W tym zbiorze fotografii wybitna artystka-fotograficzka, Zofia Rydet, dokumentuje polską wieś w latach 70. i 80., głównie Podhale i Górny Śląsk, ale są też inne regiony. Zdjęcia w większości wyglądają na upozowane, ludzie siedzą nieruchomo i uroczyście w swoich wnętrzach: kuchniach, albo wystawnych pokojach, w których z reguły nie mieszkają. Ale są to fotografie fascynujące.
Po pierwsze ludzie, poryte zmarszczkami twarze, zniszczone ręce, to ludzie ciężkiej, czasami katorżniczej pracy, ale wiele tam prostego, surowego piękna bijącego z tych zmęczonych postaci. Sporo tam zdjęć z Podhala i uderza wielka bieda górali, to są potwornie spracowani ludzie nieżyjący w żadnych luksusach, a mamy przecież koniec lat 70., dekady Gierka, kiedy sytuacja ekonomiczna polskich rodzin mocno się poprawiła. Tam tego nie widać. No, czasami we wnętrzach pojawia się telewizor, który tam pasuje jak wół do karety, bo cała reszta mocno przaśna jest.
Poza tym uderza estetyka tych wnętrz. Wszechobecne kredensy w kuchni, kto dziś ma kredensy? Makatki z okolicznościowymi napisami i święte obrazki na ścianach, jelenie na rykowisku wiszące nad łóżkiem. Kuchnie węglowe. Łóżka obok kuchni, brud i prowizorka.
W ogóle to na te zdjęcia trzeba patrzeć długo, cierpliwie, dostrzegać szczegóły, wgryzać się w życie, w świat tych ludzi zamknięty w obiektywie aparatu. Jak pisze Wojciech Nowicki w znakomitym eseju otwierającym album: „W zdjęcia Rydet trzeba się zapaść, czytając je na najprostszym, dokumentalnym poziomie, jakby były spisem natury inwentarzem wszechświata.” Wiele z tych zdjęć to są wielkie historie, całe opowiadania, chętnie bym jakieś wkleił do opinii, ale się nie da...
Oglądanie albumu Rydet przywołało mi wiele wspomnień. Wróciłem myślą do domu rodzinnego, chcę sobie przypomnieć układ mebli w pokojach, obrazy na ścianach, ale już nie pamiętam, fotografowało się wtedy ludzi, ale meble? Ale wnętrza? Po co? Trochę żal.
Przypominają mi się wyprawy do rodziny na wieś, te zapachy starych mebli, jakiejś stęchlizny, i czegoś jeszcze... Wracają z zakamarków pamięci, ale brak mi słów, żeby je opisać. Przypomina mi się cytat ze 'Wschodu' Stasiuka, który bardzo mi pasuje do albumu Rydet: „Domy miały jedno albo dwa piętra, ale były to raczej wiejskie chałupy ustawione jedna na drugiej. Nie przypominały kamienic. Były z drewna. Pomalowane na brązowo. Jak podłoga w domu dziadków, jak podłoga w domu wujostwa. Drewno, farba olejna i lekki skrzyp. Zawsze wchodziło się do czegoś starego i przesiąkniętego zapachem.”
To bardzo ważny i piękny album, mający wielką wartość dokumentalną i estetyczną. Pokazuje świat, który już bezpowrotnie odchodzi w przeszłość. Wracam do tych zdjęć i będę do nich wracał.
Ostatnio dowiedziałem się, że prace Rydet można obejrzeć w internecie, na stronie zofiarydet.com, z której pochodzą te zdjęcia, zachęcam do jej odwiedzenia.
Pisać o Zofii Rydet niełatwo. Zewsząd sypią się pochwały, niemal każdy tekst poświęcony "Zapisowi socjologicznemu" jest nimi przepełniony. "Dzieło bardzo ambitne o niepospolitych wartościach poznawczy...
Pierwsze zdjęcie jakbym widział moją ś. p. babcię w jej kuchni ;-) Niestety dom popadł w ruinę. Muszę zajrzeć do tych zdjęć. Pamiętam, że sam robiłem kiedyś pamiątkowych mnóstwo właśnie z takiego starego domu.
Dzięki za namiar, pooglądałam - taki sam biały trójdzielny kredens, jak na wielu zdjęciach, miała moja babcia! A na innym zdjęciu widać meblościankę z domu drugiej babci. I takie same "panjezuski" wisiały na ścianach... Wszystko prawda, pamiętam tamtą wieś, choć jako dziecko chyba nie zdawałam sobie sprawy, że było tak biednie.
No wygląda, że był wszędzie - z tak samo owiniętym ceratą blatem... Poznaję też babcine kapy na łóżka... łezka się w oku kręci, ale chyba nikt nie chciałby wracać do tamtych wnętrz i warunków.
Pisać o Zofii Rydet niełatwo. Zewsząd sypią się pochwały, niemal każdy tekst poświęcony "Zapisowi socjologicznemu" jest nimi przepełniony. "Dzieło bardzo ambitne o niepospolitych wartościach poznawczy...
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Pozostałe recenzje @almos
Mister Scrooge buduje kapitalizm
Dotychczas udawało mi się unikać lektury tej klasycznej opowieści świątecznej, zawsze uważałem ją za ramotkę opowiadającą o tym jak to stary skąpiec pod wpływem wzruszen...
Niewielka książeczka opowiadająca o rosyjskim kolonializmie. To ciekawa perspektywa, bo myśląc o mocarstwach kolonialnych, automatycznie wymieniamy Wielką Brytanię, Fran...