Współczesność rządzi się swoimi prawami. Poraża tym, co dozwolone. Zachowania, które dawniej - jeszcze nie tak dawno - uchodziłyby za zgorszenie, dziś są powszechne i nikogo nie rażą. Tak stało się z seksualnością człowieka. Wielu stara się ją ukrywać albo wcale o niej nie mówi, uważając za temat tabu. W rzeczywistości każdy robi, co chce i lekceważy jakąkolwiek moralność. Przecież wszystko mu wolno, prawda? Takie podejście doprowadziło do akceptacji zachowań perwersyjnych. Komu jednak mogą się one podobać? Czemu służą? Może odpychają? Ten temat poruszyła pewna amerykańska pisarka w powieści, która stała się bestsellerem już lata temu. Z założenia ma inspirować. Może jednak prowokować do dyskusji? Podzielić społeczeństwo?
Anastasia Steele to młoda kobieta, studentka literaturoznawstwa. Pewnego dnia jedzie w zastępstwie za koleżankę do redakcji. Ma przeprowadzić wywiad dla gazety studenckiej z zabójczo przystojnym Christianem Greyem. Mężczyzna od początku onieśmiela Anastasię (później już Anę). Czy to zalążek czegoś więcej? A może to tylko przypuszczenia? Kobieta stara się zapomnieć o intrygującym typie. Ta sztuka jednak zupełnie jej nie wychodzi. Następnego dnia Christian zjawia się w sklepie u Anastasi, w którym ta dorywczo pracuje. Proponuje spotkanie. Na tym koniec opowieści pięknej treści. Anastasia nie zdaje sobie sprawy, że największym marzeniem Greya jest możliwość sprawowania nad kiś władzy. Sporządził nawet umowę na swoich, dość nietypowych warunkach. Czy ona ją podpisze? Jaki sekret skrywa Grey? Dlaczego dziś jest taki, a nie inny?
Macie swoje listy znienawidzonych bohaterek literackich? Zamaszystym ruchem ręki możecie wpisać tam Anastasię. Pisarce udało się - może świadomie, może nie - stworzyć jedną z najbardziej irytujących i pogardzanych kobiecych bohaterek. Ta dziewczyna jest w moim wieku. Studentka literaturoznawstwa powinna mieć szersze pojęcie o otoczeniu. Jej przemyślenia z pewnością doprowadzą niejednego Czytelnika do szewskiej pasji. Brzmią, jakby wygłaszała je piętnastolatka, a nie dorosła kobieta. W takim przypadku każdy wykształcony człowiek dysponuje bogatszym zasobem słownictwa, niż zdaje się to reprezentować wspomniana literaturoznawczyni.
W romansach i erotykach utarł się już klasyczny schemat - on przystojny, ona biedna i samotna. Autorka, tworząc postać Christiana Greya, dodała od siebie typ masochisty. Praktyki seksualne głównego bohatera są dalekie od tych uważanych za przyjemne. Cieszy go perwersja i możliwość sprawowania nad kimś kontroli. W ten sposób Anastasia stała się jego marionetką. Być może każdy mężczyzna chciałby mieć kobietę na wyłączność, jednak to, co dzieje się później, wychodzi poza ramy wszelkiej logiki. Na pierwszy plan wysuwa się upokorzenie i własna satysfakcja. Anastasia była niczego nieświadoma. To jednak nie usprawiedliwia jej zachowania. Mogła odejść, wybrała inaczej.
Pisząc cokolwiek o tej książce, nie da się przejść obojętnie wobec stylu E L James. Co gorsza, nie nazwałabym tego wytworu jej umysłu literaturą. Wielu z Was - mnie również - jeszcze w szkole, na każdej lekcji języka polskiego, uczono, że powtórzenia są błędami. W tym „dziele” występują one w tak zatrważającej ilości, że można nabrać ochoty na odejście od tekstu. Czuć, jakby wypalały oczy. Nie mam szarego pojęcia, czemu mogłyby służyć te powtórzenia. Język jest na tyle bogaty, że wręcz zaleca się posługiwanie się synonimami, aby takich błędów uniknąć. Komu coś takiego może się podobać? To jawne kalectwo i przejaw grafomaństwa, który dyskryminuje tę książkę w kategorii dobrej literatury.
Czytając „Pięćdziesiąt twarzy Greya”, nie raz, nie dwa i nie pięć doznawałam szoku. Był on gorszy nawet od rażenia piorunem. Próbowałam odnieść to wszystko do współczesności. Kim jest ten dzisiejszy Czytelnik, który godzi się na to wszystko, sięgając po takie książki? Gdzie jest granica tolerancji dla tego typu zachowań? Masochizm to przemoc, która sprawia przyjemność. Czy wobec tego czytając podobne rzeczy, przyzwalamy społeczeństwu na tak bulwersujące zachowania? Przemoc jest zła. Odwracamy od niej wzrok, bo myślimy, że nas ona nie dotyczy. Zastanawiające jest zatem, czy człowiek z takim podejściem dziś sięgnąłby po ten erotyk? Być może tak. Czy to ewolucja naszego gatunku sprawiła, że godząc się na takie zachowania (również w filmach pornograficznych), zatracamy resztki zdrowego rozsądku i człowieczeństwa? Naprawdę jest nam to potrzebne?
Debiut E L James to wytwór nie mający nic wspólnego z literaturą. Wszystkie moje wyżej przytoczone argumenty nieodwołalnie pozbawiają go możliwości uzyskania tego miana. To nieszczęście należy dodatkowo doprawić liczbą sprzedanych egzemplarzy. W efekcie otrzymamy przepis na bestseller instant, który do gatunku niewiele wnosi. Jeśli już musi cokolwiek, to propaguje negatywne wzorce zachowań. Nie wierzycie,? Możecie sami się przekonać. W trosce o Wasze zdrowie psychiczne, odpuściłabym sobie ten tytuł. Czytacie tylko i wyłącznie - wyrażenie tautologiczne celowe - na własną odpowiedzialność.