Stramer recenzja

Taka żydowska rodzina...

Autor: @Pani_Ka ·3 minuty
2019-12-24
Skomentuj
2 Polubienia
Na ulicy Goldhammera 20 w Tarnowie, moim rodzinnym mieście, zadzieram głowę i widzę niebo. Ulica nadal wąska kamienicami, choć już po lewej dawne austriackie koszary goszczą studentów, po prawej w tych niższych, zamieszkałych wtedy przez nieco lepiej sytuowanych Żydów, teraz stoją rowery, przyjmują dentyści, za nimi skwerek. 
 Moje miasto od urodzenia. Ich miasto na dobre i złe, na beztroskie dzieciństwo, na strachy, na nocne czytanie Marksa, na symbole zmieniające znaczenie, na powroty z więzień, zagranicznych walk o równość i braterstwo, z ucieczki przed wojną. 
 
 Wyjątkowa lektura, tak bliska memu sercu, opowiada historię rodziny Stramerów. Żydów, zamieszkujących miasto, którego połowa populacji składała się w miedzywojniu właśnie z nich. Z tych bardziej otwartych, skłonnych nawet do subtelnej kpiny z religii, tych zmieszanych na podwórkach z polską dzieciarnią. I z tych z dzielnicy Grabówka, biednej, cuchnącej, zamieszkałej przez ortodoksów niechętnie nastawionych do "bardziej polskich" Żydów, którym zapis narodowości w dokumentach nie robił różnicy. Tych, którzy byli bardziej skłonni otwierać umysły na nowe - zarówno dobre, jak i mamiące hasłami i obietnicami. 
 
 Dwoje rodziców, ona - małomiasteczkowa panna z Niska i on, powracający po niepowodzeniach ze Stanów, gdzie został brat - dozgonny doradca i wspomożenie finansowe. Szóstka dzieci, to siódme, a może pierwsze, zamknęło swoje życie w kilku dniach. Czterech braci, z których tylko jeden, najstarszy i wedle matczynych słów najrozsądniejszy, oprze się za kilkanaście lat komunistycznej pokusie. Dwie siostry, różne od siebie, jedna z miłości do żonatego mężczyzny pełna szczęścia i bólu, druga lżejsza, pełna uśmiechu, ciągle taka młoda. 
 
 Mikołaj Łoziński opowiada o Żydach w Tarnowie. Mieście komunistycznych spotkań na Górze Świętego Marcina, mieście pierwszego transportu do Auschwitz. I nie dusi nas Holokaustem, nie biegnie ku tragediom, o hiszpańskiej wojnie opowiada chłopięcymi oczami - tyleż zaskoczonymi śmiercią co pełnymi miłości i nadziei. 
 Mikołaj Łoziński opowiada o Żydach w Tarnowie. I jest u niego miejsce, wielkie, ogromne miejsce na rodzinną miłość, na zaufanie, na braterską troskę i powroty na łono małego w porównaniu z wielkim światem ale naszego, matczynego miasta. Miasta, które autor opisze tak pięknie, że czytając będę uśmiechała się do skojarzeń. Minę dawny Hotel Polski na Dworcowej, podejdę do pieknego gmachu dworca, wrócę ku Bramie Pilzneńskiej, przejdę koło skrzyżowania z Wałową, gdzie Stramer przeżył przygodę z pomysłem na kawiarnię, a może jadłodajnię. W każdym tym miejscu się uśmiecham, widzę rozrastająca się rodzinę, siadam z nimi na kilka chwil na spiłowanych krzesłach. I wreszcie razem z nimi wychodzę by wyjechać daleko lub blisko, wychodzę tego wojennego dnia, by nie wrócić. 
 
 Książka Mikołaja Łozińskiego jest piękna spokojem, który autor potrafi w nas zasiać mimo tego, że doskonale wiemy jaki koniec międzywojnia zgotowała historia tarnowskim Żydom. Pozwala wierzyć w ich podróże ku lepszemu, ku spełnianiu idei - od studenckiego Krakowa, przez wschodnią ucieczkę do Lwowa, po przystanek w Paryżu na drodze do walczącej Barcelony. Daje radość z każdego spotkania z siostrą, bratem, matką, maleńką Różą i już nieistniejącym Władziem. Łagodzi niepokój o syna w więziennych murach. 
 
