Kolejna książka o pedofilii w polskim kościele przedstawia parę typowych przypadków. Pisze na przykład Gruca o księdzu Andrzeju Dymerze, który przez dziesiątki lat aktywnie uprawiał pedofilię w diecezji szczecińskiej, jego sprawa została upubliczniona przez Rzeczpospolitą w 2008 r., i co? Mimo mocnych dowodów, dziesiątków świadectw pokrzywdzonych nie działo się nic, chronili go hierarchowie, bo miał smykałkę do interesów, a prokuratura była mocno opieszała, A przecież, jak pisze Gruca „Ten człowiek ma na rękach krew dzieci, bo co najmniej jeden chłopiec popełnił samobójstwo.” Ksiądz Dymer niedawno zmarł, nigdy nie odpowiedziawszy za swoje czyny.
Ten sam scenariusz powtarza się w innych przypadkach opisanych w książce, może z takim dodatkiem, że często wierni aktywnie bronią swoich księży, a osoby, które odważą się wystąpić z oskarżeniami, są w najlepszym razie objęte ostracyzmem.
Zaletą książki jest aktualność, została bowiem złożona do druku w sierpniu 2019 roku, już po emisji filmu 'Kler' i dokumentu braci Sekielskich, teraz widać już jasno, że owe dzieła nie przyniosły przełomu, kościół zastosował znaną taktykę przeczekania, przemilczenia i kontrataku, a publika to łyknęła. Czy to się zmieni w najbliższym czasie? Wątpię, jak słusznie pisze autor „Nigdzie na świecie Kościół nie zmierzył się z problemem pedofilii bez presji z zewnątrz. Nigdy sprawiedliwość nie przyszła sama. Trzeba było wielkiej determinacji i zaangażowania wielu ludzi, by władze Kościoła podjęły działania. Kościelni hierarchowie reagują, dopiero gdy stają pod ścianą, głównie pod naciskiem opinii publicznej, ale działają opieszale, bez woli naprawy, licząc na to, że sprawa przycichnie i rozejdzie się po kościach.” Nie widzę obecnie w naszym kraju atmosfery do takiego działania, jeśli do niego nie doprowadził dokument Sekielskich, to co jeszcze? Ale świadomość się powoli zmienia i myślę, że kiedyś u nas dojdzie to tego, co stało się w USA, Austrii czy Irlandii, gdzie kościół musiał się publicznie kajać za błędy i płacić milionowe odszkodowania, a pedofile trafili za kratki.
Niestety książka ma swoje słabości. Po pierwsze wnosi niewiele nowego po wydanych już książkach traktujących o tym samym temacie: 'Lękajcie się' Overbeeka i 'Żeby nie było zgorszenia' Nowaków. Poza tym napisana jest słabo, chaotycznie, zawiera dłużyzny, za dużo w niej autora, na przykład jeden rozdział poświęca swojemu bratu, po co? No niestety ważny temat został częściowo położony, szkoda.