokonali tego zupełnie sami...
Jak wiecie, uwielbiam tego typu książki. Podziwiam ludzi, którzy mieli odwagę wyruszyć w nieznane ot tak. Jakby to była zwykła wycieczka do znajomych. Bo takie właśnie wrażenie odnoszę czytając tę książkę. Jej autorzy podchodzą do tego co ich spotkało na drodze tak naturalnie jakby taka wyprawa była codziennością każdego z nas. A ich barwne i często bardzo zabawne opisy sprawiają, że my czytając tę książkę wyruszamy w nieznane razem z nimi.
Mam już na swoim koncie kilka książek tak zwanej literatury faktu. Ale ta jest jakaś taka... inna. Tutaj Magda i Marcin Musiałowie nie skupiają się jedynie na tym, by zapoznać nas z kulturą i zwyczajami krajów, które odwiedzają. Oni dzielą się z nami swoją radością z tego, że tam byli. Opisują swoje uczucia. Skupiają się na poszczególnych wydarzeniach a nie na tym, czego się dowiedzieli lub nauczyli. Te książkę czyta się jak serię listów od dobrych znajomych, którzy właśnie są na wakacjach. Lekkość pióra każdego z autorów, ciekawe spostrzeżenia, wciągające i niespotykane przygody oraz barwne postacie jakie Magda i Marcin spotykają na swej drodze powodują, że trudno nam się oderwać od tej lektury. Ciekawość co jeszcze się wydarzy jest znacznie silniejsza.
Muszę przyznać, że ja od samego początku bardzo polubiłam tę parę i z przyjemnością towarzyszyłam im podczas wyprawy. Oprócz tego, że wiele dowiedziałam się o tych odległych i niezwykłych miejscach to dodatkowo poczułam się jakbym zyskała nowych przyjaciół. A śledzenie ich losów było dla mnie czystą przyjemnością. Kibicowałam im podczas wszelkich przeciwności. Martwiłam się, gdy coś szło nie tak i cieszyłam wraz z nimi, gdy zdarzyło się coś wyjątkowego. Ta para sprawiła, że sama poczułam chęć do tego, by zrealizować własne marzenia. Za wszelką cenę. Teraz wierzę, że to możliwe.