Aniele Boży, Stróżu mój,...
Anioły to swego rodzaju fenomen. Choć zwykle kojarzone są z jedną, konkretną religią, fascynują zarówno wierzących, jak i ateistów. Te wyjątkowo urodziwe, skrzydlate postacie bez trudu można znaleźć w naszych domach. Jedni preferują rozkoszne, pulchne bobaski, inni piękne, dostojne kobiety z rozwianymi włosami. Ogromną popularnością cieszą się również wszelkie odmiany aniołów, które na dobre zadomowiły się w książkach fantastycznych, czy nawet grach komputerowych...
Anioł Stróż to już sprawa bardziej śliska, która o wiele bardziej kojarzy się z wiarą i zapewne z tego powodu podchodzimy do niej z dystansem. Pomimo to, założę się, że gdyby zapytać Was, czy znacie w swoim otoczeniu osobę, która wierzy w anielskie moce, bez trudu moglibyście kogoś wymienić. Osobiście mogłabym wymienić nawet grupkę osób. Właśnie jedna z takich osób, zapewne zachęcona tematyką, podarowała mi książkę Doroty Terakowskiej.
... Ty zawsze przy mnie stój.
Mała Ewa jest świadkiem niezwykłego zdarzenia. Oto jej oczom ukazuje się cała gromada aniołów. Zafascynowana niezwykłym przedstawieniem, próbuje zwrócić na nie uwagę matki. Ta jednak całą swoją energię poświęca rzeźbiarstwu. Niespełniona artystka na próżno stara się przelać w swoje prace konkretne emocje, długie godziny pracy nie przynoszą oczekiwanych efektów a obecność dziecka dodatkowo utrudnia pracę. Ojciec dziewczynki również zdaje się nie dorastać do roli rodzica. Cały jego świat ogranicza się do ekranu komputera. Tam jest w stanie znaleźć odpowiedź na każdą wątpliwość. Jan wierzy tylko w to, co można naukowo udowodnić, a że udowodniono już bardzo wiele, praktycznie bez przerwy wędruje po kolejnych stronach internetowych. Dziewczynka zdaje się więc być jedyną osobą, która ma przywilej oglądania niesamowitego widowiska. Zafascynowana wybiega z domu i podąża śladem nieziemskich istot. Dopiero teraz zauważa, że anioły toczą między sobą walkę. Niektóre uciekają w popłochu, inne bezkutecznie próbują wydobyć się ze szponów ich czarnych odpowiedników. Jeden z aniołów spada na ziemię i niewiele brakuje, by znalazł się tuż obok małej Ewy. Niemal w ostatniej sekundzie dopada go jeden z czarnych aniołów i ponownie unosi w górę. Dziewczynka jest tak zaabsorbowana całą sytuacją, że nie zauważa głębokiego kłusowniczego dołu i ulega wypadkowi. Trudno powiedzieć jak długo by tam leżała, gdyby nie interwencja babci dziewczynki, która jako jedyna zdaje się przejmować istnieniem Ewy. Gdy rodzina zabiera ją do szpitala, nikt jeszcze nie wie, że w pobliskim lesie znajduje się jeszcze jedna postać potrzebująca pomocy. Anioł Stróż dziewczynki przegrał swoją walkę i pozbawiony anielskich skrzydeł czeka na długą i powolną śmierć. Doskonale zdaje sobie sprawę, że jego kardynalny błąd oznacza również śmierć jego małej podopiecznej. Tego samego jest świadom jego czarny brat, który od tej chwili towarzyszy zarówno jemu, jak i rodzinie dziwewczynki, czekając na to, co nieuniknione...
Przyznaję, że początkowo byłam naprawdę zafascynowana książką Doroty Terakowskiej i wcale nie dziwił mnie fakt, że w 1999 roku zdobyła ona tytuł Książki Roku polskiej sekcji IBBY. Autorka wpadła na niesamowicie oryginalny pomysł odwracając rolę anioła i jego podopiecznej. Akcja książki toczy się na dwóch równoległych płaszczyznach, zarówno tej ziemskiej, na której mała dziewczynka musi walczyć o własną egzystencję, jak i tej anielskiej, na której jej opiekun stale zmaga się ze swoim złym bratem i coraz lepiej poznaje sens własnego powołania. Z dużą przyjemnością przeczytałam pierwsze kilkadziesiąt stron, ciesząc się, że będę miała okazję zaprezentować tak niezwykłą opowieść. Mój entuzjazm opadł mniej więcej w połowie książki, w chwili gdy rodzina dochodzi do wniosku, że mała Ewa straciła swojego Anioła Stróża i trzeba go koniecznie odnaleźć. Kolejne strony wypełniają liczne informacje z zakresu angeologii. Przyjdzie nam czytać o aniłach na łamach historii i najróżniejszych wyznań, o ludziach, którzy twierdzą, że doświadczyli kontaktów ze swoim aniołem, o rzekomych zachowaniach tych nieziemskich istot. Próbując przedrzeć się przez te informacje, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że autorka starała się przekazać nam wszystko, co w tym zakresie znalazła i uznała za interesujące. Gdyby tego rodzaju wywód znalazł się na końcu książki, przyjęłabym go bardzo ciepło. Wpleciony w główny wątek niestety odwraca uwagę od historii Ewy i za wyjątkiem książek jednego osobnika, naprawdę niewiele do niej wnosi. Początkowo interesujące wywody na temat potrzeby istnienia zła i cierpienia dla zachowania równowagi na naszej planecie powtarzają się zdecydowanie za często, jakby autorka wątpiła w naszą inteligencję i miała nadzieję, że jeśli powtórzy daną informację wystarczającą ilośc razy, to wreszcie ją pojmiemy. Czasem mniej naprawdę oznacza więcej...
Rano, wieczór, we dnie, w nocy
Bądź mi zawsze ku pomocy!
Bardzo chętnie napisałabym tutaj o moich wątpliwościach dotyczących „anielskiej filozofii”, jednak nie chciałabym odebrać Wam przyjemności własnej interpretacji książki, o ile zechcecie po nią sięgnąć. Dodam więc tylko, że przemiany zachodzące w poszczególnych członkach rodziny Ewy były dla mnie chyba jeszcze mniej prawdopodobne, niż wizyta okaleczonego anioła na naszej planecie. Bez większego powodu porzucają oni wszystko, co dotąd miało dla nich jakąkolwiek wartość, skupiając całą uwagę na małej dziewczynce i akceptując najbardziej abstrakcyjne wersje wydarzeń. W moim odczuciu całośc wypadła bardzo sztucznie i mało przekonywująco.
Gdybym miała ocenić jedynie pierwszą część książki, z całą pewnością zdobyłaby ona wysoką notę, jako że jednak dalsza część naprawdę mnie rozczarowała, wyciągam średnią, niestety zbyt niską bym kiedykolwiek zdecydowała się do książki powrócić...