 Jest w tej opowieści tak ogromna dawka miłości, radości z każdego przeżytego dnia, piękna starych ulic i historii miasta, zwykłych ludzkich ułomności i niedoskonałości, że co niewiarygodne wręcz, dopiero na ostatnich stronach ogarnia nas niepokój. Że to teraz, że to już. I rzecz niebywała, myśląc o każdej opisanej chwili, o każdej młodzieńczej walce, o ojcowskim depresyjnym "katarze żołądka", o nieodżałowanej śmierci wujka z Ameryki i jego niezniszczalnym pasie, o miłości, która nie wybiera, o zazdrości o wiceburmistrzowskie mieszkanie... mysląc o życiu - prawdziwym i rodzinnym, nawet te ostatnie strony głaszczemy za łzami i spokojem i wzdychamy: no tak...
 
 Piękna literatura, godna laurów. Polecam gorąco, ja - Tarnowianka, nie-żydówka, współmieszkanka każdej myśli i wydarzenia z życia żydowskiej rodziny Stramerów, których nazwisko umarło. Wraz z pewnym fragmentem polskiej historii. 
 
 Pani_Ka 

Moja ocena:

Data przeczytania: 2019-12-14
× 2 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Stramer
2 wydania
Stramer
Mikołaj Łoziński
7.6/10

Nowa, długo oczekiwana książka laureata Paszportu „Polityki”. Osobiste dramaty, miłości, zdrady i rozstania, świecące pustkami kieszenie i marzenia o fortunie. Nadzieja na sprawiedliwy świat, do któr...

Komentarze
Stramer
2 wydania
Stramer
Mikołaj Łoziński
7.6/10
Nowa, długo oczekiwana książka laureata Paszportu „Polityki”. Osobiste dramaty, miłości, zdrady i rozstania, świecące pustkami kieszenie i marzenia o fortunie. Nadzieja na sprawiedliwy świat, do któr...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Stramer” to książka, której nie miałam ochoty kończyć z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że znakomicie się ją czyta, po drugie, doskonale wiedziałam dokąd ta historia zmierza. Mikołaj Łoziński st...

@recenzja_na_tacy @recenzja_na_tacy

Na początku wydawało mi się, że ta książka jest trochę nudna. Czekałam aż w końcu coś się wydarzy, jakaś akcja, która nada szybsze tempo tej lekturze. Ale przeczytawszy ją całą zrozumiałam, że chyba ...

@czyleciznamipilotka @czyleciznamipilotka

Pozostałe recenzje @Pani_Ka

Nazwij to snem
Amerykańska jawa.

To nie był czas na wielkie dzieło imigranckie. Był 1934 rok, pełen rozgardiaszu, karier i upadków, kryzysu i tego co po nim, amerykańskich przeciwstawności. Aż przyszedł...

Recenzja książki Nazwij to snem
Powrotny z Wrocławia
Fragmenty

Nieszczęścia chodzą parami a jeśli ich powodem będą pokłady kłamstwa, starych grzechów i chciwości, przetną nam drogę całe ich stada. Śmierć zagląda Annie w oczy z każd...

Recenzja książki Powrotny z Wrocławia

Nowe recenzje

Za nadobne
Za nadobne
@WystukaneRe...:

W polskiej literaturze mamy mnóstwo nazwisk do wymienienia, których warto wypatrywać w księgarniach. Zarówno kryminały,...

Recenzja książki Za nadobne
Wahadełko w magii
Wahadełko prawdę ci powie...
@Mirka:

@Obrazek „Wahadełko jest narzędziem, które wymaga szacunku, pielęgnacji i połączenia.” Dziś, widząc kogoś posługując...

Recenzja książki Wahadełko w magii
Obywatel Stuhr
Książka promocją filmu?
@almos:

Niedawno zmarły Jerzy Stuhr pisał i wydawał sporo książek, ale są one różnej jakości. Ta pozycja, napisana razem z syne...

Recenzja książki Obywatel Stuhr