Wydawać by się mogło, że Savannah wiedzie idealne życie. Jest ładna, popularna, ma dobre relacje z rodzicami i straszą siostrą Jane, a do tego ma super chłopaka. Wydawać by się mogło, że to właśnie Jane, żyjąca w cieniu siostry, potrzebuje dobrej wróżki, która spełni jej życzenia, zwłaszcza, że super chłopak Savanny jest równocześnie chłopkiem, w którym Jane podkochiwała się chyba od zawsze. Jednak kiedy role niespodziewanie się odwracają, i to tuż przed balem maturalnym, zrozpaczona Savannah dostaje propozycje trzech życzeń od jej takiej sobie wróżki – Chryzantemowej Gwiazdy, która musi zaliczyć jeszcze jeden „projekt”, żeby dostać się na wyższą uczelnie dla wróżek. I szybko się przekonujemy dlaczego Chrissy jest TAKĄ SOBIE wróżką, realizacja życzeń Savanny daleko odbiega od jej wyobrażeń…
Narracja w większości pierwszoosobowa (z przerwami na korespondencje ze szkoły wróżek), lekka, zabawna – bardzo przyjemnie się czytało.
W sumie Savannah odwiedza trzy bajki: Kopciuszka, Królewnę Śnieżkę i bajkę, w której jej potencjalny partner na bal, Tristan, ma do spełnienia misję – musi zostać księciem, żeby móc wrócić z powrotem do przyszłości i zabrać Savannę na bal. Żadna z tych bajek nie jest tak piękna i bajkowa, jak się mogło wydawać. Nie dość, że wszystko dzieje się w średniowieczu, to jeszcze nie wszystko idzie tak, jak zostało zapisane w baśniach. Myślałam, że skoro Savannah ma kłopoty sercowe, to głównym wątkiem będzie właśnie miłosny. A tu niespodzianka – byłam pozytywnie zaskoczona dużą ilością akcji, która ładnie równoważyła się z romansem. Krótko mówiąc, baśniowy klimat przeplata się tu z komedią romantyczną. Jedyne zastrzeżenie, jakie miałam, to takie, że wizja średniowiecza nie została zbyt wiernie oddana w tej powieści, ale chyba nie o to tu chodziło :P
Bardzo wyraziści bohaterowie, których nie da się nie polubić. Żadna z postaci nie jest idealna czy wyidealizowana, każdy popełnia błędy i głupoty albo podejmuje złe decyzje. Od razu polubiłam Savannę, chociaż Chrissy zazwyczaj mnie irytowała – pojawiała się i znikała, i tylko jeszcze bardziej mąciła. Nawet Jane nie była ostatecznie taka zła, chociaż jak dla mnie zachowała się wrednie. No i Tristan bije na głowę Huntera, chociaż koniec końców nawet tamten jest w porządku. Też jedyne zastrzeżenie, jakie miałam, to takie, że Savannah zazwyczaj ignorując pewne sprawy, w ostatniej chwili doznawała cudownego „olśnienia” i wszystko było jasne. Co było trochę naciągane.
Sam finał spektakularny i ciekawy, ale za to samo zakończenie nie podobało mi się, bo przypominało taki szybki przegląd wydarzeń, i teraz mam niedosyt. Chociaż nie jestem pewna czy chciałabym kolejną część, ale ostatnie zdanie mogłoby wskazywać, że takowa mogłaby powstać znów z udziałem Chrissy. Ale chyba nie polubiłam jej na tyle.
Podsumowując, naprawdę sympatyczna lekturka, w klimatach zbliżonych do „Dziewczyn z Hex Hall”, tylko zdecydowanie bardziej baśniowych. Można oderwać się na trochę od rzeczywistości i miło spędzić czas. Polecam! :)