Lubię czytać książki niedawno zmarłego Ludwika Stommy. Dlaczego? Przede wszystkim za styl. O trudnych zagadnieniach historycznych czy antropologicznych pisze on bowiem z niezwykłą lekkością, z humorem, z potoczystością. Mało kto tak pisze, historycy czy przedstawiciele nauk społecznych winni u niego pobierać lekcje stylu i popularyzacji nauki.
Po drugie, mamy tu przykład wykładu historycznego, którego winno się uczyć w szkołach. Bo nie ma sensu obecnie wkuwanie życiorysów królów, bitew i dat, wszystko to można znaleźć w 5 minut w internecie. Ważne jest jak interpretować historię, jak ją rozumieć, jakie nauki z niej wyciągać, i w tym Stomma jest niezrównany.
Tematem książki jest rozumienie historii, do której przykładamy nasze współczesne miarki kulturowe czy moralne, nie rozumiejąc świadomości czy kontekstu epok minionych. I tak np. pisze Stomma a propos okrucieństwa: „Musimy zdać sobie sprawę, że nasze współczesne pojęcia „okrucieństwa”, „brutalności”, „przemocy” mają się nijak do kodeksu moralnego minionych wieków i znanego nam sensu zaczęł nabierać powoli dopiero w XIX wieku.” (s.35).
Książkę otwiera fascynujący esej o dzieciństwie, pisze Stomma że dzieciństwo współczesne jest kategorią kulturową i stosunkowo świeżą, do XVIII-XIX po prostu go nie było, dlaczego? Ano ludzie żyli krótko, mieli dużo mniej czasu, zatem rezygnowali z dzieciństwa. I tak w wieku 8-9 lat zaczynali pracę, w wieku 15 lat zawierali związek małżeński (dziewczęta nawet wcześniej) i stawali się rycerzami walczącymi w bitwach. A dzieci od 4-5 roku życia karmiono już jak dorosłych, łącznie z podawaniem im alkoholu. Wszystko to zmieniło się w wieku XIX gdy średnia długość życia gwałtownie wzrosła. Dość powiedzieć że pierwszy sklep z zabawkami dla dzieci w Paryżu otwarto w połowie XIX wieku, bracia Grimm nie pisali dla dzieci a Hans Christian Andersen zżymał się, gdy mu mówiono że jest pisarzem dziecięcym.
Mamy jeszcze arcyciekawe eseje o tym jak rozumiano przestrzeń i anonimowość w dawnych wiekach, wtedy miasta i wsie były małe. I w takich zbiorowościach wszyscy wiedzieli o wszystko o wszystkich, dopiero w XIX wieku rozwój wielkich miast przyniósł anonimowość. Pisze też fascynująco Stomma jak zmieniało się poczucie czasu, mamy historyczną analizę pojęcia wstydu, mamy też esej o kulturowym i historycznym kontekście zwyczajów kulinarnych.
Wszystko to napisane lekko, potoczyście, autor imponuje erudycją i humorem. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom historii.